„Vasco – wydanie zbiorcze” księga 2 - recenzja
Dodane: 19-12-2017 22:21 ()
Długo - bo aż rok - przyszło czekać na kontynuację losów Vasco Baglioniego, XIV-wiecznego obieżyświata gustującego w bizantyjskich porfirogenetkach. Oczekiwany album nie zawodzi. Autor cyklu Gilles Chaillet nie oszczędzał się, a efekty jego zaangażowania mówią same za siebie. Znowu mamy do czynienia z przysłowiową koronkową robotą. Do tego zarówno w wymiarze fabularnym, jak i wizualnym. Ponadto rozmach terytorialny zebranych tu opowieści jest jeszcze większy, niż w poprzedniej księdze, dzięki czemu czytelnicy mają okazję, by wraz z bohaterami serii odwiedzić rozległe przestrzenie Azji i Europy: od małoazjatyckiej Kapadocji po frankońską Norymbergę, by znów powrócić do rozdrobnionej politycznie Italii.
Pierwsza z zebranych tu opowieści („Nocna straż”) to niejako kontynuacja ostatniej opowieści z poprzedniej księgi („Bizantyjka”). W efekcie porozumienia zawartego pomiędzy konstantynopolitańskim dworem a rosnącymi w siłę Turkami osmańskimi urodziwa Zofia, córka cesarza Mateusza Kantakuzena, zostaje przyrzeczona za żonę wodzowi tej społeczności w osobie Orhana. Owo małżeństwo ma przypieczętować sojusz pomiędzy borykającym się z licznymi problemami Bizancjum a dynamiczną strukturą coraz śmielej poczynających sobie turkmeńskich koczowników. Toteż Zofia zostaje wyekspediowana na spotkanie przyszłemu małżonkowi. W jej asyście znalazło się miejsce zarówno dla Vasco, jak i jego brata Lorenzo. Sytuacja jest o tyle kłopotliwa, że pomiędzy pierwszym z braci a porfirogenetką zawiązała się zażyłość zdecydowanie wykraczająca poza klasycznie pojmowaną relację przyjacielską. Racja stanu nie pozostawia jednak młodym pola manewru. Myliłby się jednak ten, kto po „Straży nocnej” spodziewa się typowego melodramatu. Oto bowiem wędrowcy natykają się na ukrytą pośród pieczar i wzgórz enklawę potomków francuskich uczestników II Wyprawy Krzyżowej (1147-1149), których istnienie dotąd pozostawało w tajemnicy. Równocześnie dają o sobie znać Mongołowie, niegdysiejsi pogromcy bagdadzkiego Kalifatu Abbasydów (1258), których chanowie nadal wykazują ambicje odgrywania istotnej roli w rejonie Bliskiego Wschodu.
„Baronowie” to nieco odmienna, acz również niepozbawiona wątków politycznych opowieść z udziałem przedstawicieli wpływowej rodziny Hohenzollernów. Co prawda wielka przyszłość dopiero przed nimi (przypomnijmy, że to właśnie jej potomkom udało się przeobrazić Brandenburgię i Prusy Książęce w budzącą postrach monarchię pruską, a z czasem doprowadzić do zjednoczenia Niemiec pod swoim berłem); niemniej już na etapie XIV w. pełnili oni funkcję cesarskich burgrabiów Norymbergi, istotnego ośrodka administracyjnego na terenie Frankonii. Jak się okazuje zarządca tej domeny, Fryderyk V, boryka się z mroczną tajemnicą, której nie zamierza ujawnić nawet najbliższym doradcom. Tytułem zdawkowego wyjaśnienia wiele wspólnego z owym kłopotem mają jego nadpobudliwi synowie, Rudolf i Fryderyk, którzy miast zgłębiać arkana władzy, wyraźnie skłaniają się ku rozrywkom uważanym naonczas za dziedzinę osób dobrze urodzonych. Vasco, który przebywa właśnie w Norymberdze jako plenipotent swego wpływowego wuja, decyduje się odnaleźć w roli skądinąd znanego brata Cadfaela i zgłębić ową frapującą go zagadkę. Nawet jeśli ciekawość sprowadzić może nań problemy, przy których zbledną frasunki burgrabiego.
Z kolei w „Mrokach nad Wenecją” główna intryga charakteryzuje się jeszcze większym ciężarem gatunkowym. A to z tego względu, że rozgrywa się ona na tle walki o wpływy pomiędzy możnymi rodami adriatyckiej republiki, która na ówczesnym etapie wciąż odgrywa rolę dominującej siły we wschodniej części Morza Śródziemnego. Ważą się zatem losy wojny lub pokoju pomiędzy wspomnianą republiką a konkurującą z nią Genuą. W innym wariancie niewykluczony jest konflikt z Osmanami, którzy już kilkanaście lat wcześniej opanowali Półwysep Gallipoli i sukcesywnie poszerzali swoją strefę wpływów po europejskiej stronie Morza Egejskiego. Doża Marin Falier zdecydowanie skłania się ku pierwszej z wymienionych opcji, czym wzbudza wściekłość swoich politycznych oponentów zasiadających w Szacownej Radzie Dziesięciu, kolegium zarządzającym sprawami kupieckiej republiki. Vasco natomiast zmuszony jest borykać się z polującymi nań osobnikami zaprzysiężonymi w spisku pod nazwą „cavallieri della pace”, którym nie na rękę jest finansowe wsparcie zadeklarowane weneckiemu doży przez stryja tytułowego bohatera.
Można zaryzykować twierdzenie, że ów zbiór to niejako przegląd w pigułce standardów uprawiania polityki w XIV-wiecznej Europie. Pod wpływem wczesnorenesansowego przewartościowania i wygenerowanego tym sposobem skrajnego pragmatyzmu, idea civitas christiana, jedności chrześcijan w obliczu na ogół wrogiego jej świata muzułmańskiego i często pogańskich przedstawicieli cywilizacji Wielkiego Stepu, powoli odchodzi do przysłowiowego lamusa. Przynajmniej część Wenecjan nie ma nic przeciwko zawarciu przymierza z wyznającymi islam Osmanami, a bądź co bądź chrześcijański basileus (z grec. „król” – bo tak zwykli się tytułować od czasów cesarza Herakliusza monarchowie rezydujący w Konstantynopolu) nie waha się wydać za ich władcę własnej córki. O próbach oswobodzenia okupowanej przez Mameluków Ziemi Świętej wspominają co najwyżej najbardziej narażeni na muzułmańską ekspansję władcy Cypru z dynastii Lusignan oraz kooperujący z nimi Joannici. W tym czasie włoskie republiki starają się dogadywać z islamistami i tym samym czerpać pełnymi garściami z pośredniczenia w handlu lewantyńskim. W tym kontekście Vasco może być rozpatrywany jako swoisty agent wpływu lombardzkich domów bankowych dążących do maksymalnego poszerzenia zasięgu swego oddziaływania. Na pewno trudno byłoby uznać go za wzorcowego chrześcijanina, jako że ta religia w jego życiu (jak również towarzyszy jego przygód) odgrywa rolę porównywalną do obowiązkowo zlaicyzowanego bywalca stypendiów w ramach programu „Socrates-Erasmus”. To zresztą immanentna cecha tej serii, łatwo uchwytna także w poprzedniej jej księdze, wedle której chrześcijaństwo, istotny przecież element codzienności wieków średnich oraz epoki wczesno-nowożytnej, tutaj zostało sprowadzone do kunsztownie ujmowanej w tle dekoracji, bez praktycznego wpływu na sztucznie „zdechrystianizowaną” rzeczywistość. Liczy się tylko owo znane z premierowego albumu tej serii „złoto i żelazo” zapewniające wpływy i dominacje lichwiarskich potentatów.
Przynajmniej częściowo ową programową ahistoryczność uwarunkowaną, nazwijmy to umownie, ideologią republikańską dążącą do wyrugowania chrześcijaństwa także z kultury popularnej (bądź też uczynienia z przedstawicieli kleru tzw. czarnych charakterów tak jak miało to miejsce w serii „Ramiro” czy albumie „Hieronim Bosch”) rekompensują wartkie, gęste od intryg i zawirowań fabuły w których, podobnie jak w innych klasycznych utworach powstałych w zbliżonym okresie (by wspomnieć „Comanche” i „Blueberry’ego”), nie ma miejsca na zbędne dłużyzny i „wypełniacze”, którym karmią swoich czytelników autorzy m.in. „Szklanych Mieczy” oraz „Fechmistrza”. Mnogość postaci i często zmieniających się scenografii korzystnie świadczy o twórczym zapale Chailleta, który starań nie szczędził także przy realizacji warstwy plastycznej swojej sztandarowej serii. Jak zwykle w jego przypadku skala dokładności rozrysowywanych przezeń architektonicznych obiektów ma pełną szansę, by przyprawić o zawrót głowy zarówno znawców średniowiecznego budownictwa, jak i wrażliwych na ten składnik świata przedstawionego czytelników. Przy czym znowu daje o sobie znać osobliwa, acz prawdopodobnie w pełni zamierzona rezygnacja z użytkowania perspektywy powietrznej. Biorąc jednak pod uwagę, że perypetie Vasco rozgrywają się w okresie tzw. trecento, tj. kiełkującego renesansu, w którego trakcie nowe metody stosowane zarówno we freskach, malarstwie sztalugowym, jak i miniaturach miały ulec radykalnej zmianie za sprawą zastosowania m.in. wspomnianego rodzaju perspektywy, można zaryzykować twierdzenie, że taka właśnie maniera wydaje się w tym przypadku adekwatna. Tym bardziej że dzięki temu jest okazja, by przyjrzeć się cyzelowanym detalom m.in. rodowego zamku Hohenzollernów, weneckiej Bazyliki św. Marka, wnętrz niszczejących świątyń w niegdyś bizantyjskiej Kapadocji czy pomieszczeń ówczesnych skryptoriów. Wszystko to zostało oddane z podziwu godną pieczołowitością i znajomością ikonografii z epoki. W wymiarze fabularnym zaskakiwać natomiast może łatwość, z jaką Vasco natyka się na istotne z historycznej perspektywy osobowości. Fryderyk V Hohenzollern, Orhan, Petrarka – to tylko niektórzy spośród całkiem licznego ich grona.
Zgodnie z dobrymi tradycjami wydań zbiorczych takich serii jak „Valerian”, „Storm” czy „Bruce J. Hawker”, także w niniejszej publikacji odnajdujemy liczne dodatki uzupełniające zebrane albumy. Znajdziemy tu zatem nie tylko refleksje dotyczącą systemu monetarnego w czasach Vasco, ale też jednoplanszowy komiks, w którym obok uwspółcześnionego bohatera cyklu udziela się także jego twórca.
Tytułem podsumowania: kolejny klasyk, który wciąż ma pełną szansę, by raz za razem „uwodzić” coraz to nowych czytelników.
Tytuł: „Vasco – wydanie zbiorcze” księga 2
- Tytuł oryginału: „Vasco – intégrale – Livre 2: Les sentinelles de la nuit, Les barons, Ténèbres sur Venise”
- Scenariusz i rysunki: Gilles Chaillet
- Kolory: Chantal Defachelle
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej (w tej edycji): Dargaud-Lombard
- Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
- Data publikacji wersji oryginalnej (w tej edycji): maj 2009 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 11 grudnia 2017 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 21,5 x 29,5 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 160
- Cena: 99,90 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w osobnych albumach: „Les sentinelles de la nuit” (styczeń 1986), „Les barons” (styczeń 1987) i „Ténèbres sur Venise” (październik 1987).
Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus