„Świat Mitów: Gilgamesz” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 14-12-2022 23:01 ()


Jak dotąd serię „Świat Mitów” (tj. oczywiście jej polską edycję) w stu procentach zdominowały adaptacje mitycznych przekazów z obszaru antycznej Hellady. Okoliczność ta jawi się jako zrozumiała, choćby z tego względu, że to właśnie na obszarze rozwojowym ośrodków politycznych starożytnej Grecji wytworzono zręby przyszłej kultury europejskiej. Stąd polskie edycje m.in. „Iliady”, „Odysei” czy komiksowe adaptacje mitów tebańskich („Antygona” i „Edyp”) były w pełni uzasadnione. Tym razem jednak sięgnięto do dziedzictwa nie tak znowuż odległej od Europy strefy cywilizacyjnej tj.  bliskowschodniej Mezopotamii.

Do tego z miejsca po najważniejszy z dotąd odnalezionych utworów epickich mieszkańców wspomnianej krainy (obecnie mniej więcej obszaru współczesnego Iraku i Kuwejtu). Mowa tu oczywiście o eposie przybliżającym losy Gilgamesza (w wersji pierwotnej, a zatem sumeryjskiej Bilgamesza), czwartego władcy tzw. I dynastii z Unug/Uruk, za sprawą pochodzenia od boskiej matki (tj. bogini Ninsun) uznawanego za w dwóch trzecich boga, a tylko jednej trzeciej człowieka. Zachowały się zresztą listy sumeryjskich władców z okresu wczesnodynastycznego (ok. 2750-2500 p.n.e.), na których figuruje również Bilgamesz/Gilgamesz, a także zdecydowanie krótsze niż słynny epos utwory narracyjne, spośród których najbardziej istotny dotyczy konfrontacji rzeczonego z ówczesnym, regionalnym hegemonem w osobie Aggi, króla miasta Kisz.

Niniejszą adaptację oparto na skompilowanej wersji wybranych sumeryjskich tradycji o tej postaci, które w toku XIII w. p.n.e. złożyły się na pełnowymiarowy epos. Widać zatem, że swoiste „wydania zbiorcze” opowieści snutych w epizodach, a koncentrujących się wokół (na ogół) charyzmatycznego protagonisty nie są tworem ery nowożytnej, lecz swoim rodowodem sięgają przeszłości tak zamierzchłej, że aż do pewnego czasu (tj. do odkryć archeologicznych w wykonaniu m.in. Austena Henry’ego Layarada i Paula Émila Botty w wieku XIX) wręcz zapomnianej. Raz zatem jeszcze okazuje się, że potrzeba heroicznych narracji towarzyszy naszemu gatunkowi zapewne od momentu zarania znamion bardziej złożonej świadomości.  Co więcej, także współcześnie okazje się, że tradycje związane z mitycznym władcą Uruk nadal zachowują swoją fabularną nośność, o czym świadczą kolejne, uwspółcześniane językowo tłumaczenia poświęconego mu eposu (by wspomnieć choćby opublikowany w znakomitej serii „Antologia literatury mezopotamskiej” przekład autorstwa Krystyny Łyczkowskiej, Piotra Puchty i Magdaleny Kapełuś). Stąd uwzględnienie tego utworu wśród innych tekstów kultury adaptowanych na potrzeby serii „Mity Świata” jest całkowicie uzasadnione.

W osobie tytułowego bohatera mamy do czynienia z indywidualnością teoretycznie spełnioną. Wszak biorąc pod uwagę jego zdecydowanie uprzywilejowaną społecznie pozycję oraz wynikającą z półboskiego pochodzenia krzepkości i witalności, wśród mieszkańców ziemskiej strefy egzystencji zdaje on nie mieć sobie równych. Jak to jednak nierzadko w takich sytuacjach bywa, Gilgamesz nadużywa swojego uprzywilejowanego statusu niczym opisani w biblijnej Księdze Rodzaju „synowie boży”, którzy „(…) widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się podobały (Rdz 6,2)”. Dotkliwie odczuli to mieszkańcy władanego przezeń miasta, których młode i urokliwe potomkinie kaprysem Gilgamesza trafiały do jego haremu. Bezsilni w obliczu przewyższającego ich pod każdym względem monarchy zwrócili się ku w ich rzeczywistości najwyższej instancji. Mowa tu rzecz jasna o bóstwach otaczających tron Anu, mezopotamskiego bóstwa niebios i zarazem nominalnego (choć na ogół „wyręczanego” przez swego syna Enlila) władcę panteonu tej strefy cywilizacyjnej. Jak się okazuje, prośby przerażonych mieszkańców Uruk nie pozostają bez odpowiedzi. Toteż za sprawą bogini Aruru, która w swoim czasie nadać miała formę pierwszym ludziom ulepionym przez nią z gliny, Gilgamesz doczekuje się godnego siebie wyzwania. Jest nim Enkidu, nie mniej niż on mocarny mieszkaniec puszcz i kniei, o którym wieść prędko dociera do królewskiej siedziby. Pomimo pewnej dozy zaniepokojenia monarcha Uruk nie traci jednak głowy i rychło opracowuje stosowny plan, by dzikiego siłacza okiełznać. Jak się okazuje stosownie skuteczny.

Tak jak wyżej zasygnalizowano „Epos o Gilgameszu” to pochodna wielowiekowej tradycji ewoluującej pod względem formy, jak i poszczególnych „składników” tej opowieści. Stąd bywają momenty, że pomimo ogólnej spójności narracji ma się wrażenie rozpoznawania nie tyle jednej, linearnie prowadzonej epopei z początkiem, środkiem i finałem, ile raczej zbioru perypetii dwóch spragnionych przygód i wyzwań przyjaciół. Do tego stopnia, że aż chciałoby się zaryzykować twierdzenie, że w tym przypadku mamy do czynienia ze swoistą zapowiedzią takich komiksowych przedsięwzięć jak magazyny „The Brave and the Bold vol.1”, „DC Comics Presents”, „World’s Finest Comics” czy „Marvel Team-Up” (tj. serii przybliżających opowieści z udziałem superbohaterskich duetów). Radość wspólnych przedsięwzięć oraz stawiania czoła wzywaniom z gatunku niewykonalnych miesza się ze zgryzotą nieuchronnego przemijania i lęku przed nieuchronną, pośmiertną quasi-egzystencją w czeluściach ziemi.

Równocześnie to również spotkanie z Historią przez duże „H”, zapisem rozwoju kodów kulturowych, nie zawsze i nie w pełni współcześnie rozumianych, aczkolwiek istotnych dla rozwoju świata starosemickiego (pomimo niesemickiego pochodzenia najstarszych przekazów o Gilgameszu), które za pośrednictwem ksiąg biblijnych reinterpretowanych helleńskim modelem postrzegania rzeczywistości ukształtowały współczesną cywilizację transatlantycką. Jakby tego było mało ów utwór można śmiało rozpatrywać jako istotny w zaistnieniu jakości narracyjnej z czasem określanej mianem fantastki. Nieprzypadkowo zresztą James Gunn pierwszemu tomowi syntetycznego ujęcia dziejów tej właśnie odmiany literatury (tj. „Drodze do science fiction”) nadał podtytuł „Od Gilgamesza do Wellsa”. Wszak już tylko wyszukane bestiarium na czele ze strzegącym libańskich cedrów olbrzymem Humbabą, zesłanym z inicjatywy urażonej bogini Isztar niebiańskim bykiem czy zamieszkującymi podnóże góry boga Szamasza ludźmi-skorpionami niejako pozycjonuje tę opowieść jako rozgrywającą się na pograniczu świata rzeczywistego i mitycznego. Co prawda w realiach odległej w czasie Mezopotamii obie te jakości na ogół zwykły się przenikać i teoretycznie z sobą koegzystować. Niemniej można zaryzykować przypuszczenie, że również dla mieszkańców Sumeru, Akadu, a z czasem także Asyrii i Babilonii (nie wspominając o innych mieszkańcach starożytnego Bliskiego Wschodu, którzy nie oparli się urokowi tej opowieści) motywy i środki stylistyczne kojarzone współcześnie z fantastyką były zapewne nie tak znowuż trudne do wychwycenia. Nawet jeśli nie byli władni określić wspomniane współcześnie sformułowaną terminologią.

Dobór plastyka, któremu przyszło zilustrować efekt adaptacyjnych starań Clotilde Bruneau (czyli scenarzystki tego przedsięwzięcia) okazał się wyjątkowo fortunny. Polski czytelnik miał już sposobność rozpoznać efekt pracy Pierre’a Taranzano (bo o tym artyście mowa), jako że rozrysował on na potrzeby tej serii inny wielki tekst kultury, tj. „Iliadę”. Przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa rzeczony wykazał się wówczas szczególną starannością oraz przekonującym ujęciem realiów dojrzałej epoki brązu, z całym bogactwem ówczesnej ornamentyki i twórczej finezji. Stąd homeryccy herosi zaprezentowani zostali w pełnym blasku ich pobrzmiewającej od przeszło dwóch i pół tysiąca lata sławy i chwały. Analogicznie sprawy mają się także przy okazji przybliżania splecionych z sobą losów Gilgamesza i Enkidu. Toteż realia przedstawione, w których ich umieszczono, również znamionuje pieczołowitość wykonania i kompletność. Przy czym w tym przypadku mamy do czynienia ze swoiście eklektycznym wyobrażeniem Mezopotamii, z kulturą materialną nie tyle sumeryjską, ile dopełnioną standardami estetycznymi wytworzonymi przez kultury semickie, które już po upadku III dynastii z Ur u schyłku trzeciego tysiąclecia p.n.e. na sumeryjskim dziedzictwie wyrosły. Paradoksalnie ta okoliczność podkreśla uniwersalny charakter tej opowieści.   

Tytułem ciekawostki wypada nadmienić, że niniejszy album nie jest pierwszą komiksową produkcją dostępną polskiemu czytelnikowi, w której sięgnięto po postać Gilgamesza. Był on bowiem istotną osobowością z drugim epizodzie rozrysowanych przez Zbigniewa Kasprzaka „Bogach z gwiazdozbioru Aquariusa”. Ponadto z typowym dlań humorem scharakteryzował go Larry Gonick w jego znakomitej (i wciąż częściowo tylko u nas wydanej) „Historii świata w obrazkach”. Jednak o pełnej, komiksowej adaptacji mezopotamskiego eposu można było co najwyżej pomarzyć. Na szczęście do czasu. 

Ów swoisty odskok od antycznej Hellady ku kolebce zorganizowanych społeczności o charakterze wczesnopaństwowym okazał się nad wyraz owocny. Nie tylko z racji okoliczności, że historia Gilgamesza i Enkidu porusza ponadczasowe treści, ale też ze względu na docenienie przez twórców tej serii niezwykłości perypetii Gilgamesza, pierwowzoru herosów, których najwyraźniej ludzka wyobraźnia łaknie w jeszcze większym stopniu niż wspomniany nieśmiertelności. Toteż wypada liczyć, że pomimo interesujących zapowiedzi dalszych odsłon tej serii bazujących na mitycznych zasobach starożytnej Hellady (a przed nami prezentacja losów m.in. Heraklesa, Tezeusza oraz Orfeusza i nieszczęsnej Eurydyki) jeszcze nie raz będzie okazja, by co najmniej okazjonalnie wybrać się poza ów obszar geograficzny i tematyczny zarazem. Wszak już tylko Mezopotamia i wyrosłe na tym gruncie cywilizacje oferują pod tym względem jeszcze niejedną, wartą przełożenia na „mowę” komiksu opowieść.  

 

Tytuł: „Świat Mitów: Gilgamesz”

  • Tytuł oryginału: „L’Odyssé”
  • Pomysł i autorstwo: Luc Ferry
  • Scenariusz: Clotilde Bruneau
  • Kierownictwo artystyczne: Didier Poli
  • Rysunki: Pierre Taranzano
  • Kolory: Stambecco, Filippo Rizzu – Arancia Studio, Gabriel Germain, Thomas Levadoux
  • Ilustracja na okładce: Fred Vignuax
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Ernest Kacperski
  • Konsultacja merytoryczna: dr hab. Marek Stępień
  • Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji polskiej: 26 października 2022 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format:22,5 x 29 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 156
  • Cena: 89,99 zł

 

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego zawarto pierwotnie w albumach „Gilgamesh - tome 1: Les frères ennemis” (13 listopada 2019), „Gilgamesh - tome 2: La fureur d’Ishtar” (2 grudnia 2020), „Gilgamesh - tome 3: La quête de l’immortalité” (23 marca 2022).    

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus