„Annabelle wraca do domu” - recenzja
Dodane: 24-07-2019 18:06 ()
Nikogo nie powinno dziwić, że twórcy uniwersum Obecności sięgnęli po raz kolejny po upiorną lalkę Annabelle. Wszak niskobudżetowe horrory przynoszą oczekiwane wpływy, mimo że nie zawsze pozostawiają po sobie dobre wrażenie. Pierwsza odsłona spin-offu Obecności koncentrowała się na historii, po której szmacianka zasiliła grono niebezpiecznych artefaktów w domu Warrenów. Z kolei w Narodzinach zła poznaliśmy genezę lalki na farmie Mullinsów. Trzecia odsłona powraca do momentu, w którym Warrenowie przejęli Annabelle i postanowili dołączyć ją do swojej kolekcji. Zamknąć na trzy spusty w miejscu, do którego postronne osoby nie mają wstępu. Nie bez przyczyny mówi się jednak, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Dla bohaterek niniejszej odsłony takowym jest bez wątpienia konfrontacja z siłami zła, o których nie mają pojęcia i nie wiedzą, jak im się przeciwstawić.
Epizod Warrenów jest tutaj zresztą tylko iskrą inicjującą bieg wydarzeń, miłym dodatkiem potwierdzającym spójność uniwersum. Małżeństwo zostawia w domu pod okiem opiekunki i bezwiednie również jej przyjaciółki swoją córką, która niebawem będzie świętować kolejne urodziny. Dziewczynka jest lekko przygnębiona, bo profesja jej rodziców – ogłaszających się jako etatowi demonolodzy – wywołuje strach, ale też posądzanie o szarlatanerię. I z takimi pogłoskami pociecha Warrenów musi się zmagać w szkole, co nie sprzyja budowaniu relacji z rówieśnikami. Nie mniej ciekawym aspektem jest nowa okoliczność, czyli przejawianie przez małą Judy mocy medium. Podobnie jak jej matka dziewczynka widzi więcej niż inni. I to nie tylko w swoim domu, ale również poza nim. Wieczór bez rodziców zaczyna się beztrosko, jednak z czasem przemienia się w koszmar, gdy jedna z opiekunek z premedytacją myszkuje w zakazanym pokoju i uwalnia ukrytego tam demona.
James Wan namaścił kilku kontynuatorów jego „potwornego” dziecka, które przyniosło mu sławę i tytuł wirtuoza współczesnego horroru. Niestety ani wcześniej John R. Leonetti, ani teraz Gary Dauberman nie wykorzystali w pełni danej im szansy. Pierwszy bez przekonania nakreślił opowieść otwierającą perypetie Annabelle, a drugi postanowił pokazać starcie trójki roztargnionych dziewczyn w domy pełnym przeklętych i demonicznych artefaktów z siłami zła, które zapewne Warrenowie mieliby kłopot okiełznać. Pomysł wydawał się nośny, bo w tym składziku z upiornymi przedmiotami wiele ma pasjonujące historie i może posłużyć za fabułę niejednego spin-offu. Annabelle swoje najlepsze pięć minut miała w obrazie Davida F. Sandberga, który postawił na grozę w najlepszym wydaniu, a nie bawił się w podchody wymieszane z na siłę wciskanym humorem. Tym bardziej że Dauberman trzon swojej opowieści osadził na stracie, żalu i obwinianiu się za śmierć bliskiej osoby. Lalka jest tu tylko instrumentem do pokazania uczuć jednej z bohaterek. Pomysł fajny, tyle że pokazany topornie i bez polotu. Dlatego też film domykający trylogię o demonie uwięzionym w lalce nie ma odpowiedniej siły rażenia. Jedna lub dwie sceny z nawiedzoną suknią ślubną czy wilkołakiem grozy nie czynią. To nie są już czasy, gdy podskakiwało się na kinowym fotelu, gdy coś pojawiło się znienacka czy przemknęło gdzieś na dalszym planie. W tym przypadku schemat jest niezmiennie taki sam, brakuje innowacji wprowadzającej horrory uniwersum Obecności na wyższy poziom. Annabelle wraca do domu ma nastrojową scenę otwierającą, później przez długi czas z ekranu wieje nudą, by pogonić trochę bohaterów po domu Warrenów w finale tej opowieści. Nie jest to szczyt marzeń miłośnika grozy, a już na pewno nie wykorzystuje potencjału demonicznej lalki.
Możliwe, że powód takiego stanu rzeczy jest błahy. Brak ciekawie nakreślonej historii – próba kontaktu ze zmarłym ojcem nieszczególnie wgniata w fotel, a pozostawienie ciężaru opowieści na głowie dziecka, również wymaga większego zaangażowania aktorów. Mckenna Grace nie powinna się wstydzić swojego występu, bo wypadła poprawnie, ale jak na horror to częściej na jej twarzy widnieje zażenowanie lub zdziwienie niż strach. Jej dwie opiekunki to typowe mięso armatnie – ktoś musi biegać bez ładu i składu, wrzeszcząc. I jest jeszcze chłopak, dobrze wyposażony – szkolne pośmiewisko i bezwzględny zapychacz fabularny. Innymi słowy, nie jest to groza, której szukacie.
Annabelle należy się zasłużony odpoczynek w jej szklanym więzieniu. James Wan szykuje kolejną Obecność tym razem tylko jako producent, więc pozostaje obawa, że kolejny z jego kontynuatorów (który ma na koncie słabe Topielisko. Klątwę La Llorony) może nie sprostać wyzwaniu. Niniejszy film został poświęcony pamięci Lorraine Warren, która odeszła w tym roku, dożywając sędziwego wieku i pozostawiając filmowcom sporo materiału do wykorzystania (jej mąż Ed Warren - jedyny świeckim demonolog uznawany przez Watykan - zmarł w 2006 r.). Oby kolejne produkcje realizowano z lepszym skutkiem.
Ocena: 6-/10
Tytuł: Annabelle wraca do domu
Reżyseria: Gary Dauberman
Scenariusz: Gary Dauberman
Obsada:
- Vera Farmiga
- Patrick Wilson
- Mckenna Grace
- Madison Iseman
- Katie Sarife
- Michael Cimino
- Samara Lee
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: Michael Burgess
Montaż: Michel Aller
Scenografia: Lisa Son
Kostiumy: Leah Butler
Czas trwania: 106 minut
comments powered by Disqus