„Popioły” - recenzja
Dodane: 29-03-2021 21:51 ()
„Popioły”, nowy komiks Álvaro Ortiza, autora wydanej przez Timofa „Murderabilii”, jest komiksem przewrotnym. Sugeruje jedno, oferuje drugie, przynosząc w miejsce spodziewanej fabuły sensacyjnej opowieść o zupełnie innej temperaturze i natężeniu atrakcji. Co nie znaczy, że opowieść mniej satysfakcjonującą.
Komiks zaczyna się z przytupem - mottem z tekstu piosenki „Vamos” zespołu Pixies, za to Ortizowi należy się piona, bo Pixies to echo młodości zramolałego recenzenta, dla którego kawałki tej bostońskiej kapeli były objawieniem, energetyczną pożywką i szlifowały gust muzyczny, a w kontekście „Popiołów” Pixies zapowiada historię o dużym stopniu intensywności. Zresztą puśćcie sobie „Vamos”, a zrozumiecie.
Pierwsza strona prologu podtrzymuje to złudzenie - hiszpański artysta zawiązuje fabułę w iście filmowym stylu, przepowiadając, co się wydarzy później, trochę tak jak to miało miejsce w „Kac Vegas” lub klasycznym „Bulwarze Zachodzącego Słońca”, gdzie, zanim filmowa intryga nabrała tempa, widz musiał na dzień dobry zmierzyć się z pytaniem: skąd wziął się w łazience wynajętego apartamentu tygrys i trup w basenie? Zresztą, trup znajdzie się i w „Popiołach”. Znajdzie się i małpa.
Wraz z właściwym początkiem opowieści serią szybkich, esencjonalnych retrospekcji Ortiz wprowadza na scenę głównych bohaterów: Polly, Moho i Pitera. Wszyscy troje są na życiowym zakręcie, w miejscu, z którego chętnie daliby się wyrwać jakiemuś zrządzeniu losu. A tak się składa, że zrządzenie losu właśnie odnajduje naszą trójkę i każe im się wybrać w daleką podróż, po latach niepodtrzymywania wzajemnych relacji. Mają misję do wykonania (tytuł komiksu w dużym stopniu zdradza, czego będzie owa dotyczyć), nie spodziewają się tego, co ich spotka u kresu wędrówki, nie mówią sobie wszystkiego i nie wiedzą, że są śledzeni. Tak czy tak, pakują się do pozbawionego klimatyzacji auta wynajętego przez Polly, przed nimi upalne lato i siedem dni obijania się obrzeżami Ameryki w kierunku tajemniczego iksa na mapie.
I znów, po tym krótkim wprowadzeniu w fabułę może wydawać się, że „Popioły” to komiks inspirowany sensacyjnym kinem drogi, gdzie perypetie bohaterów będą narastać wprost proporcjonalnie do pokonywanych kilometrów, ale nic z tego. Opowieść ze strony na stronę wytraca tempo, pojawiają się równoległe wątki meandrujące główny nurt fabuły, co pcha opowieść Ortiza w rejony zadumanych, egzystencjalnych snujów w stylu Jarmuscha. Ale właśnie te zmiany akcentów nadają historii trójki przyjaciół z odzysku nowego wymiaru, z opowieści przygodowej czyniąc „Popioły” obyczajówką spowitą aurą nienachalnej melancholii, tęsknoty za kształtem życia, którego bohaterowie nie do końca są w stanie sobie wyobrazić, ale którego bardzo pragną. Dlatego komiks zdominowany jest przez multum drobno tkanych kadrów, w ramach których mieszczą się zazwyczaj jedynie sylwetki postaci, rozmowy i hektolitry piwa spożywanego w trakcie postojów, a nie połykany kilometr za kilometrem krajobraz. Nie jest też tak, że ten pierwiastek przygody i sensacji w komiksie zupełnie zanika. Jest jak najbardziej obecny, wspomniałem przecież nawet o trupie, ale naprawdę nie na tym zasadza się atrakcyjność „Popiołów”.
Głównym jej źródłem jest bowiem biegłość Álvaro Ortiza w żonglowaniu funkcją narratora. Na najbardziej oczywistym poziomie polega to na tym, że hiszpański twórca popycha fabułę naprzód, udzielając głosu raz sobie, raz konkretnym bohaterom (najczęściej Piterowi), każąc im referować zdarzenia z perspektywy pierwszej osoby, by w jeszcze innych partiach komiksu funkcję narratora porzucić zupełnie na rzecz dialogów lub kadrów pozbawionych tekstu. Śledzenie tych narracyjnych przetasowań daje dużo frajdy, a odpowiedź na pytanie kto jest tym właściwym, ostatecznym narratorem historii okaże się nie mniej fascynująca niż wszystkie perypetie, jakie spotkają Polly, Moho i Pitera po drodze. Ostatnim komiksem, który tak udanie bawił się z czytelnikiem samym sposobem konstruowania opowieści, były zeszłoroczne „Czarne nenufary”. Co jest imponujące o tyle, że w warstwie wizualnej „Popioły” to komiks skromny, wyzbyty efekciarstwa. Proste, pozbawione detalu rysunki wzbudzają sympatię, nadając „Popiołom” klimat komiksu kameralnego o dziwnie uchwytnym uroku, takim trochę z „Prostej historii” Lyncha - co jest wskazaniem o tyle zasadnym, że po drodze bohaterowie spotkają wiele ekscentrycznych indywiduów. Jednak podobnie, jak oglądając film Lyncha (przewija się to nazwisko w komiksie, a jakże), w trakcie lektury „Popiołów” da się wyczuć, że Álvaro Ortiz lubi światy i bohaterów, którymi zapełnia kadry. I nie ma znaczenia, że czasem bywają to światy brutalne i z lekka perwersyjne, a w trakcie podróży Polly, Moho i Piterowi będzie towarzyszyć kac, zmęczenie i frustracja. Na koniec, podobnie jak w „Vamos” Pixies, spod warstwy wściekłych ataków gitary Joeya Santiago i okrzyków Francisa, w „Popiołach” na pierwszy plan przedziera się ładna melodia.
Tytuł: Popioły
- Scenariusz i rysunki: Álvaro Ortiz
- Tłumaczenie: Jakub Jankowski
- Wydawnictwo: Timof Comics
- Data wydania: 19 marca 2021 r.
- ISBN: 978-83-66347-37-3
- Format: 155x220
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 184
- Druk/barwność: Kolor
- Zalecane dla odbiorcy: Dorośli i młodzież
- Komiks nr 324
- Wydanie: I
- Cena: 69 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza.
Galeria
comments powered by Disqus