„Diuna”: „Ród Atrydów” tom 3 - recenzja
Dodane: 27-08-2022 20:12 ()
Uczciwie trzeba przyznać, że tzw. Legendy Diuny nie u wszystkich fanów dorobku Franka Herberta wzbudzają entuzjazm. Nieprzypadkowo, bo kooperacja jego syna Briana i Kevina J. Andersona (tj. autorów wspomnianej chwilę inicjatywy) znacznie ustępuje powstałym za jego sprawom utworom. Jakby na przekór tej okoliczności uniwersum Diuny nadal się rozrasta i to nie tylko na kartach takich powieści jak m.in. „Dżihad Butleriański” i „Krucjata przeciw maszynom”.
Przejawem tego jest także niniejsza inicjatywa twórcza, czyli komiksowa adaptacja „Rodu Atrydów”, tomu inicjującego wspomniany cykl Legend. Notabene nieprzypadkowo zaistniała mniej więcej w okresie prezentacji filmowej adaptacji „Diuny”. Faktycznie nie da się ukryć, że była to idealna chwila do przypomnienia także wzmiankowanej powieści rozgrywającej się w czasach młodości Leto I. „Ród…” osadzony został bowiem czasach, gdy Atrydom przewodził słynący z brawury książę Paulus, a jego wspomniany syn ledwie wyrastał z wieku chłopięcego. W poprzednich dwóch odsłonach tej opowieści przybliżono szczegóły wspólnej intrygi padyszacha imperatora Elrooda IX oraz przedstawicieli stechnicyzowanej despocji zarządzających planetą Bene Tleilax skierowanej przeciwko rodowi Vernisów. Stawką w tej grze było nie tylko wzmocnienie pozycji monarchy galaktycznego imperium względem krepującego jego poczynania Landsraadu, ale też uzyskanie technologii niezbędnej do wytworzenia syntetycznego substytutu melanżu, najbardziej cenionej substancji we wszechświecie. Niejako na marginesie owych knowań zaktywizowali się również Harkonnenowie, zajadli adwersarze sympatyzujących z Verniusami Atrydów. Tym bardziej znaczący, że decyzją imperatora zarządzający planetą Arrakis, jedynym źródłem przyprawy w jej naturalnej postaci. Dodajmy do tego znaczącą rolę barona Vladimira Harkonnena w wielopokoleniowym projekcie eugenicznym zakonu Sióstr Bene Gesserith oraz ambicje coraz bardziej zniecierpliwionego następcy imperialnego tronu w osobie Szaddama, a otrzymamy sieć intryg i zależności nieustępujących znanym z „naszej” rzeczywistości konfrontacjom patrycjuszowskich rodów doby schyłkowej Republiki Rzymskiej.
Jak już wspomniano przy okazji refleksji dotyczących poprzednich odsłon tej propozycji wydawniczej, literacki pierwowzór nie należy do przesadnie cenionych osiągnięć science fiction. Toteż także po komiksowej adaptacji niniejszego utworu nie ma potrzeby spodziewać się dzieła przełomowego o randze przysłowiowego kamienia milowego konwencji. Natomiast przy założeniu, że w przypadku tej akurat inicjatywy mamy do czynienia z gatunkową rozrywką, całkiem udanie poszerzającą ramy rzeczywistości kreowanej cenionego cyklu zawodu raczej się nie dozna. Główna intryga nosi co prawda znamiona wtórnej wobec znanej z kart „Diuny” rozprawy Harkonnenów z Atrydami, aczkolwiek trudno odmówić twórcom tej fabuły pewnej dozy rozmachu przy równoczesnym, na ogół sprawnym posługiwaniu się rekwizytorium zaistniałym za sprawą talentu Franka Herberta. Mnogość obsady oraz snucie kilku równoległych wątków – tj. model konstrukcji utworu stosowany właśnie przez pomysłodawcę „Kronik Diuny” – także wypada uznać za trafne imitowanie materiału bazowego. Tym samym, pomimo ustępowania pochodnej pracy wspomnianego chwilę temu autora, momentami można poczuć niemal ten sam dreszczyk emocji, który przynajmniej piszącemu te słowa towarzyszył w trakcie lektury pierwszych tomów klasycznej sagi. Ciśnięty na przysłowiową głęboką wodę Leto okazuje się bowiem osobowością nie mniej interesującą niż jego dysponujący darem prekognicji syn Paul, a knowania Corrinów, Harkonnenów i Tleilalaxian stosownie czytelnika angażujące.
Te okoliczności (a przy okazji także wykonana wrażeniową kreską warstwa plastyczna autorstwa Davy Pramanika) sprawiają, że w przypadku tego tytułu mamy do czynienia z produkcją wartą rozpoznania przez zarówno osoby zaznajomione z twórczością Franka Herberta, jak i ogólnie wielbicieli komiksowej science fiction. Nieczęsty to co prawda przypadek, ale paradoksalnie wspólny koncept Briana Herberta i Kevina J. Andersona lepiej sprawdza się właśnie w wersji komiksowej niż w swoim powieściowym, momentami nużącym i wręcz rozczarowującym pierwowzorze. Wynikła z uwarunkowań komiksowego medium konieczność skompresowania fabuły częściowo zniwelowała powieściowe dłużyzny dzięki czemu, w ogólnym rozrachunku, otrzymaliśmy realizację może nie porywającą, ale w wymiarze stricte rozrywkowym satysfakcjonującą. Do tego stopnia, że aż chciałoby się ujrzeć powstałe w tej samej formule adaptacje „Rodu Harkonnenów” i „Rodu Corrinów”.
Uwzględniając, że przed nami jeszcze co najmniej jeden kinowy obraz osadzony w realiach uniwersum Diuny można pokusić się o przypuszczenie, że taka ewentualność nie jest wykluczona. Tym bardziej że dysponujące licencją na tego typu przedsięwzięcia wydawnictwo BOOM! Studios już zaproponowało odbiorcom ich oferty kolejne miniserie związane z tą marką – „Blood of the Sardaukar”, „A Whisper of Caladan Seas” oraz „The Waters of Kanly”. Diunomaniacy mają zatem na co czekać.
Tytuł: Diuna: Ród Atrydów tom 3
- Tytuł oryginału: „Dune: House Atreides Vol.3”
- Scenariusz: Brian Herbert, Kevin J. Anderson
- Szkic i tusz: Dev Pramanik
- Kolory: Alex Guimaräes
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Paulina Braiter
- Wydawca wersji oryginalnej: BOOM! Studios
- Wydawca wersji polskiej: Non Stop Comics
- Data publikacji wersji oryginalnej: 26 kwietnia 2022 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 27 lipca 2022 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 17,6 x 26,9 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 112
- Cena: 59 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w serii „Dune: House Atreides” nr 9-12 (sierpień-grudzień 2021).
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus