„Zagubione psy” - recenzja
Dodane: 20-03-2021 23:42 ()
Jeff Lemire to dziś powszechnie znany i uznany twórca, który ma na swoim koncie kameralne historie takie jak „Podwodny spawacz” i rozbuchane kosmiczne space opery takie jak „Ascender”. Kiedy przeszło dziesięć lat temu wydawnictwo Timof Comics zaproponowało polskiemu czytelnikowi „Opowieści z hrabstwa Essex”, Lemire był nad Wisłą autorem anonimowym. Obecnie, gdy oficyna KBOOM przedstawia początki jego twórczości, Lemire jest nazwiskiem nie tylko rozpoznawalnym, co odmienianym przez wszystkie przypadki, nawet w tytułach z logo DC i Marvela. Ci, których interesuje, jak to wszystko się zaczęło, na pewno z chęcią sięgną po „Zagubione psy”, ale ostrożnie...
Lemire to autor kompletny, nie tylko scenarzysta. Karierę zbudował również na swoim oryginalnym rysunku, bardzo specyficznym, zwłaszcza jeśli chodzi o sposób przedstawiania postaci. Na przestrzeni lat kreska Lemire'a wyraźnie ewoluowała, od naprawdę brudnej, surowej, nieco chaotycznej, do bardziej świadomej karykaturalności i przerysowania, które stosuje i które poniekąd stało się cechą charakterystyczną jego w pełni autorskich prac. W „Zagubionych psach” ta kreska może na pierwszy rzut oka nieco odpychać, bo faktycznie jest niedbała, przypomina rysunki z brulionu twórcy, który nadużywa czerni, tworząc storyboard swojego komiksu.
Co ciekawe, w tym bałaganie kresek tylko liternictwo w dymkach jest schludne. O tym fakcie wspomina Lemire w swojej przedmowie. Wydaje się, że decyzja o zmianie względem pierwszego amerykańskiego wydania (przygotowanemu przez autora dzięki grantowi otrzymanemu na publikację) była naprawdę trafna, chodziło wszak o komfort czytelnika, również w kontekście liternictwa użytego w tłumaczeniu, ponieważ pozwoliło to zastosować gotowy font, bez potrzeby ręcznego wpisywania tekstu w dymki. Mimo wszystko polskie wydanie tego komiksu na grubym papierze w twardej oprawie wydaje się zbyt „bogate”. „Zagubione psy” w wydaniu broszurowym, na cieńszym papierze, na którym ociekające czernią plansze nie byłyby tak „ciężkie”, byłyby bliższe temu, czym są – przymiarkami autora szukającego jeszcze swojego stylu. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej oddawałoby to brudnopisowy charakter tego tytułu.
Lecz kiedy już ochłoniemy i przywykniemy do niewyrobionej kreski Lemire'a, czeka nas naprawdę dojmująca historia pewnego człowieka kochającego nade wszystko swoją rodzinę, którą przyjdzie mu utracić w dramatycznych okolicznościach. W tej roli występuje rosłej postury facet, któremu blisko do postaci Jimmy'ego z „Opowieści”, Jepperda z „Łasucha” czy Dereka z „Twardziela”. Jest to jednak postać dużo bardziej jednowymiarowa. W każdym razie los nie szczędzi mu trudności, a siła fizyczna nie zawsze idzie w parze z triumfem, co można przyjąć za jedno z przesłań tego komiksu. Grunt, że miłośnicy twórczości Kanadyjczyka znajdą tutaj zaczątki tego, z czego słynie on w swojej twórczości. Mnie naprawdę przejął los tego bohatera, jestem wręcz skłonny oskarżyć autora o zbyt mocne znęcanie się nad nim, jak gdyby chciał zbudować tę historię na smutku, chodź gdzieś u podstaw leży rzecz jasna miłość.
Nie chcę cytować wspomnianej już wyżej przedmowy, którą Lemire opatrzył ten komiks, myślę jednak, że rzuca ona sporo potrzebnego światła na wydanie tego tytułu, zarazem niedoskonałego, jak też pięknego w swoich niedoskonałościach. Autor zdecydował się zupełnie świadomie na krok, by pokazać szerszej publiczności dzieło, od którego wszystko tak naprawdę się zaczęło. Gdyby nie okoliczności powstania i wydania „Zagubionych psów”, „Opowieści z hrabstwa Essex” mogłyby nie uczynić z niego objawienia i wepchnąć go na drogę sukcesu oraz idącej za nim sławy, której dziś mu nie brakuje.
Słowem podsumowania, „Zagubione psy” to pozycja warta uwagi dla wszystkich fanów twórczości Lemire'a. Warto po nią sięgnąć, by uzupełnić biblioteczkę. Nie każdy debiut jest doskonały. Ostrzegam jednak, że czasami zanurzanie się w przeszłości bywa nieco bolesne, więc warto wziąć na to poprawkę – zwłaszcza w kontekście artystycznym. W każdym razie naprawdę fajnie, że KBOOM zdecydowało się na ten wcale nie oczywisty krok wydania pierwszego profesjonalnego komiksu Jeffa Lemire'a.
- Scenariusz: Jeff Lemire
- Rysunki: Jeff Lemire
- Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
- Wydawnictwo KBOOM
- Premiera: 01.03.2021 r.
- Liczba stron: 104
- Format: 165x225mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- ISBN 978-83-958675-7-6
- Wydanie pierwsze
- Cena okładkowa: 55 zł
Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus