„Nieśmiertelny Hulk” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 18-10-2021 23:39 ()


Mimo że tzw. Sałata Marvela nie miał u nas szczęścia do swojej solowej serii, to jednak za sprawą przede wszystkim „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” doczekaliśmy się polskich edycji kilku ważnych realizacji z jego udziałem (by wspomnieć choćby „Niemy krzyk” Petera Davida i Dale’a Keowna). Swoje zapewne zrobił także chłodny odbiór zbioru „Hulk: Koniec i inne opowieści”, co przejawiło się brakiem w ofercie Egmontu właśnie tytułu z udziałem ponoć ulubionego herosa Stana Lee. Jak się jednak okazuje, do czasu.
 
Wraz z aktywowaniem linii „Marvel Fresh” nowe otwarcie stało się bowiem okazją do zmiany tego stanu rzeczy. Nieprzypadkowo, bo rozpisywana przez Ala Ewinga seria „Nieśmiertelny Hulk” zbierała niemal wyłącznie entuzjastyczne opinie. Oryginalny materiał był zatem kuszący i tym samym trudno dziwić się decyzji o uwzględnieniu tej serii w ramach wspomnianej chwilę temu linii. Tym bardziej że po - oględnie rzecz ujmując - nieprzesadnym powodzeniu okresu znanego jako All-New, All-Different Marvel oraz umiarkowanej recepcji przygód Amadeusa „Totalnie Odlotowego Hulka” Cho (zob. „Superbohaterowie Marvela” t. 85) powrót „uśmierconego” w toku II wojny domowej Bruce’a Bannera był przez wielu zagorzałych fanów tej marki z utęsknieniem wypatrywany. Vox populi, vox Dei i tym samym trawiony nieustannymi obawami fizyk jądrowy raz jeszcze wydobył się ze stanu wiecznego ukojenia. Do tego z bardzo mocnym przytupem.
 
Nieprzypadkowo, bo wywodzący się z Wielkiej Brytanii Al Ewing  to jeszcze jeden przykład autora, który dziecięco-młodzieńczą fascynację do konkretnej, komiksowej osobowości, miał sposobność „przekuć” już jako dojrzały twórca w fascynującą, popkulturową przygodę. Jak bowiem wspomina w posłowiu do niniejszego zbioru, ważnym dlań wydarzeniem było rozpoznanie kieszonkowego reprintu pierwszej, liczącej sobie ledwie sześć epizodów serii z udziałem właśnie Hulka. Biorąc pod uwagę, że ów protagonista był przez czytelników w Zjednoczonym Królestwie lubiany w sposób szczególny (dość wspomnieć, że na potrzeby tygodnika „Hulk Comics/The Incredible Hulk Weekly” twórcy tacy jak m.in. Brian Bolland, Dave Gibbons i David Lloyd rozrysowywali całkowicie oryginalne, wcześniej w Stanach niepublikowane historie) owo wspomnienie wydaje się wysoce prawdopodobne. Nie roztrząsając nadmiernie problemu czy przy okazji tej deklaracji mamy do czynienia z typową, marketingową grą czy też faktycznie szczerą konstatacją pewne jest, że wspomniany autor zdołał znaleźć „klucz” do tej postaci. Do tego na dwa sposoby.  
 
Po pierwsze znać inspiracje wzmiankowanymi, pierwszymi perypetiami Hulka, tuż po tym gdy doktor Banner został poddany wzmożonemu oddziaływaniu promieni gamma (o czym nieco więcej w 68 tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela”). Toteż podobnie jak przy okazji swojego debiutu także tutaj postnuklearny kolos staje się „sobą”  wraz z zapadnięciem zmierzchu. Nie da się ukryć, że owo dziedzictwo magazynów grozy takich jak m.in. „Journey into Mystery” ogólnie przełożyło się na dominującą nastrojowość tego przedsięwzięcia. Toteż Hulk jawi się tutaj także niczym nieokiełznany żywioł rodem z klasycznego horroru. Równocześnie Ewing skorzystał z przytrafiającej się okazji, by nadać powierzonej mu postaci autorskich rysów. To zresztą żadna nowość, bo perypetiom Zielonego Olbrzyma od zawsze towarzyszyła, określmy to umownie, ewolucyjna dynamika. Świetnie zresztą ujął to zjawisko Paul Jenkins, o czym mogli się przekonać także polscy czytelnicy („Superbohaterowie Marvela” t. 5). Toteż także w przypadku interpretacji Ala Ewinga Hulk jest na tyle swoiście „przetworzony”, że można śmiało mówić o jeszcze jednej inkarnacji tej postaci obok m.in. takich jego hipostaz jak szary Joe Fixit czy znany z „Mega Marvel” nr 1/1995 tzw. Profesor. Przy czym jest to osobowość bardzo „na serio”, przebiegle inteligenta i władna przejrzeć zamysły swoich adwersarzy. A do tego (o czym boleśnie przekonuje się m.in. znany z przygód Alpha Flight Sasquatch, a także podążający tropem Hulka Avengres) silniejsza niż kiedykolwiek.
 
Chciałoby się zatem rzec, że w przypadku tytułowego bohatera tej serii mamy do czynienia z jego wersją, jeśli nie optymalną to z dużym prawdopodobieństwem najbardziej niebezpieczną. Z drugiej strony szanowny pan scenarzysta nie traci z horyzontu także jego „drugiej połówki”. Stąd trafnie i przekonująco (a przy tym bez epatowania ckliwości) raz jeszcze ujęto tragedie człowieka inteligentnego i wrażliwego zarazem, który aż za dobrze zdaje sobie sprawę z nieobliczalność drzemiącego w nim monstrum. Nie gorzej zaprezentowano także osobowości z dalszych planów, w tym zwłaszcza podążającą tropem protagonisty dziennikarkę Jacqueline McGee oraz niejakiego Waltera Langkowskiego. Równocześnie mamy do czynienia z tak częstym w przypadku dziejów Hulka motywem drogi. Wszak zarówno przedstawiciele służb mundurowych, jak i aspiranci do roli tzw. poskramiaczy jego potęgi nie odpuszczają, przez co nieszczęsny Bruce Banner zmuszony jest do nieustanej ucieczki. To zaś uwarunkowanie serii zdecydowanie podsyca jej dramaturgię. Natomiast nieco pretensjonalne pobrzmiewają utyskiwania autora m.in. pod adresem zwolenników utrzymania legalnego dostępu do broni palnej, czyli standardowych „ciemnogrodzian” w horyzoncie postrzegania zwolenników tzw. nieubłaganego postępu. Na tle pozostałych wątków wspomniany pełni jednak funkcje co najwyżej odrobiny ideologicznego „pokostu”, tak mile widzianego we współczesnym Marvelu. Tym samym nie zaburza ogólnie udanej recepcji tego utworu.
 
Swój znaczący udział w osiągnięciu powodzenia tej realizacji mieli także zaproszeni do współpracy plastycy. Przede wszystkim dotyczy to Joe Bennetta (a właściwie Benedito José Nascimiento), brazylijskiego autora, który z powodzeniem odnajduje się w ramach poetki komiksu superbohaterskiego. Widać to zwłaszcza w sposobie kadrowania podkreślającym wagę danej chwili. Znać przy tym w jego realistycznej manierze stylistyczną zależność wobec rozwiązań stosowanych w swoim czasie przez Bryana Hitcha (w tym zwłaszcza przy okazji jego pracy nad „The Ultimates vol.1”), choć nie w aż takiej skali ujęcia szczegółów. Na pewno jednak świat kreowany uchwycony przez Benneta przepełniają umiejętnie uchwycone emocje oraz ekspresyjne sceny konfrontacyjne (w tym zwłaszcza prezentującego się bodajże lepiej niż kiedykolwiek Sasquatcha). Jako szczególną ciekawostkę w wymiarze plastycznym wypada potraktować epizod trzeci tej serii, w którym odnajdujmy swoisty hołd dla takich współautorów przygód Hulka jak Herb Trimpe i Sal Buscema.
 
Dodajmy, że za okładki wydania zeszytowego odpowiadał sam Alex Ross, którego przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa całkowicie zasadnie można byłoby określić przydomkiem swego czasu formułowanym pod adresem Johna Buscemy, tj. Michałem Aniołem komiksowego medium. Wielokrotnie dał on temu wyraz w oszałamiających wręcz swoją bardzo wysoką jakością realizacjach takich jak m.in. „Marvels”, „Sprawiedliwość” oraz „Kingdom Come. Przyjdź Królestwo”. Po kompozycjach powstałych za jego sprawą na potrzeby wspomnianej edycji znać, że niezmiennie oferuje on wizualną ucztę dla wszystkich czytelników ceniących sobie zarówno warsztatową biegłość, jak i ogrom talentu, którego Rossowi nie sposób odmówić. 
 
Tytułem podsumowania wprost przyznać trzeba, że mnogość pochwał, których nie szczędzą tej inicjatywie czytelnicy po obu stronach tzw. Wielkiej Wody, jest nieprzypadkowa. Al Ewing zdołał bowiem na nowo tchnąć fabularny „energon” w nieco już zaśniedziałą markę, nawiązując równocześnie do jej początków. I co najważniejsze wedle opinii dotyczących kolejnych odsłon „Nieśmiertelnego Hulka” przed nami jeszcze mnóstwo czytelniczych uniesień. Krótko pisząc: Hulk będzie bił!

 

Tytuł: „Nieśmiertelny Hulk” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Immortal Hulk vol.1: Or Is He Both?” oraz „Immortal Hulk vol.2: The Green Door”
  • Scenariusz (oraz posłowie): Al Ewing (gościnnie Jim Zub i Mark Waid)
  • Szkic: Joe Bennet, Lee Garbet, Paul Hornschemeir, Marguerite Sauvage, Gary Brown, Martin Simmonds,
  • Tusz:  Ruy José, Le Beau Underwood, Rafael Fonteriz
  • Kolor: Paul Mounts, Paul Hornschemeir, Marguerite Sauvage, Gary Brown
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego: Alex Ross
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Jacek Żuławnik (gościnnie Marek Starosta)
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 4 grudnia 2018 („Immortal Hulk vol.1: Or Is He Both?”) i 26 lutego („Immortal Hulk vol.2: The Green Door”)
  • Data publikacji wersji polskiej: 29 września 2021
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 16,8 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 244
  • Cena: 69,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano w seriach „The Immortal Hulk” nr 1-10 (sierpień 2018-luty 2019) i „Avengers vol.1” nr 684 (maj 2018).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus