"Annabelle" - recenzja
Dodane: 15-10-2014 22:40 ()
Na plakacie promującym najnowszy horror ze stajni New Line Cinema (będącej częścią medialnej rodziny Warnera) widnieje napis Przed „Obecnością” była Annabelle. Nie będę ukrywał, że zeszłoroczny horror Jamesa Wana pozostawił po sobie jak najlepsze wrażenie, toteż nie dziwi chęć zarobienia dodatkowych złociszy na sprawdzonej marce. Z tą jednak różnicą, że nie pokuszono się o sequel, jak to często bywa w dobie kina grozy produkowanego taśmowo - co rok kolejna część, a zdecydowano się nietypowo na prequel/spin-off.
Na pewno jest to ciekawe rozwiązanie, które może stanowić przeciwwagę dla bezmyślnego mnożenia sequeli, jeżeli tylko filmowi decydenci nie pójdą na łatwiznę i nie zarzucą nas kilkoma podobnymi do siebie produkcjami-klonami. Należy pamiętać, że New Line Cinema specjalizuje się w horrorach – sławę wytwórni przyniósł wszak Freddy Krueger, którego krwawe przygody w kinie przerabiano już na wiele sposobów (czytaj: sequeli, remake’ów). W planach znajdują się trzy spin-offy „Obecności”, z czego dzieło Johna R. Leonettiego (terminował u Wana jako zdjęciowiec) zadebiutowało w kinach jako pierwsze.
Fabuła „Annabelle” skupia się na lalce, która zaliczyła mały, acz istotny epizod w „Obecności”. Tutaj poznajemy wcześniejsze losy demonicznej szmacianki, z dość klarownym nawiązaniem do sceny rozgrywającej się w dziele Jamesa Wana. Zanim zabawka zasiliła okazy w silnie strzeżonej piwnicy Warrenów, trafiła pod strzechy młodego małżeństwa – Mii (nomen omen portretowanej przez aktorkę imieniem Annabelle) i Johna. Będąca entuzjastką nietypowych lalek, Mia zostaje obdarowana przez swego męża kolejną z nich. Staje się ona z marszu ozdobą jej bogatej kolekcji. Nie pozostaje już nic tylko czekać na narodziny upragnionego potomka. Jednakże pewnej nocy spokój małżonków mąci niespodziewany atak satanistów. Mimo że udaremniony zostaje przez szybką interwencję policji, na trwałe odciska piętno w psychice młodej kobiety. Postanawia ona pozbyć się lalki, która została zbrukana krwią jednej z napastniczek, o wdzięcznym imieniu Annabelle. Jak się z czasem okazuje, członkom okultystycznej sekty udało się przywołać demona, który upatrzył sobie ofiarę w postaci nowo narodzonego dziecka Mii.
W przypadku podobnych forteli stosowanych w kinie grozy, wciąż aktualna pozostaje stara zasada, że nie każdy obiecujący drugoplanowy występ można przekuć w zajmujący, oddzielny film. Rola Annabelle w „Obecności” była upiornym rekwizytem potęgującym i tak zagęszczoną atmosferę grozy dzieła Wana. Stanowiła dodatkowe, paranormalne zagrożenie, które w kluczowym momencie nie pozwalało napięciu opaść, a wręcz przeciwnie, nad wyraz nasilało uczucie niepokoju. Jej solowy występ nie wypadł już tak dobrze. Początek obrazu skupiający się na genezie demona jest nadto rozwleczony – wszyscy spodziewamy się, że stanie się coś złego, ale emocje zdążą opaść dwukrotnie nim autor zdecyduje się widza poważnie nastraszyć. Historia małżeństwa to taka trochę nieudana kalka z „Dziecka Rosemary” połączona ze stylistyką z „Naznaczonego”. Nic dziwnego skoro za zdjęcia w tamtym obrazie odpowiadał właśnie John R. Leonetti, reżyser „Annabelle”. W obu przypadkach mamy do czynienia z siłami nieczystymi, które kuriozalnie są do siebie bardzo podobne, lubią skradać się po suficie i czyhają na dusze niewinnych.
Poza scenografią stylizowaną na lata sześćdziesiąte oraz dwoma scenami wywołującymi tak bardzo oczekiwany dreszczyk emocji, „Annabelle” powiela chwyty i rozwiązania stosowane we wcześniejszych dziełach spółki Wan i Leonetii. Potencjał upiornej zabawki nie został dostatecznie wykorzystany, a szkoda. Można było strącić z najwyższego stopnia podium wyświechtaną przez liczne sequele laleczkę Chucky. Niestety na razie pozostaje ona bezkonkurencyjna. Może za porażkę odpowiada zbyt pochopna i błyskawiczna realizacja filmu? Może należało pozwolić tej historii poleżeć, dojrzeć w szufladzie i nakręcić ją za rok, a nawet dwa? Zobaczymy czy kolejny spin-off (jeśli powstanie) wynagrodzi nam to małe rozczarowanie.
5/10
Tytuł: "Annabelle"
Reżyseria: John R. Leonetti
Scenariusz: Gary Dauberman
Obsada:
- Annabelle Wallis
- Ward Horton
- Tony Amendola
- Alfre Woodard
- Kerry O'Malley
- Brian Howe
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: James Kniest
Montaż: Tom Elkins
Scenografia: Douglas Cumming
Kostiumy: Janet Ingram
Czas trwania: 94 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus