Robert Fabbri „Wespazjan. Cesarz Rzymu” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 15-04-2021 20:02 ()


Mówiąc szczerze, nie pojmuję fascynacji autora postacią Wespazjana i jego prób "uczłowieczania" swego bohatera. Tak samo dziwi mnie szacunek, z jakim wielu innych wyraża się o Juliuszu Cezarze. Podobnie jak inni cesarze nie był, a zarazem nie mógł też być lepszy od wielkich dyktatorów naszych czasów - Stalina, Hitlera czy Mao. Ograniczała go tylko logistyka i możliwości techniczne, nic więcej. Może "wielcy Rzymianie" nie zabili tylu ludzi, ilu wspomniana przeze mnie trójka, to jednak nie zmienia faktów, bo zamordowali tylu, ilu dali radę. A już dopisywania im jakiegoś litowania się nad tymi, którzy "muszą umrzeć" to w ogóle pomyłka, choć są tacy, którzy to robią. Bardzo dobrze sprawę podsumowywałby dialog z "Alicji po drugiej stronie lustra" (wbrew pozorom to książka zawierająca bardzo dużo odniesień do polityki):
- Najbardziej podoba mi się Mors, bo było mu choć trochę żal biedny Ostryg.
- Mimo to zjadł ich więcej niż Stolarz. Bo wiesz, cały czas trzymał chustkę przy twarzy, by nie można było ich policzyć.
- Zatem wolę Stolarza... skoro nie zjadł  ich tyle, ile zjadł Mors.
- Ale zjadł tyle, ile udało mu się zjeść.
Proszę wybaczyć mi ten przydługi wstęp. Przed Wami ostatnia część cyklu "Wespazjan" Roberta Fabbri.
 
Przed niemłodym już Wespazjanem i jego synami kolejna niełatwa kampania. Tym razem walczy z powstańcami w protektoracie Judei. Nie rozumie i nie szanuje ani Żydów, ani ich monoteistycznej religii. Tym bardziej złości go ich zajadły opór, w wyniku którego traci żołnierzy i czas. Jedyne, co w tym wszystkim uważa za pozytyw, to fakt, że dzięki żydowskim buntownikom jest z dala od Rzymu i jego politycznych zawirowań. To, co się tam dzieje, kosztuje życie wielu ludzi, także bliskich Wespazjana. A nieudany zamach na jego życie, inspirowany przez cesarza Galbę, jasno pokazuje, że nawet taka odległość może nie być wystarczająca, by ustrzec się od czyichś knowań. Problem w tym, że zbyt wielu ludzi widzi w Wespazjanie, sławnym i bardzo lubianym przez lud wodzu, kolejnego cesarza. Liczy na to również jego młodszy syn Domicjan, któremu wcale nie przeszkadza myśl o usunięciu z drogi starszego brata, Tytusa, kiedy przyjdzie na to czas...
 
Podobnie jak w poprzednich tomach, także i w tym autor dość dobrze oddał klimat epoki, choć nie ustrzegł się drobnych, irytujących wpadek. Takich na przykład, jak zafałszowanie wieku nieszczęsnej córki Sejana. Według źródeł historycznych Junilla miała w chwili swej tragicznej i niepotrzebnej śmierci lat czternaście, a nie - jak twierdzi Fabri - siedem. Nie mógł o tym nie wiedzieć, skoro przygotowując się do napisania książki, czytał teksty źródłowe. Prawdopodobnie uznał, że czytelnikami bardziej wstrząśnie zgwałcenie przez kata (nie strażnika, to drugi błąd) siedmioletniej dziewczynki, a  nie "dorosłej" czternastolatki. Co miałoby jakiś sens, gdy pisał powieść całkowicie fabularną, a nie opartą o źródła historyczne, co sam podkreśla.
 
Zdarzają się też błędy natury logicznej. Na przykład scena, w której Wespazjan każe wymordować wszystkich mieszkańców miasta powyżej pięciu lat - jak to niby ustalano? Kazano pokazać akt urodzenia przed poderżnięciem dziecku gardła?  Także nie wydaje się prawdopodobne, by Wespazjan przeżywał opisywane rozterki duchowe w obliczu nakazanej masakry, takie w typie "nie chcem, ale muszem". W jego epoce nikt się nie użalał nad pokonanymi wrogami, zaś pojęcie "niewinnego człowieka" w naszym rozumieniu w ogóle nie funkcjonowało. Jedno i drugie jest tworem chrześcijańskim, a więc dużo późniejszym. Przyszły cesarz Rzymu i wieloletni dowódca imperialnych kohort zwyczajnie nie mógł mieć podobnych skrupułów, bo nie miałby ich skąd wziąć. Litość była wtedy uważana za słabość, godną pogardy u mężczyzn, a już u legionistów nie do wybaczenia. Tym bardziej nie znał jej i nawet nie mógł znać Wespazjan. Kto jak kto, ale ten rzymski władca na pewno nad niczym nie filozofował ani nie ubolewał, chyba że dotyczyło to jego rodziny.  A i to nie zawsze.
 
Powyższe uwagi dotyczą oczywiście moich przemyśleń nad istotą cyklu o Wespazjanie. Oceniając go tylko z pozycji literackich, trzeba przyznać, że choć nie dorównuje on książkom Roberta Gravesa, to jest bardzo blisko ich poziomu. Jeśli miałabym uwagę, to chyba autor zbyt skrótowo potraktował okres panowania swego ulubieńca, skupiając się w zasadzie tylko na jego kampaniach wojskowych. Resztę skwitował krótko - objął panowanie, nałożył podatek na urynę, zes... się i umarł. Przepraszam za wulgaryzm, ale uważam, że szerokie opisywanie fekalnej strony cesarskiej agonii można było sobie darować na rzecz lepszego opisu rządów Wespazjana i jego reform. Ale to moje zdanie.
 
Podziękowania należą się wydawnictwu Rebis, które podarowało czytelnikom tę bez wątpienia ciekawą i pouczającą serię, a na dodatek dało jej bardzo elegancką, można rzec, ekskluzywną oprawę. Mimo całego mego grymaszenia nad szczegółami tekstu zdecydowanie polecam.

 

Tytuł:  „Wespazjan. Cesarz Rzymu”

  • Autor: Robert Fabbri
  • Wydawca: Rebis 
  • Przekład: Janusz Szczepański
  • Gatunek: powieść historyczna
  • Ilość stron: 368
  • Okładka: twarda
  • Rok wydania: 26.01.2021 r. 
  • ISBN: 9788381882101
  • Cena: 49,90 zł 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus