„Valerian i miasto tysiąca planet” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Redakcja

Dodane: 15-12-2017 11:30 ()


Wysokobudżetowe i adresowane do szerokiego grona odbiorców kino science fiction ma się obecnie całkiem nieźle. Jednak nie sposób nie zauważyć, że serwowane filmy to produkcje raczej kameralne, skupiające się wokół wąskiego grona bohaterów ulokowanych w stosunkowo niewielkiej fikcyjnej przestrzeni obrazu („Life”, „Pasażerowie”, „Obcy – Przymierze”). Nie może również umknąć uwadze fakt, że większość filmów SF, jakie zawiały do polskich kin to kontynuacje („Blade Runner 2049”, „Gwiezdne Wojny – Ostatni Jedi) lub reimaginacje znanych filmowych opowieści (Ghost in the Shell”). Dawno na ekranach polskich kin nie zawitała produkcja, którą można by określić jako niezależną space operę wolną od filmowych zobowiązań i rozmaitych kanonów. O zapełnienie tej luki postarał się Luc Besson, człowiek, który już raz dokonał podobnego wyczynu, kreując tętniący życiem świat „Piątego Elementu”. Czy udało mu się powtórzyć sukces?

W kwestii fabuły „Valerian i miasto tysiąca planet” mają wszystkie cechy dobrej, awanturniczo-przygodowej space opery – jest więc międzyplanetarny i międzygatunkowy konflikt oraz militarno-polityczna intryga, która staje się udziałem przedstawicieli rozmaitych ras. Wszystko to zostało oczywiście osadzone w niezwykle barwnych i egzotycznych lokacjach odzwierciedlających różnorodność przedstawionych na ekranie kosmitów. Nie brak również akcji, w której równie istotną rolę co bohaterowie odgrywają futurystyczne gadżety, jakie do dyspozycji oddano bohaterom. „Valerian” może pochwalić się dobrą strukturą i tempem, umiejętnym przeplataniem akcji z wątkami dramatycznymi i humorem. Akcja dzięki interesującym pomysłom przykuwa uwagę i angażuje widza, humor jest nienachalny i strategicznie umieszczony tam, gdzie go potrzeba, a intryga wciąga pomimo tego, że bywa momentami przewidywalna. W zasadzie jedyne co mógłbym zarzucić recenzowanej produkcji to stosunkowo mały, w porównaniu do reszty filmu, finał. Po szalenie efektownych i oryginalnych sekwencjach finałowa konfrontacja sprawia wrażenie kręconej po kosztach za resztkę kasy jaka pozostała w budżecie. Niemniej jednak, pomimo niskiego poziomu „wow” obraz oferuje widzom satysfakcjonujące zamknięcie historii.



Produkcja zawdzięcza również wiele bohaterom i kreującym ich aktorom, w szczególności zaś tytułowemu Valerianowi i jego pięknej partnerce Laureline. Valerian jest postacią bardzo kontrastową – to rasowy kobieciarz i ryzykant o niedojrzałej, awanturniczej naturze i aparycji grzecznego chłopczyka. Dane DeHaan tchnął w tę postać i w dominujący wątek „dojrzewania” i przetasowania wyznawanych wartości wiele życia, przez co metamorfoza bohatera z hulajduszy i macho w odpowiedzialnego człowieka gotowego stanąć na wysokości zadani wypada wyjątkowo autentycznie. Cara Delevigne świetnie wciela się w postać Laureline, kobiety świadomej swoich umiejętności i pewnej siebie, stanowiącej przeciwwagę dla Valeriana. Delevigne doskonale oddaje siłę postaci, jej charakterystyczne cechy oraz, nierzadko ku uciesze widzów, irytację otoczeniem. Najzwyczajniej widać, że modelka/aktorka świetnie bawiła się na planie, bo w rolę Laureline wciela się z absolutną naturalnością.



W kwestii oprawy audiowizualnej film jest prawdziwą ucztą dla oczu i uszu. Artystyczna wizja świata wykreowanego na potrzeby filmu ocieka autentyzmem pomimo oryginalności i egzotyczności przedstawionych wydarzeń, ukazanych na ekranie postaci oraz scenografii. Świat Valeriana i Laureline po prostu trzyma się kupy i doskonale buduje iluzję nakazującą widzowi wierzyć, że ludzie i kosmici mogą koegzystować razem w barwnym i różnorodnym środowisku gargantuicznej stacji kosmicznej. Reżyseria dźwięku również stoi na najwyższym poziomie. Muzyka doskonale podkreśla akcję, a rozmaite efekty dźwiękowe towarzyszące cudom technologii tylko podbudowują iluzję autentyczności.

Valerian i miasto tysiąca planet” to prawdziwa gratka dla miłośników kina science fiction. Doczekaliśmy się w końcu opowieści osadzonej w nowym, nieznanym dotąd świecie, z angażującą intrygą, rozmachem i oszałamiającej pod względem oprawy. Zdecydowanie warto poświęcić „Valerianowi” te dwie godziny z małym hakiem i cieszyć się wysokiej klasy produkcją.

Ocena: 7/10

Tytuł: „Valerian i miasto tysiąca planet”

Reżyseria: Luc Besson

Scenariusz: Luc Besson

Obsada:

  • Dane DeHaan
  • Cara Delevingne     
  • Clive Owen     
  • Rihanna     
  • Ethan Hawke     
  • Herbie Hancock     
  • Kris Wu     
  • Sam Spruell     
  • Alain Chabat     
  • Rutger Hauer     
  • John Goodman

Muzyka: Alexandre Desplat

Zdjęcia: Thierry Arbogast

Montaż: Julien Rey    

Scenografia: Hugues Tissandier

Kostiumy: Olivier Bériot    

Czas trwania: 137 minut

Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus