„Topielisko. Klątwa La Llorony” - recenzja
Dodane: 14-05-2019 22:24 ()
Popularność horrorów sygnowanych nazwiskiem Jamesa Wana – jako reżysera czy producenta – spowodowała, że mamy wysyp przeróżnego rodzaju filmów grozy. Nie są to jednak tak dopracowane i przemyślane produkcje jak Obecność, a raczej tanie straszaki mające raz czy dwa sprawić, że widz podskoczy na fotelu albo serce zacznie bić mu mocniej na widok jakiegoś upiora znienacka objawiającego się na kinowym firmamencie. Nie ma co ukrywać, każdy chce wykorzystać modę na historię z dreszczykiem i wyrwać od spragnionego wrażeń odbiorcy parę złociszy. Topielisko. Klątwa La Llorony nie jest w tym przypadku żadnym wyjątkiem.
Krótki wstęp wprowadza na arenę wydarzeń zjawę z przeszłości, matkę, która potopiła swoje dzieci. Następnie zdając sobie sprawę ze swojego uczynku, pogrążyła się w dojmującej rozpaczy, a jednocześnie stała upiorem prześladującym dzieci w poszukiwaniu zastępstwa dla swojej rodziny. Główną bohaterką obrazu jest Anna, samotna matka pracująca jako dziecięcy kurator (taki paradoks), która jest świadkiem dziwnego zachowania jednej ze swoich podopiecznych. Wszystko wskazuje na to, że dzieciom może grozić krzywda ze strony niezrównoważonej matki. Prawda jest jednak całkiem inna, to La Llorona - upiór z meksykańskich legend ma już w swej mocy kolejną dwójkę ofiar. Następna w kolejce jest Anna i jej pociechy.
O produkcji Michaela Chavesa trudno powiedzieć, że jest oryginalna. Nie ma w niej nic nowatorskiego, a schematyczna fabuła oddzielna następujące po sobie sceny wyskokami upiornej zjawy. Niestety ani życie osobiste głównej bohaterki, ani tragedia La Llorona, która stała się jej przekleństwem, nie są atrakcyjnym elementem filmu. Topornie ogląda się przechodzenie od jednej fabularnej kliszy do drugiej. Nie pomagają w tym również mało znaczące dialogi i miałkie aktorstwo. Pierwsze skrzypce powierzono znanej z dalszego planu Avengers Lindzie Cardellini, która po prawdzie nie ma tutaj kompletnie nic do zagrania poza kilkoma wywrzeszczanymi kwestiami w obronie swoich dzieci. Produkcja nie wzbija się ponad średnią przeciętnych straszaków, a też pozwala sobie obrażać inteligencję widza. Postać ojca Pereza (Annabelle) stanowi również delikatną nić łączącą Topielisko. Klątwę La Llorony z uniwersum Obecności. Nawiązanie całkowicie niepotrzebne i psujące markę udanej serii grozy.
Topielisko. Klątwa La Llorony zawodzi na każdej linii, począwszy od pretekstowego i nieskładnie skleconego scenariusza tanich chwytów kina grozy opierających się na wyskakującym znienacka upiorze oraz amatorskim aktorstwie. Sens do zapomnienia lub omijania szerokim łukiem, jeśli ktoś nie dał się jeszcze złapać na nazbyt wiele obiecujący zwiastun.
Ocena: 2/10
Tytuł: „Topielisko. Klątwa La Llorony”
Reżyseria: Michael Chaves
Scenariusz: Mikki Daughtry, Tobias Iaconis
- Linda Cardellini
- Raymond Cruz
- Marisol Ramirez
- Patricia Velasquez
- Sean Patrick Thomas
- Tony Amendola
- Irene Keng
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: Michael Burgess
Montaż: Peter Gvozdas
Scenografia: Sandra Skora
Kostiumy: Megan Spatz
Czas trwania: 93 minuty
comments powered by Disqus