„Bug” księga 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-06-2018 22:19 ()


U schyłku poprzedniego stulecia z różnych stron słyszeć się dało jakoby „(…) Bilal się skończył”. Faktycznie mniej więcej w tym samym czasie aktywność twórcy „Trylogii Nikopola” wyraźnie zmalała. Z czasem okazało się, że owa domniemana „niemoc twórcza” spowodowana była aktywnościami w innych niż komiks dziedzinach sztuki oraz poszukiwaniem środków na realizacje upragnionej przezeń adaptacji filmowej wspomnianego dokonania. Jednakowoż jeszcze przed rozpoczęciem nowego millenium (a konkretnie w roku 1998) w wielkim - acz nie przez wszystkich docenionym - stylu powrócił on na komiksowy firmament. W kolejnych latach okazać się miało, że tzw. „Tetralogia potwora” to ledwie wstęp do dalszych prac tego nieprzypadkowo cenionego autora.

„Animal’z”, „Julia & Roem” oraz „Kolor powietrza” wykazały, że Bilal nie tylko nie traci formy, ale wręcz wykazuje znamiona twórczej „eksplozji”. Znać było przy tym przemożną chęć rozpoznania obszarów plastycznych, ku którym wcześniej „zapuszczał” się co najwyżej incydentalnie. Mowa tu o technice pasteli, po części użytkowanej przezeń przy okazji realizacji konkluzji Trylogii Nikopola, tj. „Zimnego równika”. O ile jednak owa technika była w tym przypadku uzupełnieniem szerszej gamy w operowaniu barwami, o tyle późniejsze swoje utwory Bilal wykonał właśnie pastelami. Sposób ich użytkowania ewoluował  w jego wykonaniu niemal z każdym kolejnym utworem – czy to w zakresie zastosowanego „podobrazia”, czy też eksperymentowania z monochromatyczną paletą kolorów. W otwierającym nowy autorski cykl albumie „Bug” mistrz europejskiego komiksu (określenie bynajmniej nie na wyrost) kontynuuje ten kierunek swojego rozwoju. Stąd miast wyraziście nakreślonych form porównywalnych z zawartością kadrów w „Targach nieśmiertelnych” tudzież rozrysowanymi przezeń krótkimi formami prezentowanymi niegdyś w magazynie „Świat Komiksu” (m.in. w numerze 29) znowu jako „budulca” rzeczywistości kreowanej zdecydował się on użyć wzmiankowanej techniki. Przy czym nie zrezygnował całkowicie z uwzględniania konturu, niemniej skala wrażeniowości w ujmowaniu przestrzeni, w której umieścił uczestników swojej opowieści, jest zdecydowanie większa niż w przypadku przywołanych nowelek czy wczesnych „Legend naszych czasów”.

Fabuła natomiast, jak przystało na tego twórcę, przesadnym optymizmem nie epatuje. Mamy bowiem do czynienia z jeszcze jedną ponurą wizją przyszłości, w której uzależniona od wszechobecnej informatyzacji ludzkość zmuszona jest zmierzyć się z kolapsem technologicznym, który pozbawia się ją udogodnień sfery cyfrowej. Stąd zresztą tytuł tego cyklu oznaczający w informatycznej nowomowie „(…) błąd oprogramowania, powodujący jego niewłaściwe działanie”. Tak się bowiem złożyło, że 13 grudnia 2041 r. dochodzi do zniknięcia całości zasobu światowej sieci informatycznej. Tymczasem na ówczesnym etapie rozwoju ludzkości sieć to de facto zdigitalizowany „krwiobieg” ludzkości, bez którego nie sposób wyobrazić sobie dalszego funkcjonowania. Stąd nasilający się chaos oraz dojmujący lęk, z którym zmuszeni są borykać się nie tylko „zwykli” przedstawiciele ziemskich społeczeństw, ale też zarządzający nimi przywódcy. Można zatem rzec, że przysłowiowa suma wszystkich strachów z okresu oczekiwania na zapowiadaną przez co poniektórych aktywację tzw. pluskwy milenijnej, doczekała się spóźnionej o przeszło cztery dekady realizacji. To zresztą niejedyny kłopot mieszkańców zachodniej Europy. Ta bowiem silnie rozwarstwiona ekonomicznie stopniowo staje się integralną częścią strefy oddziaływania cywilizacji islamu. Stąd symboliczna „Skała Tarika” (tj. Gibraltar) znowu znalazła się w rękach muzułmanów i tym samym spełnił się czarny sen tzw. oszołomów i ciemnogrodzian, w swoim czasie ostrzegających przed niekontrolowanym napływem wyznawców doktryny Mahometa. Względnie prędko uwaga czytelnika zostaje przekierowana na osobę Kamerona Obba, pilota wchodzącego w skład misji powracającej z Marsa. Wiele wskazuje, że to właśnie ów jedyny żyjący członek tej załogi okazać się może kluczem do rozwikłania zagadki globalnego kolapsu.  

Pozornie Bilal nie zaproponował nic nowego, bazując na sprawdzonych przezeń motywach. Znowu zatem – podobnie jak wcześniej w przypadku Nikopola – mamy do czynienia z protagonistą na swój sposób wyalienowanym, a zarazem poszukiwanym przez najważniejsze ośrodki władzy na Ziemi. Z kolei realia przyszłości analogicznie do innych „światów” Bilala dalekie są od swego czasu pożądanych przez twórców Złotej Ery science fiction spełnionych, scjentystycznych utopii. Znacznie im bowiem bliżej do pesymistycznych prognoz co do pogłębiającej się dehumanizacji ludzkości w efekcie uzależnienia od w równym stopniu zaawansowanych co i przytłaczających technologii. Toteż nieprzypadkowo mieszkańcy roku 2041 r. w większym stopniu zachowują się niczym biologiczne automaty z „10 w skali Richtera” Arthura C. Clarke’a i Mike’a McQuaya niż pełnowymiarowi ludzie, żyjący własnym miast wirtualnym życiem. Znowu ciśnie się refleksja: „Gdzież tu oryginalność?”. Wszak wspomniana odmiana literackiej fantastyki regularnie dostarcza coraz to nowe warianty dystopii. A jednak zdolność Bilala do generowania dojmująco przygnębiającej aury beznadziei nadal nie ustępuję jego dokonaniom z czasów, gdy tworzył/współtworzył swoje najbardziej znane utwory. Co więcej, uzupełnioną przez na ogół niespotykaną w nich wcześniej (poza „Eksterminatorem 17” do scenariusza Jeana-Pierre’a Dionneta) z trudem kamuflowaną ironię. Wygląda bowiem na to, że oceniając stan współczesnej cywilizacji oraz kierunków jej rozwoju Bilal, oglądnie rzecz ujmując, daleki jest od entuzjazmu.

Księga pierwsza nowego cyklu Enkiego Bilala to zdecydowanie więcej niż tylko zarys rzeczywistości kreowanej, wstępna ekspozycja głównego bohatera oraz osobowości dalszych planów, a także zarys wiodącej intrygi. To pełnoprawna komiksowa dystopia (choć zarazem z otwartym zakończeniem), przejaw trafnie zasygnalizowanych obaw w kontekście zagrożeń dla rozwoju społeczeństw zinformatyzowanych. Do tego po mistrzowsku zilustrowana. Reasumując: król bynajmniej nie jest nagi.

 

Tytuł: „Bug” księga 1

  • Tytuł oryginału: „Bug, livre 1”
  • Scenariusz i rysunki: Enki Bilal 
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Casterman
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 22 listopada 2017
  • Data publikacji wersji polskiej: 17 maja 2018
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 32 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 88
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus