„Fantastyczna Czwórka” tom 2 - recenzja
Dodane: 07-10-2023 23:26 ()
W momencie, gdy Jonathan Hickman przejmował scenopisarskie „stery” serii poświęconej „Pierwszej Rodzinie Marvela” (tj. latem 2009 r.) ta „strefa” Domu Pomysłów miała się całkiem dobrze i nie wymagała (jak to na ogół przy zmianach zespołów twórczych bywa) pośpiesznej „reanimacji”. Nieprzypadkowo, bo wspomnianą „zmianę warty” poprzedził dobrze odebrany staż w wykonaniu twórców bestselerowego „The Ultimates”, tj. oczywiście Marka Millara i Bryana Hitcha.
A jednak już niebawem okazać się miało, że ich dokonania na kartach „Fantastic Four vol.3” doczekać się miały godnych następców. Wśród nich (obok m.in. rysownika Dale’a Eagleshama) kluczowe miejsce zajął właśnie Jonathan Hickman, autor z gotowym pomysłem na jeden z najciekawszych i najoryginalniejszych momentów w dziejach Fantastycznej Czwórki. Znać to już było po pierwszym zbiorze dokonań rzeczonego, w którym pomimo stosownego poświęcania uwagi każdej z osobowości tworzących Fantastyczną Rodzinę (w tym także dzieci Sue i jej permanentnie zgłębiającego sekrety całokształtu stworzenia małżonka), ewidentnie koncentrował on uwagę potencjalnego czytelnika na przywódcy grupy w osobie Reeda Richardsa.
Toteż to właśnie on, w swoim nieokiełznywanym pędzie ku odkrywaniu dotąd nieodkrytego, nieopatrznie uruchomił rozwój wypadków, którego konsekwencje mogą okazać się wręcz druzgocące. Wypuścił bowiem na wolność swoją skrajnie zdeprawowaną wersję, równie jak on błyskotliwą, choć równocześnie pozbawioną wewnętrznej kultury osobistej i moralnej dojrzałości. Efekt jest taki, że równoległe wszechświaty, skomasowane w ramach multiwersum, przemierza osobnik władny uczynić z nich odpowiednik piekielnej otchłani jedynie dla własnego kaprysu. Lider Fantastycznej Czwórki nie ma zatem innego wyjścia jak tylko podjąć skrajnie radykalne środki zaradcze. To zaś przejawia się sojuszem z najbardziej zapamiętałymi adwersarzami Mister Fantastica. Któż bowiem jak nie oni ma choćby cień szansy na powstrzymanie jego zwyrodniałego odpowiednika…
Odbiorcy rozrywkowych fabuł doskonale zdają sobie sprawę, że ów motyw do szczególnie oryginalnych i odkrywczych nie należy. Zmagać się ze swoimi zdeprawowanymi wersjami zmuszeni przecież byli choćby podkomendni Jean-Luca Picarda („Star Trek Następne Pokolenie: Lustrzany wszechświat”), mieszkańcy uniwersum DC („Batman, Który się Śmieje”) oraz ich konkurenci o zawartość czytelniczych portfeli spod szyldu Domu Pomysłów („Wojna Nieskończoności”). Po raz kolejny okazało się jednak, że teoretycznie wyeksploatowany schemat, reinterpretowany przez zmyślnego twórcę, raz jeszcze „zagrał”. Do tego na skalę licznych wątków z udziałem jeszcze liczniejszej obsady. Jakby tego było mało Hickman zaproponował przełom w życiu „Pierwszej Rodziny Marvela”, na tyle autentyczny (i zarazem dotkliwy), że wymuszający przeformowaniu składu tej drużyny oraz restartowanie (pod zmienioną nazwą) poświęconego jej tytułu. Na brak zawirowań fabularnych nie sposób zatem w przypadku tego tytułu narzekać. Autor scenariusza zadbał o stosowną głębię psychologiczną przy równoczesnym akcentowaniu tak charakterystycznego dla Fantastycznej Czwórki podejmowania wyzwań, o których istnieniu większość ich sprzymierzeńców nie zdaje sobie nawet sprawy. Co najważniejsze ma się poczucie, że najlepsze dopiero przed nami.
Trudu dla pokreślenia znaczenia zaistniałych na kartach tego pękatego tomiszcza wydarzeń nie szczędzili jej ilustratorzy. Wśród nich nie sposób przegapić Steve’a Eptinga, docenionego za przekonujące ujęcie w kadr losów zarówno Kapitana Ameryki (m.in. „Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” t. 11), jak i bezkonkurencyjnej w jej fachu Velvet Tempelton. Także Neil Edwards, Andrew Currie oraz wspomagający ich nakładacze tuszu i koloryści (w tym m.in. Paul Mounts) przyłożyli się, by wyakcentować rozmach scenopisarskiej wizji Hickmana. Stąd częste zmiany lokalizacji oraz portretowanie uczestników poszczególnych scen z różnorodnych perspektyw. Nie da się ukryć, że ta okoliczność zapewnia światu przedstawionemu odpowiednią dynamikę, stosowną dla faktycznie przełomowych fabuł. Znakomicie prezentują się również zawarte w galerii zbioru ilustracje w swoim czasie zdobiące okładki wydania zeszytowego serii „Fantastic Four vol.3”. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro za ich wykonanie odpowiadał Alan Davis, jedno z najcenniejszych „zjawisk” w ramach tzw. brytyjskiej inwazji doby lat 80. ubiegłego wieku. Do tego w swoim czasie także współtworzący dzieje tej drużyny (zob. „Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” t.52).
Z jednej strony kulminacja tej rozpisanej na mnogość epizodów opowieści jawi się jako wciąż odległa. Z drugiej natomiast, szlak ku nieuniknionej konfrontacji Reeda Richardsa z jego mroczną wersją przebiega stosownie emocjonująco, wielowątkowo i w poczuciu rozpoznawania utworu skrupulatnie przemyślanego. Nie pozostaje zatem nic innego jak wypatrywać kolejnego, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej emocjonującego zbioru przygód „Pierwszej Rodziny Marvela”. Nawet jeśli ta pozornie przestała istnieć.
Tytuł: „Fantastyczna Czwórka” tom 2
- Tytuł oryginału: „Fantastic Four by Jonathan Hickman: The Complete Collection vol.2”
- Scenariusz: Jonathan Hickman
- Szkic: Neil Edwards, Steve Epting, Nick Dragotta, Mark Brooks, Barry Kitson
- Tusz: Andrew Currie, Paul Neary, Scott Hanna, Steve Epting, Rick Magyar, Mike Perkins, Butch Guice
- Kolory: Paul Mounts
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Jacek Drewnowski
- Konsultacja merytoryczna i wstęp: Kamil Śmiałkowski
- Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
- Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
- Data publikacji wersji oryginalnej: 11 grudnia 2019 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 7 grudnia 2022 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 175 x 265 mm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 432
- Cena: 179,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego zamieszczono pierwotnie w serii „Fantastic Four vol.3” nr 570-588 (lipiec 2010-kwiecień 2011) oraz „FF” nr 1-5 (maj-czerwiec 2011).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus