„Flash” tom 6: „Zimny dzień w piekle” - recenzja
Dodane: 14-11-2019 21:30 ()
Wielbicielom herosów połączonych z Mocą Prędkości polski oddział Egmontu sprawił nielichą frajdę. Okazało się bowiem, że poświęcony im cykl przetrwał wiosenną kasację części tytułów publikowanych pod szyldem „DC Odrodzenia” i co najmniej dwa kolejne tomy – szósty i siódmy – doczekają się swoich polskich edycji. Nie da się ukryć, że w obliczu przedwczesnego pożegnania z całkiem udanymi tytułami takimi jak „Aquaman” czy „Wonder Woman” przedłużenie rynkowego bytu „Flasha” bardzo cieszy.
Także z tego względu, że odpowiedzialny za większość scenariuszy tego przedsięwzięcia Joshua Williamson snuje swoją interpretację losów Barry’ego Allena konsekwentnie i przekonująco. Nawet jeśli trudno uznać efekt jego pracy za hit choćby jednego sezonu to jednak nie sposób odmówić mu wysiłków na rzecz poszerzenia i tak rozbudowanych realiów kreowanych „Szkarłatnych Sprinterów” o kolejne elementy składowe. Z ich jakością bywa co prawda różnie (w przekonaniu piszącego te słowa przedobrzony wątek burzy Mocy Prędkości); niemniej przynajmniej cześć z nich udanie uzupełniło zastane przez Williamsona pomysły jego poprzedników pokroju m.in. Marka Waida („Flash: Urodzony Sprinter” w „Wielka Kolekcja Komiksów DC Comics” t. 25) oraz Francisa Manapula i Briana Buccellato („Flash: Cała naprzód!”).
Toteż także przy tej okazji nie omieszkał on sięgnąć po znaną i lubianą hanzę Łotrów, akurat w tym momencie rozwoju serii przetrzymywanych w więzieniu Iron Heights. Technologicznie zaawansowany zakład penitencjarny wydaje się odpowiednim miejscem dla permanentnie uciążliwych amatorów cudzego mienia i tym samym skutecznie neutralizującym ich poczynania. Kłopot w tym, że jedynie pozornie. Ponadto nietypowy dla tej grupy czyn Trickstera zdaje się swoistą zapowiedzią nowych reguł w ich aktywności. Równolegle Barry zmuszony jest także zmagać się z przesunięciem z dotąd zajmowanego stanowiska technika w laboratorium kryminalistycznym właśnie do Iron Heights. Jakby tego było mało, dają o sobie znać dwie bardzo ważne dlań osoby z jego przeszłości. Zwłaszcza druga z nich jest nie tylko istotna sama z siebie, ale także ze względu na niezbyt odległą perspektywę zainicjowanych przezeń wydarzeń, które wstrząsną posadami rzeczywistości dysponentów Mocy Prędkości.
Opowieść zaserwowana przez Williamsona z dużym prawdopodobieństwem raczej nie powalczy o miejsce w rankingach najbardziej udanych tytułów bieżącego roku. Niemniej jej walor stricte rozrywkowy jest znaczny i z takim nastawieniem warto rozpoznawać tę propozycję wydawniczą. Równocześnie daje się odczuć ambicję scenarzysty, by odcisnąć trwalsze piętno na perypetiach głównego specjalisty od prędkości uniwersum DC Comics. I – co więcej – znać sensowne prowadzenie fabuł właśnie z uwzględnieniem tej okoliczności. Można zatem mówić o co najmniej niezłych perspektywach dla rozwoju tego przedsięwzięcia. Do tego nie tylko w kontekście poszczególnych postaci, ale wręcz całokształtu mitologii „Szkarłatnego Sprintera”.
Jako że w mateczniku superbohaterstwa tytuł z przygodami Flasha okazał się jedną z najchętniej nabywanych realizacji w linii „DC Odrodzenie”, toteż w odróżnieniu od m.in. „Green Arrow” zachował on status dwutygodnika. To zaś wymusiło angaż większej liczby plastyków współpracujących z Williamsonem. A przyznać trzeba, że mamy tu całą ich czeredę, w tym autorów, którzy mieli już sposobność pozytywnie się wykazać przy współtworzeniu perypetii Flasha. Mowa tu m.in. o Scotcie Kolinsie, który w swoim czasie do spółki z Geoffem Johnsem odpowiadał za zwiększenie zainteresowania tą postacią (vide „Flash: Rogues”). Podobnie rzecz się zresztą ma w przypadku Howarda Portera, który z niemałym powodzeniem portretował Wally’ego Westa na kartach serii „JLA”. Swoje więcej niż tylko przysłowiowe trzy grosze dorzucił również Scott McDaniel („Green Arrow: Crowling Trough the Wreckage”), posługując się swoją trudną do zapomnienia quasi-animacyjną kreską. Zarówno wspomnianych, jak i pozostałą część zespołu plastyków aktywnych przy tym tytule raczej nie sposób byłoby uznać za tzw. żyjących klasyków. Trzeba jednak przyznać, że wykazali się oni pełnym profesjonalizmem, a przy okazji trafnie oddali tak istotną dla niniejszej serii tętniącą feerią barw dynamikę.
Na marginesie wypada nadmienić, że niniejszy zbiór dostępny jest w dwóch edycjach: standardowej z okładką zdobioną kompozycją w wykonaniu Barry’ego Kitsona i HI-FI oraz alternatywną wersją powstałą w ramach akcji „Polscy artyści rysują bohaterów DC Comics”. W tym akurat przypadku tegoż zadania podjął się znany ze współrealizowania serii „Biały Orzeł” Adam Kmiołek. Za jego to bowiem sprawą „Najszybszy Żyjący Człowiek” zyskał okazję, by w charakterystycznym dlań błyskawicznym tempie przemierzać poznańską starówkę.
W odróżnieniu od poprzedniego zbioru tym razem nie zabrakło zapowiedzi kolejnego. Do tego „Burza doskonała” przytrafi się fanom tego tytułu już niebawem, bo w grudniu. I zapewne to właśnie wówczas okaże się, czy polski czytelnik może liczyć na jeszcze więcej solowych przygód Barry’ego Allena, w tym zwłaszcza na ogół dobrze ocenianą historię „Flash War”.
Tytuł: „Flash” tom 6: „Zimny dzień w piekle”
- Tytuł oryginału: „Cold Day in Hell”
- Scenariusz: Joshua Williamson, Michael Moreci
- Szkic i tusz: Pop Mhan, Christian Duce, Howard Porter, Scott Kolins, Scott McDaniel, Mick Gray
- Kolory: Hi-Fi, Ivan Plascencia
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Kłoszewski
- Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 19 czerwca 2018 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 23 października 2019 r.
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Format: 16,7 x 25,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 144
- Cena: 39,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w dwutygodniku „Flash vol.5” nr 34-38 (luty-marzec 2018 r.) oraz „Flash Annual” nr 1 (marzec 2018 r.).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus