„Nieśmiertelny Hulk” tom 5 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-05-2024 21:17 ()


Pomimo uroku osobistego Amadeusa Cho (vide „Superbohaterowie Marvela” t. 85) jego „zastępstwo” w roli „Sałaty Marvela” spotkało się co najwyżej z umiarkowanym entuzjazmem czytelników. W tej sytuacji powrót pierwotnego „nosiciela” Hulka był już tylko kwestią czasu. Tak też się stało, a efekt tej decyzji przerósł oczekiwania zarówno fanów postaci, jak i decydentów Domu Pomysłów.

Stało się tak za sprawą kumulacji talentów wyjątkowych twórców: scenarzysty Ala Ewinga i rysownika Joe Bennetta oraz zespołu wspierających ich plastyków. Nie wszystkie tego typu kooperacje „zaskakują”; w tym jednak przypadku wszystko poukładało się niczym w zwycięskiej rozgrywce Tetrisa. Stąd zachwyt nad wspólnymi dokonaniami rzeczonych nie jest ani trochę przedobrzony. Ale po kolei.

Bywają takie sytuacje (do tego wcale nierzadkie), gdy zaangażowani do pewnych projektów twórcy deklarują się jako ich zagorzali fani „od zawsze”. Oczywiście nie zawsze tak jest w rzeczywistości, aczkolwiek w świecie anglosaskim zwykło być to postrzegane jako zjawisko w tzw. w dobrym tonie. Podobny zestaw deklaracji złożył również Al Ewing w kontekście właśnie „Zielonego Goliata”, w którego pierwszych przygodach (zob. czwarty tom kolekcji „Marvel Origins”) miał się w swoim czasie zaczytywać (tak przynajmniej wynika z wprowadzenia do pierwszego wydania zbiorczego „Nieśmiertelnego Hulka”). Nawet jeśli rzeczonego specjalistę od słowa pisanego poniosła tzw. emfaza, to jednak pochodna jego pracy przy tej właśnie serii wskazywać może, że przynajmniej w jego przypadku mamy do czynienia z faktycznym wielbicielem powierzonej mu postaci.

W ciągu pięćdziesięciu epizodów rozpisywanej przezeń serii (w polskiej edycji opublikowanej w pięciu wydaniach zbiorczych) dokonał on bowiem dogłębnej wiwisekcji umysłu Bruce’a Bannera. Ta niesamowita i fascynująca zarazem podróż objęła również skrywające się w podświadomości rzeczonego hipostazy Hulka. Gwoli ścisłości niejeden już autor decydował się „drążyć” ów niezmiennie pojemny motyw – by wspomnieć Petera Davida („Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” t. 7) i Paula Jenkinsa („Superbohaterowie Marvela” t. 5). Sięgając po poetykę bliską horrorowi (z której to konwencji koncept Hulka „wypączkował”) Al Ewing nie tylko wykazał za wspomnianymi skalę złożoności tej postaci, ale dodatkowo ją pogłębił poprzez liczne retrospekcje oraz sceny wizyjne. Nie zawsze przy tym zwykł udzielać jednoznacznie brzmiących odpowiedzi, co paradoksalnie czyni jego interpretacje jeszcze bardziej intrygującą.

Pomimo reorientacji serii ku znacznie bardziej posępnym „rewirom” niż przy okazji produkcji z udziałem wspominanego Amadeusa Cho, szanowny pan scenarzysta ani na chwilę nie stracił z horyzontu przynależności rozpisywanego przezeń tytułu do rozległego, popkulturowego uniwersum. Toteż nieprzypadkowo także tym razem dają o sobie znać inni „mieszkańcy” Ziemi-616. Do tego zarówno z grona (na ogół) sojuszników „Zielonego/Szarego/Czerwonego Goliata”, jak i jego licznych adwersarzy. Stąd ów „miks” to nie tylko swoista quasi-psychoanaliza, ale też epopeja w pełni gatunkowa, bez silenia się na „oskrobywanie” ze znamion przynależności tego tytułu do superbohaterskiej konwencji.

Wyśmienicie spisał się również główny rysownik serii, bezbłędny w każdym calu Joe Bennett. Ten dysponujący wyrobionym warsztatem artysta dał się poznać jako twórca skłonny do brawury, choć zarazem daleki od ambicji ku nie zawsze klarownym eksperymentom formalnym. Stąd w pochodnej jego pracy znać całkowite panowanie nad materią rysunku. Do tego także przy okazji rozrysowywania przezeń fluktuujących struktur, których w tym przedsięwzięciu, delikatnie rzecz ujmując, nie brakuje. Tym bardziej szkoda, że w efekcie uwarunkowanej ideologicznie nagonki decydenci Marvela wyrugowali Bennetta z grona zaangażowanych w rozwój tego wydawnictwa artystów.

Za osobną kategorię tego przedsięwzięcia w wymiarze plastycznym można śmiało uznać ilustracje zamieszczane na licznych jego wariantach okładkowych. Dość wspomnieć, że pod tym względem udzielał się tutaj Alex Ross, monumentalista superbohaterskiego komiksu, wcześniej zaangażowany w takie m.in. projekty jak „Marvels” i „Przewodnik po Astro City”. Także tym razem w pełni wywiązał się on ze swojego zadania, po raz kolejny imponując zjawiskowością swoich malarskich kompozycji. W tym kontekście brawurowo poradził sobie także „obcmokiwany” chwilę temu Joe Bennett, ale także m.in. Michael Cho, Bryan Hitch oraz również kojarzony z Hulkiem Ed McGuinness („Superbohaterowie Marvela” t.64). Dlatego dobrze się stało, że zbiór tych ilustracji zamieszczono także w niniejszym wydaniu zbiorczym.

Entuzjastyczne opinie formułowane pod adresem popkulturowych produkcji nierzadko okazują się niczym więcej jak tylko przejawami marketingowej strategii. Jednak w przypadku „Nieśmiertelnego Hulka” wszelkie „ochy” i „achy”, od których wprost roi się w ocenach tego przedsięwzięcia, nie są ani trochę przesadzone. Przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa ta inicjatywa twórcza nie ma słabych stron. Nieprzypadkowo zatem zwykła być oceniana jako jedna z najbardziej udanych produkcji Domu Pomysłów na przestrzeni co najmniej dekady. Takich tytułów wypada sobie życzyć jak najwięcej; nawet jeśli z racji swojej wyjątkowości przytrafiają się one raczej incydentalnie.

 

Tytuł: „Nieśmiertelny Hulk” tom 5

  • Tytuł oryginału: „Immortal Hulk vol.9: The Weakest One There Is” oraz „Immortal Hulk vol.10: Of Hell and of Death”
  • Scenariusz: Al Ewing, Alex Lins, Adam Gorham
  • Szkic: Joe Bennet, Ryan Bodenheim, Germán Garcia, Tom Reilly, Matías Bergara
  • Tusz:  Ruy José, Belardino Brabo, Marc Deering, Cam Smith, Ryan Bodenheim, Roberto Poggi, Germán García, Sean Parson, Tom Reilly, Matías Bergara
  • Kolor: Paul Mounts, Chris O’Halloran
  • Ilustracje na okładkach głównego wydania zeszytowego: Alex Ross
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Jacek Żuławnik
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 8 czerwca 2021 r. („Immortal Hulk vol.9: The Weakest One There Is”) i 7 grudnia 2021 r. („Immortal Hulk vol.10: Of Hell and of Death”)
  • Data publikacji wersji polskiej: 28 lutego 2024 r.
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 168 x 255 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 300
  • Cena: 89,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano w seriach „The Immortal Hulk” nr 41-50 (luty-grudzień 2021 r.).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus