„Rodzina z domku dla lalek” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 21-02-2021 17:35 ()


Mike Carey, obecnie podpisujący swe prace jako M.R. Carey, to przesympatyczny Brytyjczyk, który jak wielu jego pobratymców z sukcesem odnalazł się w amerykańskim komiksie. Pierwszym hitem jego autorstwa była seria Lucyfer, stanowiąca spin-off Sandmana Neila Gaimana. Ma on też na swoim koncie run w Hellblazerze (mój ulubiony) oraz serię The Unwritten - 2 x Egmont musisz! Carey odnajduje się również w prozie, czego przykładem są seria książek dark fantasy z Feliksem Castorem czy interesujące podejście do zajechanego przez popkulturę tematu zombie w powieści Pandora

Choć Vertigo już nie istnieje, to Carey wrócił do DC z komiksem bardzo w stylu starego, dobrego Vertigo. Rodzina z domku dla lalek ukazuje się w ramach DC Black Label pod szyldem Hill House Comics, linii horrorów pod kuratelą Joe Hilla. Jego z kolei możecie kojarzyć ze świetnej serii Locke & Key i powieści NOS4A2 czy Strażak oraz z tego, że prywatnie jest synem Stephena Kinga. HHC miało w założeniu prezentować nową jakość komiksowych horrorów. Wielkie słowa, które, choć nie do końca znalazły odzwierciedlenie w finalnym produkcie, nie powodują jednak, że komiks nie jest dziełem udanym. Bo jest.

Główną bohaterką jest Alice, wychowująca się w przemocowym domu  dziewczyna, która ucieka do otrzymanego domku dla lalek. Robi to dosłownie. Jej działania oraz sympatycznej rodziny, która zamieszkuje ów domek, odbiją się echem w przyszłości, jednocześnie stanowiąc echo wydarzeń sprzed wieków. Dostajemy tu wątek wielopokoleniowej grozy i być może to właśnie ten motyw znany choćby z Locke & Key urzekł Hilla w tym pomyśle. 

Fani horrorów poczują się w trakcie lektury jak w dom(k)u. Duża w tym zasługa rysunków, które były dla mnie sporą niespodzianką. Widząc na okładce nazwisko Petera Grossa, jeszcze przed odtworzeniem komiksu z grubsza wiedziałem czego się spodziewać. Gross współpracował już z Careyem przy wspomnianych wcześniej Lucyferze i The Unwritten, tymczasem to nie jego rysunki ukazały się mym oczom. Jak się okazało, Gross odpowiada za projekty plansz, ale faktycznym rysownikiem Rodziny z domku dla lalek jest Vince Locke. Prace tego ilustratora robią wrażenie ziejącą z nich grozą i gdyby Carey poszedł w swym scenariuszu w body horror, to nie mógłbym zasnąć, widząc jakim warsztatem operuje Locke. Są jeszcze niesamowite okładki Jessiki Dalvy, które po raz pierwszy w życiu sprawiły, że lalki wydały mi się przerażające i wzbudzające niepokój.

W dodatkach do komiksu znajdziecie pierwotną wersję historii, która w zmienionej formie przekształciła się w recenzowany komiks. Jedna z kwestii, choć ostatecznie nie została zrealizowana, wydaje mi się na tyle przerażająca na poziomie, jakim dotknęłaby Alice, że trochę mi przykro, że skoczyło się jedynie na pomyśle.

Carey, choć czerpie z klasyki gatunku to jednak dodaje do tego coś od siebie (geneza domku naprawdę wgryza się w umysł), tworząc solidny horror, jeden z lepszych, które ukazały się w ostatnich latach i taki, którego nie powstydziłoby się świętej pamięci Vertigo.

 

Tytuł: Rodzina z domku dla lalek

  • Scenariusz: M.R. Carey
  • Rysunki: Peter Gross, Vince Locke
  • Przekład: Paulina Braiter
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 20.01.2021 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 160 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-4901-4
  • Cena: 69,99

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus