„Dylan Dog: Alfa & Omega” - recenzja druga

Autor: Jacek Szeląg Redaktor: Motyl

Dodane: 12-01-2022 23:34 ()


Wydawnictwo Tore nie zasypuje przysłowiowych gruszek w popiele i po świetnym tomie pt. „Czarne jezioro” z bestselerowej serii „Dylan Dog” proponuje jego kolejną odsłonę. Mowa tu o albumie pod wiele mówiącym tytule „Alfa & Omega”. Komiks oryginalnie zaprezentowany został w roku 1987. Tymczasem seria traktująca o „Detektywie Mroku” zainicjowana została ledwie rok wcześniej. Zatem w tym akurat przypadku czytelnicy otrzymują klasyczną historię, która pomimo kilku dekad od momentu jej pierwodruku nie tylko nie pachnie naftaliną, ale wręcz z dużym powodzeniem może zainteresować także współczesnego czytelnika.

„Alfa & Omega” zaczyna się niczym jedno z opowiadań Howarda Phillipsa Lovecrafta, „Kolor z przestworzy” (tak zresztą summa summarum odebrałem cały ów utwór jako ukłon w stronę dokonań tegoż autora). Anglia, letnia noc, rok 1987. Dwoje kochanków zostaje zaskoczonych nagłym zdarzeniem. Samochód, w którym się znajdują, zostaje w niewytłumaczalny sposób rozdzielony na części, a niedaleko ich miejsca postoju, w ziemię uderza tajemniczy bolid. Kiedy obydwoje obserwatorów rusza ku miejscu upadku tegoż obiektu padają oni ofiarami ataku enigmatycznej, zmiennokształtnej istoty. Po owym incydencie główna bohaterka (tj. dziewczyna imieniem Amy) zjawia się w biurze (jakżeby inaczej…) tytułowego bohatera serii zaniepokojona zaistniałą historią, która dla naszego protagonisty  mało wiarygodna. Wiadomo jednak, że pieniądze nie rosną na drzewach (vide „Tytus, Romek i A'Tomek”), toteż rzeczony przyjmuje zaproponowane mu zlecenie. Tym sposobem Dylan Dog wplątuje się w iście kosmiczną kabałę. Czytając niniejszy tom, ma się nieodparte wrażenie, że on sam pełni rolę postaci co najwyżej drugoplanowej. Tak się bowiem składa, że faktyczni główni bohaterowie to Amy i tajemnicza, trudna do zdefiniowania siła. Choć oczywiście nie mogło zabraknąć Dylana i jego wiernego towarzysza, którym jest trudny do przecenienia Groucho.

Za rysunki w tym komiksie odpowiada Corrado Roi i to one robią główną robotę. Czytając komiks, ma się wrażenie, że cała ta afera rozgrywa się na pograniczu snu i jawy. Nie wiadomo, czy dane sytuacje w komiksowych kadrach są jedynie wytworem wyobraźni, czy też realnymi zdarzeniami, w które zagmatwani są nasi protagoniści. Jeśli chodzi o scenariusz, to jest to, pomimo wielu mijających lat od jego napisania, wprost mistrzostwo. Choć nie da się ukryć, że współcześni czytelnicy, a w szczególności młodzi fani komiksu, którzy sięgną po ten tom, mogą się czasem uśmiechnąć, widząc np. w jaki sposób Dylan ucieka ze szczelnego pomieszczenia. Niemniej taki już urok lat 80. minionego wieku. Gdy jednak ów  komiks czyta osobnik wychowany na kinematografii powstającej w tej właśnie dekadzie, łatwo odnajdzie się on w wykreowanym przez scenarzystę świecie. Dość wspomnieć, że wspomniane pomieszczenie przypomina miejsce izolacji z filmu „THX-1138” Georga Lucasa, a z kolei kadr ze strony 75. to niczym kalka z jednej ze scen „2001: Odysei kosmicznej” Stanleya Kubricka. Na tym zresztą nie koniec, bo tego typu odniesień jest tu znacznie więcej. Zatem czytelnik dysponujący, określmy to umownie, popkulturowym zapleczem z tego właśnie okresu może spodziewać się zwiększonej radość z lektury tego tomu.

Finał fabuły przybliżonej w niniejszym komiksie wzbudza skojarzenia z psem Łajką wyekspediowanym na orbitę okołoziemską w listopadzie 1957 roku w sowieckim sztucznym satelicie Sputnik 2. Równocześnie wzbudza skojarzenia ze zdarzeniem z filmu „Interstellar” z 2014 r. (choć w tym przypadku można pisać raczej o tym, że scenarzysta Christopher Nolan naczytał się komiksów i to właśnie on wykorzystał pomysł Tiziano). Tak naprawdę zakończenie komiksu to zaproszenie do ciągu dalszego, swoiście reorientowanej kosmiczno-metafizycznej kabały.

Wydawnictwo Tore publikuje „Dylan Doga” w większym formacie niż wcześniej Egmont i oficyna ATY. Nie da się ukryć, że to właśnie w tej formule przyswaja się perypetie „Detektywa Mroku” optymalnie już z racji okoliczności „degustowania” ilustracji właśnie w zwiększonym formacie. Czy to udany komiks? Zdecydowanie i jak najbardziej. To znakomita odskocznia od komiksów z „trykotowymi bohaterami” ze stajni Marvel czy DC Comics. Komiks dający mnóstwo niekłamanej radości podczas zapoznawania się z tym tytułem. I – co więcej – można do tego tytułu z powodzeniem wrócić po jakimś czasie, aby znowu zagłębić się w opisywaną oniryczną fabułę.

A na tzw. marginesie pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że we względnie przewidywalnej przyszłości Wydawnictwo Tore pokusi się o kontynuowanie zapoczątkowanej przez polski oddział Egmontu serii „Nathan Never”.

 

Tytuł: „Dylan Dog: Alfa & Omega”

  • Tytuł oryginału: „Dylan Dog: Alfa & Omega”
  • Scenariusz: Tiziano Sclavi
  • Rysunki: Corrado Roi
  • Tłumaczenie z języka włoskiego: Jakub Łagoda
  • Wydawca wersji oryginalnej: Bonelli Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Tore
  • Data publikacji wydania oryginalnego: 1 czerwca 1987 r.
  • Data publikacji wydania polskiego: 2 października 2021 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 19 x 26 cm
  • Druk: czarno- biały
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 96
  • Cena: 24 zł


comments powered by Disqus