Philip K. Dick „Klany księżyca Alfy” - recenzja
Dodane: 18-11-2022 00:22 ()
Opowiadania przepoczwarzające się w pełnowymiarowe powieści to zjawisko obecne w literaturze jak długa ona i szeroka. Toteż także w jej „fantastycznej” odmianie nie brak takich przypadków. Dość wspomnieć „Grę Endera”, która właśnie z krótkiej formy rozrosła się w poczytny i wciąż chętnie wznawiany cykl. Jak się okazuje, do pewnego stopnia zbliżona sytuacja nastąpiła również w przypadku twórczości Philipa K. Dicka. A to z tego względu, że także jemu przytrafiła się wspomniana okoliczność.
Co prawda nie na taką skalę jak najbardziej cenionemu dokonaniu Orsona Scotta Carda (tj. autora przywołanej „Gry…”); niemniej także wartą odnotowania. I chociaż powieść „Klany księżyca Alfy” nie posiada „wagi” gatunkowej tzw. wielkich powieści Dicka (vide „Boża inwazja” w ramach tzw. trylogii Valis), to jednak również ów utwór nosi w sobie znamiona twórczego szaleństwa jego autora. A co za tym idzie – intryguje. Przy czym pierwotnie zaprezentowana w 1964 r. (czyli rok po uhonorowaniu Dicka nagrodą Hugo za „Człowieka z Wysokiego Zamku”) uznawana jest za rozwinięciu pomysłu zawartego w opowiadaniu „Gra pozorów” (zob. zbiór „Kopia ojca”) opublikowanego równo dekadę wcześniej na łamach magazynu „Galaxy Science Fiction”.
O ile bowiem zasadnicza treść opowiadania, przybliżająca losy ocalonych z katastrofy statku kosmicznego paranoików, odbiega od fabuły zawartej w „Klanach księżyca Alfy”, o tyle główny motyw z udziałem osób trawionych psychicznymi dolegliwościami stanowi sedno także wspomnianej powieści. Tym razem jednak miast załogantów, którym niedane było dotrzeć do miejsca przeznaczenia (tj. do usytuowanego na innej planecie szpitala psychiatrycznego), mamy do czynienia z potomkami pacjentów globalnego zakładu dla cierpiących na różnego typu zaburzenia świadomości. Zlokalizowany na księżycu o romantycznie brzmiącej nazwie Alfa III M2 z czasem popadł w zapomnienie, a jego mieszkańcy zmuszeni byli radzić sobie sami. O dziwo owa izolacja od matecznika ludzkości doprowadziła do wytworzenia unikalnej, a co najważniejsze, funkcjonalnej i samowystarczalnej społeczności podzielonej wedle typu psychicznego schorzenia. Nadchodzi jednak dzień, gdy owa na swój sposób idylliczna suwerenność zostaje zagrożona. Z różnych względów Ziemianie przypominają jednak sobie o zapomnianej placówce. Ta zaś okoliczność oznacza ewidentne kłopoty dla przywiązanego do niezależności konglomeratu szaleńców.
Jak wyżej zasygnalizowano, „Klany księżyca Alfy” sytuowane są poza listą najbardziej uznanych osiągnięć w dorobku Dicka. Podobnie jednak jak m.in. „Marsjański poślizg w czasie”, „Cudowna broń”, a zwłaszcza „Możemy cię zbudować”, także ta realizacja warta jest poświęconego jej czasu. Na tle standardowo obmyślanych „rozrywkowców” (nic przy tym takowym nie uchybiając) kryje ona w sobie mnogość niespodzianek i oryginalnie prowadzonych wątków. Ponadto jak to już wcześniej (a w jeszcze większym stopniu później) przy okazji twórczości Dicka bywało, także tutaj nie omieszkał on wkomponować w tok fabuły wątków zaczerpniętych z osobistych doświadczeń życiowych. Oczywiście stosownie przetworzonych na użytek rzeczywistości kreowanej. Aczkolwiek życiowe perturbacje ukazanego tutaj agenta CIA Chucka Rittersdorfa nie pozostawiają cienia wątpliwości, że w trakcie pracy nad tym utworem u Dicka dojrzewał już zamysł zakończenia związku z jego trzecią żoną. Faktycznie do rozwodu doszło rok po publikacji powieści.
„Klany…” to jednak przede wszystkim wartko prowadzona, nie wolna od umiejętnie dozowanego napięcia, opowieść podszyta fascynacją szaleństwem. Osobliwą, acz zarazem skłaniającą do zadumy czy „światy” zaistniałe w umysłowości osób postrzeganych w kategorii paranoików, aby na pewno ustępują tzw. racjonalnej interpretacji bodźców docierających do nas z otoczenia… A co za tym idzie, czy warto zakłócać spokój, tym którzy w izolacji od „głównego nurtu” ludzkości osiągnęli błogość i spełnienie, o których cała reszta może co najwyżej śnić i marzyć…
Tytuł: „Klany księżyca Alfy”
- Tytuł oryginału: „Clans of the Alphane Moon”
- Autor: Philip K. Dick
- Rysunki i kompozycja na okładce: Wojciech Siudmak
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Zbigniew A. Królicki
- Przedmowa: Łukasz Orbitowski
- Wydawca wersji oryginalnej: ACE Books
- Wydawca wersji polskiej: Dom Wydawniczy REBIS
- Data publikacji wersji oryginalnej: 1964
- Data publikacji wersji polskiej: 4 października 2022 r.
- Oprawa: twarda z obwolutą
- Format: 15,5 x 23 cm
- Druk: czarno-biały
- Papier: offset
- Liczba stron: 288
- Cena: 69 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus