„Diuna”: „Ród Atrydów” tom 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 15-03-2022 22:26 ()


Renesans zainteresowania najbardziej docenionym dokonaniem Franka Herberta - tj. oczywiście „Diuną” – trwa w najlepsze. I bardzo dobrze, bo ta znakomita powieść (a w gruncie rzeczy wyrosła na niej pełnowymiarowa marka) w pełni zasługuje na rozpoznanie przez kolejne pokolenia czytelników. Owa okoliczność to oczywiście efekt pierwszej części jej filmowej adaptacji, która jesienią ubiegłego roku trafiła również do polskich kin.
 
Na fali tej okazji do dystrybucji trafiło m.in. wznowienie powieści, a także pierwszy tom jej komiksowej adaptacji. Nie dość na tym doczekaliśmy się również analogicznej realizacji opartej na rozwinięciu realiów przedstawionych uniwersum „Diuny” w wykonaniu Briana Herberta i Kevina J. Andersona. Mowa tu o pierwszej odsłonie tzw. Legend Diuny poszerzających/uzupełniających przestrzeń przedstawioną sześciotomowego cyklu powstałego za sprawą pomysłodawcy tej marki. „Ród Atrydów” (bo tak właśnie brzmi tytuł tegoż preludium do „Diuny”) rozgrywa się kilka dekad przed wydarzeniami, które doprowadziły do obalenia władającej galaktycznym imperium dynastii Corrino i przejęcia tzw. Tronu Lwa przez Paula Atrydę. Stąd liczne szczegóły doprecyzowujące nieznane dotąd fakty i okoliczności. Znać to już w pierwszej odsłonie komiksowej adaptacji, bo nielichym zaskoczeniem okazać się mogła wizerunkowa odmienność barona Vladimira Harkonnena, okoliczności objęcia przez kierowany przezeń ród zarządzania kluczową dla funkcjonowania imperium planety Arrakis oraz prezentacja osoby władcy tej struktury politycznej w osobie Elrooda IX. Tym bardziej że to właśnie rzeczony monarcha pełni rolę głównego „motorniczego” biegu spraw, które walnie przyczyniły się do zaistnienia realiów znanych z kart kilkukrotnie już przywoływanej „Diuny”.
 
Drugi tom komiksowego „Rodu Atrydów” w znacznym stopniu dynamizuje rozwój wypadków, ku czemu przyczyniają się ekspansywne zapędy znanych z przedsięwzięć w zakresie genetyki mieszkańców Bene Tleilax. Marzy im się bowiem przejęcie zindustrializowanej planety IX stanowiącej równocześnie siedzibę zasiadającego w galaktycznym Landsraadzie rodu Verniusów. Bowiem wedle ich deklaracji opanowanie tego globu z całą jego zaawansowaną infrastrukturą produkcyjną walnie przyczyni się do wytworzenia przez nich syntetycznej wersji tak pożądanej przyprawy. Przy czym pełną kontrolę nad tą substancją obiecują przekazać zaufanym przedstawicielom padyszacha imperatora, co siłą rzeczy znacząco wzmocniłoby jego władzę. Nie dość na tym (i niejako na marginesie całej operacji) umożliwiłoby ostateczną rozprawę z Dominikiem Verniusem, głową tego rodu, z którym władcę galaktycznej domeny ludzkości poróżniły nie tylko odmienne wizje jej funkcjonowania, ale też zamiłowanie do tej samej kobiety.
 
To właśnie wymienione czynniki okazują się osią zawartej w niniejszym tomie fabuły. I jak z niej wynika znany z „Diuny” wspólna intryga imperatora Szaddama IV (tj. syna i następcy Elrooda), Gildii Nawigatorów oraz Harkonnenów wymierzona w ród Atrydów miała swój precedens z panowania poprzednika wspomnianego władcy. To właśnie machinacja zmierzająca do pozbawienia Vernisów zarówno ich dziedzicznych posiadłości, jak i znaczenia w Landsraadzie stanowią sedno tej odsłony tegoż przedsięwzięcia. Rzecz jasna to oczywiście wątek główny, dla którego nie zabrakło uzupełnienia o dodatkowe elementy narracyjne, wśród których szczególnie istotne są te z udziałem Duncana Idaho (notabene ponoć ulubionej postaci Franka Herberta) oraz imperialnego planetologa (a zarazem autora konceptu wielopokoleniowej modyfikacji ekosystemu Arrakis) w osobie Lieta Kynesa. Akcja rozwija się zatem w kilku równoległych kierunkach, a co najważniejsze na tyle interesujących, że z niemałym prawdopodobieństwem władnych absorbować czytelniczą uwagę. Do tego zarówno tych spośród ich grona, którzy znają i doceniają dziedzictwo pomysłodawcy „Diuny”, jak i po prostu wielbicieli zgrabnie i wprawnie rozpisanych fabuł. Toteż zauważalna jest tendencja zwyżkująca. 
 
Podobnie rzecz się ma w kontekście ilustracji wykonanych m.in. przez Deva Pramanika, w których również znać znamiona rozwoju. Warstwę plastyczną tej inicjatywy twórczej trudno byłoby uznać za szczyt rysowniczej finezji, aczkolwiek jest ona spójna, uczestniczące w tej fabule osobowości łatwo rozpoznawalne, a kultura materialna obejmująca zarówno sferę codzienności, jak i zaawansowanych technologii użytkowanych przez mieszkańców kosmicznego imperium stosownie przekonująca.  
 
Krótko pisząc, jest dobrze, z łatwo uchwytnymi widokami na utrzymanie tej tendencji. O dziwo w formule komiksowej adaptacji „Ród Atrydów” jawi się lepiej niż literacki pierwowzór niniejszego utworu. Toteż przynajmniej piszącemu te słowa oczekiwanie konkluzji tej opowieści zapewne będzie się dłużyć. Pytanie, czy dysponenci praw do tej marki zdecydują się z czasem na analogiczne adaptacje „Rodu Harkonnenów” i „Rodu Corrinów”.
 

Tytuł: „Diuna: Ród Atrydów” tom 2

  • Tytuł oryginału: „Dune: House Atreides Vol.2”
  • Scenariusz: Brian Herbert, Kevin J. Anderson
  • Szkic i tusz: Dev Pramanik 
  • Kolory: Alex Guimaräes
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Paulina Braiter
  • Wydawca wersji oryginalnej: BOOM! Studios
  • Wydawca wersji polskiej: Non Stop Comics
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 8 grudnia 2021 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 19 stycznia 2022 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,6 x 26,9 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 112 
  • Cena: 51,90 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w serii „Dune: House Atreides” nr 5-8 (marzec-czerwiec 2021).

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus