„Zamek zwierzęcy” tom 1: „Miss Bengalore” - recenzja
Dodane: 07-01-2021 20:00 ()
Zeszły rok obfitował w komiksowe adaptacje prozy George'a Orwella. Dostaliśmy od wydawnictwa Jaguar Folwark zwierzęcy i Rok 1984, udane, zróżnicowane stylistycznie interpretacje dwóch najgłośniejszych tekstów pisarza. Marginesy wypuściły nie mniej satysfakcjonującą biografię Orwella pióra uznanego scenarzysty Pierre'a Christina. Na tym jednak nie kończy się zeszłoroczna, orwellowska obecność w świecie komiksów, bo dzięki inicjatywie wydawnictwa Taurus Media możemy cieszyć się również pierwszym tomem Zamku zwierzęcego autorstwa Xaviera Dorisona (scenariusz) i Félixa Delepa (rysunki), dzieła w oczywisty sposób nawiązującego do Folwarku zwierzęcego. Zamek zwierzęcy nie jest jednak artystyczną parafrazą, tylko próbą podjęcia polemiki z wymową dzieła Orwella, konstatacji, że dyktatura – w tej czy innej postaci – jest wirusem zdolnym zainfekować nawet najbardziej zdrowe, demokratyczne konstrukty społeczne.
Przystępując do pracy nad scenariuszem Zamku zwierzęcego, Xavier Dorison wyszedł od konstatacji, że dystopie Orwella, będąc celnymi i uniwersalnymi rozpoznaniami mechanizmów rządzących ustrojami totalitarnymi i autokratycznymi, w swojej diagnozie zatrzymują się na opisie "przebiegu choroby", nie wysuwając propozycji taktyk mogących pomóc w skutecznym zwalczaniu dyktatur. Jednym słowem pozbawione są pierwiastka nadziei. Oczywiście można zadać pytanie, czy ambicją pisarza było w ogóle dawanie tego typu rozwiązań i umieszczanie ich w tekstach swoich dzieł, co mogłoby osłabić ich wymowę i siłę rażenia. Jednak rzeczywiście, faktem bezspornym jest, że zarówno Folwark zwierzęcy, jak i Rok 1984 nie niosą ze sobą nadziei. A przecież, jak pisze we wstępie do Zamku zwierzęcego Xavier Dorison, historia świata pokazuje, że dyktatury i totalizmy upadają. Co więcej, nie zawsze odbywa się to poprzez krwawe, rewolucyjne zrywy - wielokrotnie zdarzało się, że mimo ofiar nie do uniknięcia, metody pokojowego oporu również przynosiły pożądany efekt. Xavier Dorison podaje za przykład, m.in. casus Polski (Solidarność, Wałęsa) czy Indii (Gandhi). Trudno nie uśmiechnąć się smutno, widząc te przykłady i dość łatwo podważyć naiwność tej tezy. Tym bardziej że Dorison poza Polską i Indiami, krajami nadal borykającymi się z różnego rodzaju nierównościami, przywołuje jeszcze przykłady przemian ustrojowych w Stanach Zjednoczonych (Martin Luther King) czy Republice Południowej Afryki, krajach słabo radzących sobie z wielobiegunowym rasizmem i rozwarstwieniem społecznym (wystarczy przeczytać „Hańbę” noblisty J. M. Coetzeego). Przymykając jednak oko na niepoprawny entuzjazm Dorisona, trzeba po prostu odnotować, że opis pokojowego procesu obalania dyktatury będzie stanowić główną oś fabularną komiksu, a postać Gandhiego patronować poczynaniom bohaterów Zamku zwierzęcego.
Pierwszy tom komiksu pomyślany tak samo, jak Folwark zwierzęcy jako bajka nosi podtytuł Miss Bengalore. Poznajemy w nim losy kotki o tym właśnie imieniu samotnie wychowującej dwoje kociąt. Miss B., jak nazywają ją inne zwierzęta, jest odpowiedzialna, pracowita, ale też spolegliwa. W sprawach bytowych pomaga jej gęś Marguerite. Zwierzęta zamieszkują opuszczony przez ludzi zamek, a ład społeczny (zwierzęcy?) zapewniają im idee republikańskie, chociaż de facto zwierzęta żyją w opresyjnej dyktaturze, na której czele stoi hedonistyczny prezydent, byk Silvio i pilnująca porządku, bezwzględna psia milicja. Za pracę w folwarku zwierzęta otrzymują zapłatę w postaci guzików, które mogą wymieniać na jedzenie. Wszelkie nieposłuszeństwo jest surowo karane, a najczęściej zasądzaną karą są wyroki śmierci wykonywane publicznie przy tzw. Palu Sprawiedliwości.
Zbliża się zima. Zapasy jedzenia się kurczą, głód zagląda zwierzętom w oczy. Gdy władza dziobem rzecznika - koguta dekretuje, że dzienne racje pożywienia ulegną zmniejszeniu, gęś Marguerite buntuje zwierzęta, by te przejęły kontrolę nad spichlerzem głównym. W trakcie rozróby psy zagryzają Margueritę i wiele innych zwierząt. Miss Bengalore zostaje bez opieki nad dziećmi, a musi pracować na budowie. Pomocną dłoń wyciąga do niej lowelas, królik César, który poza łamaniem króliczych serc ma także inne przymioty.
Pewnego razu na zamek przybywa wędrowny szczur, który prezentuje zwierzętom teatr cieni. Treścią sztuki jest bierny opór Gandhiego. Widać, że szczur mocno identyfikuje się z postacią Gandhiego – nosi łudząco podobne okulary do tych, które znamy z tysięcy podobizn Mahatmy. W wyniku dramatycznych zdarzeń szczur zostaje w zamku i przy pomocy królika oraz kotki zaczyna wdrażać w życie pokojowe strategie walki z dyktaturą.
Trzeba przyznać, że Xavier Dorison pomysłowo oparł fabularny szkielet Zamku zwierzęcego o fabułę Folwarku zwierzęcego, dość szybko puszczając bezpieczną dłoń genialnej inspiracji, proponując historię oryginalną i wciągającą. Zresztą, miał o tyle ułatwione zadanie, że w Folwarku mamy sytuację, w której zwierzęta są jedynie wyrazicielami idei i postaw, a nie pełnokrwistymi postaciami. Dorison wzbogacając scenariusz Zamku zwierzęcego o bohaterów posiadających wyraziste charaktery, wchodzących w pogłębione relacje wybrzmiewające na tle wiarygodnie, plastycznie zarysowanego świata, bardzo szybko uwalnia się spod cienia orwellowskiego klasyka. Jednak to, co najbardziej różni Folwark zwierzęcy od Zamku zwierzęcego to fakt, że Dorison udziela zwierzętom głosu: wkłada w ich pyski, ryjki i dzioby kwestie dialogowe, co bardzo pomaga w procesie budowania bohaterów. Nagle okazuje się, że jedne zwierzęta potrafią być dowcipne, inne zapalczywe, jeszcze inne dumne i obowiązkowe.
Fabuła Zamku zwierzęcego obfituje w gwałtowne zwroty akcji, dramatyczne wydarzenia, ale nadal wiernie trzyma się ogólnych założeń Folwarku zwierzęcego. Jeśli mogę pokusić się o pewnego rodzaju nadużycie, napiszę po prostu, że akcja komiksu po prostu rozgrywa się w uniwersum Orwella. Koniec końców, efekt tych scenariuszowych zabiegów jest taki, że przewracając ostatnią stronę komiksu, całym sercem kibicujemy udręczonym zwierzętom.
W sukurs opowieści Dorisona idą doskonałe rysunki Félixa Delepa. Trudno uwierzyć, że Zamek zwierzęcy to jego komiksowy debiut, gdyż ten francuski artysta może pochwalić się ponadprzeciętnym talentem i warsztatową biegłością. Co prawda, śledząc społecznościowe profile artysty, można natknąć się tu i ówdzie na poły żartobliwe utyskiwania Delepa, że sprofilował się jako „rysownik zwierzęcy”, ale widząc jego pracę wykonaną w omawianym komiksie, absolutnie nie ma potrzeby żałować, że właśnie w tym kierunku rozwinął swój talent. Wystarczy powiedzieć, że Félix Delep bez potrzeby uciekania się do „ludzkiego sztafażu” osiąga w Zamku zwierzęcym poziom ekspresji i wiarygodności postaci porównywalny z Juanjo Guarnido, artystą cenionym m.in. za animalistyczny kryminał Blacksad. Zwierzęta Delepa żywo gestykulują, robią miny, rozsadzają swoją energią klasycznie poukładane kadry komiksu. Miękkość kreski francuskiego rysownika przywodzi na myśl estetykę disnejowską, ale jego bohaterowie nie popadają w karykaturalne przerysowania, bliżsi są kształtami i zachowaniem swoim odpowiednikom ze świata zwierząt. Klimat opowieści, momentami dość okrutnej i bardzo realistycznej, raczej nie jest przeznaczony dla najmłodszych fanów komiksów, mimo wzbogacenia rysunków o ciepłe, nasycone kolory, za które odpowiedzialny jest Delep i Jessica Bodard.
Reasumując, Zamek zwierzęcy jest bardzo udanym komiksem, chociaż przyznaję, że widząc wyjściowy koncept miałem dość spore obawy, czy taki pomysł ma sens i szansę powodzenia. Okazało się, że były to obawy niesłuszne. Komiks duetu Dorison/Delep to kawał rzetelnie napisanej i kapitalnie narysowanej historii, z łatwo zapadającymi w pamięć bohaterami. Jedyny problem, jaki mam z tym komiksem, polega na tym, że nie jest on dziełem ukończonym, więc na kolejne tomy Zamku zwierzęcego przyjdzie nam poczekać, zbrojąc się (pokojowo) w cierpliwość.
Tytuł: Zamek zwierzęcy tom 1: Miss Bengalore
- Scenariusz: Xavier Dorison
- Rysunki: Felix Delep
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Wydawca: Taurus Media
- Data premiery: 2 września 2020 r.
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Format: A4
- Ilość stron: 72
- ISBN: 978-83-65465-55-9
- Wydanie: I
- Cena okładkowa: 50 zł
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus