„Orwell” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 11-05-2020 12:50 ()


W 70. rocznicę urodzin George'a Orwella otrzymujemy od wydawnictwa Marginesy album biograficzny poświęcony pisarzowi, za który odpowiadają Pierre Christin (scenariusz) i Sébastien Verdier (rysunki). Pierwszego z twórców polski czytelnik powinien doskonale kojarzyć, gdyż Christin to scenarzysta popularnej serii science fiction „Valerian” oraz współpracownik Enki Bilala, z którym napisał klasyczne albumy „Falangi czarnego porządku”, „Legendy naszych czasów” i „Polowanie”. Główny rysownik „Orwella” (bo jest tu ich więcej) nie jest natomiast w Polsce znany. Żadne z jego wcześniejszych prac nie doczekały się polskojęzycznych wydań, choćby poprzedzająca „Orwella”, wcześniejsza współpraca z Pierre Christinem, album „Rencontre sur la Transsaharienne”.

Siłą sprawczą komiksu poświęconego życiu i twórczości Erica Blaira (prawdziwe imię i nazwisko George’a Orwella) jest Pierre Christin. Uważny miłośnik komiksu nie powinien być tym faktem zdziwiony. Swoją długotrwałą fascynację twórcą „Folwarku zwierzęcego” Christin deklaruje w posłowiu komiksu, jak również w końcowym rozdziale komiksu noszącym tytuł „Po Orwellu”, gdzie jasno wskazuje orwellowskie tropy obecne w swojej twórczości. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że „Falangi czarnego porządku” są w prostej linii inspirowane hiszpańskim epizodem życia Orwella, a komiksowy reporter Jefferson Pritchard jest w dużej mierze alter ego autora „Roku 1984”. Można więc bez większego ryzyka stwierdzić, że praca nad biografią Orwella była dla Christina próbą zmierzenia się ze światem własnych przekonań politycznych, oscylujących wokół widmowego ideału socjalizmu z „ludzką twarzą” – postawy najbliższej chyba samemu pisarzowi.

Komiks „Orwell” to biografia napisana z pietyzmem, klarowna i przemyślana pod względem formalnym. Scenariusz dzieli opowieść na rozdziały, w których przebiegu Christin prezentuje takie kluczowe formacyjne momenty z życia Orwella, jak dzieciństwo, wchodzenie w dorosłość oraz życie pod pseudonimem - świadome i dojrzałe. Ostatni rozdział poświęcony jest spuściźnie Orwella i jego wpływie na czasy współczesne.

Oczywiście, jak zawsze w przypadku wszelkiego rodzaju biografii pojawiają się wątpliwości co do wyboru i sposobu prezentacji faktów, które mają budować zawsze subiektywną opowieść o danym autorze. „Orwell” nie unika tego typu wątpliwości, których źródłem mogą być aranżowane przez Christina dialogi i decyzja, by istotne postaci w życiu Orwella, jak pierwsza żona Eileen O’Shaughessy, zostały zredukowane do ról drugoplanowych wyrazicieli poglądów pisarza. Rzecz jasna, nie ma sensu czepiać się zamysłu artystycznego biografii, tym bardziej że Christin przyznaje w posłowiu, że świadomie stosował w scenariuszu elipsy chronologiczne, bo chciał przede wszystkim skupić się w komiksie na ewolucji poglądów politycznych twórcy „W hołdzie Katalonii”. Trzeba jednak odnotować, że taka decyzja rodzi wrażenie obcowania w komiksie z pewnego rodzaju sztucznością, gdy prawie każdy aspekt życiowej aktywności Orwella, włącznie z rekreacyjną przejażdżką konną w towarzystwie przyszłej żony, jest pretekstem do wygłaszania deklaracji światopoglądowych. George Orwell w ujęciu Pierre’a Christina nie mówi, on składa nieustanne deklaracje światopoglądowe, a uczłowieczać go mają liczne kiksy towarzyskie czy brak uwagi, który rodzi slapstickowe sytuacje. Warto o tym pamiętać i nie przywiązywać się zbytnio do żadnego innego bohatera poza Orwellem, bo ich losów nie będziemy, decyzją autora scenariusza, śledzić. Tak samo, jak nie będziemy kibicować Orwellowi w byciu tym wszystkim, co zapowiada podtytuł albumu, bo najważniejszy w komiksie jest żywioł polityczny. Wszystkie inne życiowe czy też osobowościowe wyróżniki składające się na fenomen Orwella są sygnalizowane w albumie pobocznie i deklaratywnie.

Nie znaczy to, że w przypadku komiksu „Orwell” można mówić o rzemieślniczej sztampie, bo jest to praca wysokich lotów, zdecydowanie coś, co wypada docenić i wręcz uznać za wzorzec do naśladowania. Kapitalne są plansze otwierające komiks, w których Christin wespół z Verdierem bawi się możliwościami wyboru stylu opowieści. Widać w tej zabawie kunszt scenarzysty, bez problemu panującego nad mechanizmami zawiązywania narracji, tym bardziej że nie są to popisy czysto formalne. Dzięki różnym hipotetycznie możliwym otwarciom Christin przybliża czytelnikowi rodowód Erica Blaira, a w wymiarze szerszym – opisuje stan posiadania Imperium Brytyjskiego w czasie poprzedzającym narodziny bohatera. W ogóle warto w ten sposób czytać „Orwella”, bo Pierre Christin jest twórcą bardzo świadomym, więc na poziomie meta komiks oferuje dużo satysfakcjonującej zabawy.

Nie będzie wielką przesadą, jeśli napiszę, że sposób budowania przez Christina opowieści opierającej się o ciągi scenek rodzajowych przypomina mi wzorzec, w jakim szlachetne mistrzostwo osiągnął Will Eisner. Za przykład niech posłuży kapitalna w swojej prostocie scena z rozdziału drugiego pokazująca sprzeczności natury Orwella, w tym konkretnym przypadku - ambiwalentne uczucia sympatii wobec drapieżników, jak i współczucia względem ich ofiar, czyli tak naprawdę sympatii wobec Imperium Brytyjskiego i współczucia względem krajów kolonialnych. W „Orwellu” owa sprzeczność pokazana jest przy pomocy zaledwie sześciu kadrów, w których pisarz rzutem kamienia odgania zasadzającego się na ptaka kota. I tyle. Niczego więcej dodawać nie ma potrzeby. Podobnych scen jest w komiksie dużo więcej, ale satysfakcję z ich „odczytywania” pozostawiam czytelnikom. Pokazuje to, jak biegle Pierre Christin posługuje się w myśleniu o końcowym kształcie dzieła komiksowego możliwościami, które daje słowo umiejętnie pracujące w obrębie kadru. Wyobrażam sobie, że rysownik Sébastien Verdier musiał mieć duże poczucie komfortu podczas prac nad albumem, wywiązując się ze swojego zadania rzetelnie. Trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia względem jego pracy, bo czarno-białe, realistyczne i bardzo szczegółowe rysunki po prostu referują kolejne etapy życia Orwella i w tej roli sprawdzają się dobrze. Dla przełamania stylistycznej monotonii Pierre Christin zaprosił do współpracy jeszcze kilku artystów, by ci zilustrowali partie komiksu, w których pojawiają się cytaty z wybranych dzieł Orwella. To bardzo sensowne i rzeczywiście wnoszące do albumu dużą dozę urozmaicenia. Ozdobą plansz z cytatami jest rysunek starego kumpla Christina, czyli Enki Bilala ilustrujący fragment tekstu z „Roku 1984”. Dla fanów artysty jest to niewątpliwa gratka.

Bardzo ciekawym dopełnieniem biografii Orwella jest wspomniany ostatni rozdział „Po Orwellu”, w którym Christin snuje opowieść o tym, jak współcześnie zawłaszczana jest pamięć i spuścizna autora „Folwarku zwierzęcego” przez różnej maści ugrupowania polityczne – zarówno prawicowe, jak i lewicowe oraz pokazuje, jak myśl Orwella, szczególnie ta z „Roku 1984” funkcjonuje w obszarze kultury popularnej.

„Orwell” Pierre’a Christina i Sébastiena Verdiera to bardzo solidnie opowiedziana i narysowana historia. Komiks wymyślony przez wytrawnego scenarzystę, klarownie rekapituluje losy i poglądy angielskiego pisarza. „Orwella” można z czystym sumieniem polecić osobom, które chcą poznać twórcę w trochę szerszym kontekście niż tylko jako autora szkolnych lektur. Znalazło się też w „Orwellu” miejsce na pewnego rodzaju złośliwość względem komiksu jako takiego. Okazuje się bowiem, że George Orwell nie cierpiał tej formy sztuki wydawniczej, a jego bardzo nieprzychylna opinia o komiksach przytoczona jest w treści „Orwella”. Może zmieniłby zdanie, gdyby przeczytał album poświęcony swojej osobie?

 

Tytuł: Orwell

  • Scenariusz: Pierre Christin
  • Ilustracje: Sebastien Verdier
  • Tłumaczenie Paweł Łapiński
  • Wydawca: Wydawnictwo Marginesy
  • Data publikacji: 08.04.2020 r.
  • Format: 225x297
  • Liczba stron: 140
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: cz-b
  • ISBN-13: 978-83-66500-13-6
  • Cena: 69,90 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Marginesy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus