„Dylan Dog: Czarne jezioro” - recenzja
Dodane: 17-09-2021 21:11 ()
Wydawnictwo Tore nie ustaje w staraniach przybliżania polskiemu czytelnikowi kolejnych przypadków Dylana Doga. Tym razem wybór padł na dość współczesną przygodę z Detektywem Mroku. Czarne jezioro pochodzi bowiem ze zbiorku Maxi Dylan Dog i w oryginale ukazało się przed pięciu laty. Żonglowanie opowieściami z różnych okresów ich powstania pozwala przyjrzeć się bliżej ewolucji serii oraz urozmaica spojrzenie kolejnych autorów na tę kultową postać włoskiego komiksu.
Tym razem Dylan bez udziału swojego nieodłącznego druha Groucho wybiera się na prowincję. Zostaje wezwany do domu wziętej fotografki, która niedawno zapragnęła odpocząć od miejskiego zgiełku i wybrała malowniczą posiadłość z dala od betonowej dżungli. Idylla trwałaby pewnie w nieskończoność, gdyby nie seria dziwnych wydarzeń w domu z udziałem córki bohaterki – Grety. Dziewczynka ma wyimaginowanego przyjaciela, tworzy dziwne rysunki, a incydent podczas kąpieli nakazał troskliwej matce ściągnąć pomoc. Niewątpliwie aura tajemniczości rozchodzi się nad posiadłością, w której postanowiła zamieszkać kobieta z dzieckiem. Wydaje się, że wszystko powinno mieć racjonalne wytłumaczenie, a jeśli takowego nie ma, to do akcji wkracza Dylan Dog. Nie straszne mu przecież dziwne zagadki o podłożu paranormalnym.
Czarne jezioro już od pierwszych stron wydaje się mroczniejszą odsłoną przygód nieszablonowego detektywa. Brak Groucho wskazywałby, że nie będzie tu miejsca na choćby odrobinę typowego dla niego humoru, a gęsta, klaustrofobiczna atmosfera zagadkowej posiadłości w połączeniu z tajemnicą sprzed lat budują nieustanne napięcie. Twórcy starają się połączyć w jedno kryminał, opowieść grozy oraz rodzinną tragedię. Przez mylenie tropów i próbę utrzymania napięcia w kluczowych momentach nie wszystko skleja się idealnie, ale nie można odmówić autorom zabiegania o atencję czytelnika. Wyprawa Dylana za miasto – wydawałoby się prosta i szybka sprawa – zmienia się w ciąg niespodziewanych wydarzeń prowadzących do dawnych przewin, okolicznych przesądów, trupa wyciągniętego, ale nie z szafy. W pewnym momencie opowieść staje się mroczna i przytłaczająca, a Dylan rozpaczliwie walczy nie tyle o rozwiązanie zagadki, ile własne życie. Powoduje to, że emocje sięgają zenitu w kluczowym momencie, a fabularny twist nie rozczarowuje, tak samo jak gorzkie zakończenie.
Można mieć zastrzeżenia, że nie jest to typowa opowieść o Detektywie Mroku, a tym samym brak jej powtarzalnych i rozpoznawalnych elementów serii, ale należy mieć na uwadze, że to w miarę świeże spojrzenie na Dylana, przez co różniące się od jego starszych przygód, a jednocześnie charakteryzujące się nie zawsze lubianą, ale przykuwającą uwagę atmosferą osaczenia. Klaustrofobiczne rysunki w połączeniu z wylewającą się z kadrów czernią dopełniają rozprzestrzeniającego się błyskawicznie nastroju grozy. Nieme kadry chyba najintensywniej oddziałują na czytelnika, który może poczuć się nieswojo, jeśli właśnie czyta Czarne jezioro w niewielkim pomieszczeniu przy znikomym świetle. Ciarki na plecach gwarantowane. Operowanie czernią i perspektywą nadają historii tak potrzebnej osobliwej aury niepokoju i strachu.
Do wydania Czarnego jeziora nie ma się co przyczepić. Wydawnictwo Tore przygotowuje komiksy warte uwagi i dodatkowo z atrakcyjną ceną dla czytelnika. Dylan to solidna dawka emocji, horroru i kryminału. Zabójcza mieszanka, która przekłada się na popularność tej serii. Kolejne odsłony przygód Dylana niezmiennie pozostają jedną z ciekawszych alternatyw na naszym rynku. Nie ma więc co się ociągać, tylko sięgnąć po przygody Detektywa Mroku. Z pewnością się nie zawiedziecie.
Tytuł: Dylan Dog: Czarne Jezioro
- Scenariusz: Rita Porretto, Silvia Mericone
- Rysunki: Valerio Piccioni, Maurizio Di Vincenzo
- Przekład: Jakub Łagoda
- Wydawca: Tore
- Data publikacji: 30.06.2021 r.
- Okładka: miękka
- Papier: offset
- Druk: cz-b,
- Format: 190x260 mm
- Liczba stron: 96
- ISBN-13: 9788395804069
- Cena: 24 zł
Dziękujemy wydawnictwu Tore za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus