„Korfanty” - recenzja
Dodane: 03-02-2021 22:46 ()
W 2010 roku autorski duet Sławomir Zajączkowski/Krzysztof Wyrzykowski dał się już poznać od jak najlepszej strony. Miało to miejsce rok wcześniej przy okazji albumu poświęconego tzw. pierwszemu „Łupaszce”, tj. podpułkownikowi Jerzemu Dąbrowskiemu, a także w roku wspomnianym za sprawą zbioru krótszych form opublikowanych pod wspólnym tytułem „1945: Wyzwolenie?”. Między wspomnianymi realizacjami potwierdzili oni swoją dobrą formę jeszcze jedną udaną realizacją. Mowa tu rzecz jasna o wymienionym w tytule albumie „Korfanty”.
Ta okoliczność o tyle nie dziwi, że dzieje Śląska to wręcz kopalnia pomysłów wartych adaptowania na „mowę” komiksu. Do tego osoba Wojciecha Korfantego zajmuje w nich szczególne miejsce i tym samym tego typu produkcja może tylko cieszyć. Sęk w tym, że edycja z 2010 roku przeszła bez większego echa, a jej nakład został już dawno wyczerpany. Jak się jednak okazuje, po upływie dekady od pierwodruku inicjatorzy tego przedsięwzięcia skupieni w Instytucji Kultury Ars Cameralis Silesiae Superioris, zdecydowali się na jego przypomnienie. Co więcej, w nieco odmienionej formule. Niemniej po kolei.
Lata 70. XIX wieku. Po rozprawie z Habsburgami (1866), cesarską Francją (1870) i wymuszeniu na władcach państw niemieckich supremacji pruskiego króla kanclerz zjednoczonej Rzeszy (mowa oczywiście o Ottonie von Bismarcku) mógł w końcu podjąć zdecydowane działania na rzecz pełnej konsolidacji monarchii Hohenzollernów. Nade wszystko dotyczyło to wschodnich i południowych prowincji tej struktury politycznej, w znacznej mierze zamieszkiwanych przez ludność polską. A jako że jedyną organizacją władną stawić tym zapędom skuteczny opór był Kościół katolicki, toteż „ostrze” agresywnej polityki na tym tle (tzw. kulturkampfu) zostało skierowane właśnie przeciw tej wspólnocie. Tak się sprawy miały także na Śląsku, gdzie ogromną rolę odgrywała powstała z inicjatywy kardynała Wilhelma von Kettelera partia Centrum. Z czasem jednak doczekała się ona konkurencyjnych ofert w zakresie programu socjalnego formułowanych m.in. przez krzepnący ruch narodowy.
Czołowym przedstawicielem drugiego z wymienionych środowisk był tytułowy bohater tegoż albumu, od 1901 roku redaktor naczelny dziennika „Górnoślązak”. To właśnie na łamach niniejszego periodyku prezentował on program polityczno-społeczny z myślą właśnie o polskich mieszkańcach Śląska. Bystry, rzutki i całym sobą oddany wyznawanej przezeń idei Korfanty prędko spotkał się z szykanami ze strony niemieckiej administracji. Mimo tego masowe poparcie Ślązaków oraz przejawiana przezeń determinacja umożliwiły mu posłowanie do Reichstagu, gdzie bezkompromisowo domagał się praw swoich wyborców do zachowania narodowej tożsamości. Z czasem odegrał on walną rolę w uzyskaniu przez odradzającą się Rzeczpospolitą Górnego Śląska, zarówno na niwie dyplomatycznej, jak i jako faktyczny przywódca III powstania śląskiego (1921). I to właśnie zapis aktywności rzeczonego w dobie zmagań o niepodległość stanowi kulminacyjny moment tej opowieści.
Przyznać trzeba, że mimo nie tak znowuż wielu realizacji w swoim ówczesnym dorobku (vide m.in. „Pamiętamy: Biała Podlaska 1939-1945”) Zajączkowski dał się tu poznać jako autor z przemyślanym modelem narracyjnym opartym nie tyle na kronikarskim, szczegółowym przybliżaniu kolejnych etapów działalności powierzonej mu postaci, ile raczej wyselekcjonowaniu jej kluczowych momentów. Owa taktyka scenopisarska ma swoje dobre strony, ale też i mankamenty. Te pierwsze przejawiają się żywiołowością narracji, przez co miast z „suchym” wykładem mamy do czynienia ze swoistym kalejdoskopem najbardziej istotnych dla podjętej tematyki scen, nierzadko mocno „dosyconych” epickością (bitwa o Górę św. Anny). Z drugiej natomiast strony przy wymagającej doprecyzowania problematyce trudno uniknąć uproszczeń. Te zaś, dla nie zawsze w pełni świadomych jej złożoności odbiorców mogą okazać się źródłem błędnych wniosków. I tak niestety sprawy mają się momentami w tej właśnie pracy. Dotyczy to zwłaszcza postawy władz sanacyjnych wobec Korfantego, która, aczkolwiek na pewnych etapach wręcz żenująca (m.in. przetrzymywanie rzeczonego w Twierdzy Brzeskiej), razi brakiem pełnego kontekstu i raczej niezasłużoną krytyką wobec niektórych przedstawicieli wspomnianego środowiska (w tym przypadku wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego). Zrozumiałym jest rzecz jasna okoliczność ograniczoności miejsca i tym samym konieczność zastosowania fabularnej skrótowości. Tym bardziej że mamy do czynienia nie tyle z mniej lub bardziej naukowym opracowaniem, ile przedsięwzięciem popkulturowym. Kłopot w tym, że tzw. karta śląska jest przez pewne kręgi rozgrywana także współcześnie, a tego typu niedomówienia i przesadna „hasłowość” mogą w niektórych potencjalnych odbiorcach wzbudzić poczucie pogubienia. Co nie zmienia faktu, że w wymiarze czysto warsztatowym mamy do czynienia z przejawem scenopisarskiego profesjonalizmu.
Bez zarzutu jawi się natomiast warstwa plastyczna w wykonaniu Krzysztofa Wyrzykowskiego. Dopracowywana w trakcie realizacji albumu „Westerplatte: Załoga śmierci” (a jeszcze wcześniej na etapie współtworzenia magazynu „Kontra”) realistyczna maniera tego twórcy już przy okazji „Łupaszki” wręcz olśniła czytelników skalą precyzji oraz kompozycyjnym rozmachem. Powstały w zbliżonym okresie „Korfanty” zachowuje analogiczną jakość. Do tego bez względu na to, który ze „składników” rzeczywistości kreowanej jest akurat rozrysowywany. Toteż z powodzeniem uchwycona została kultura materialna okresu dziejowego, w którym osadzono niniejszą opowieść, a szczególne wrażenie wywierają sekwencje zmagań o Górę św. Anny. I jak czas pokazał, zarówno ta realizacja, jak i wcześniej wspomniane okazały się swoistym początkiem nowego etapu twórczego Wyrzykowskiego, który zaowocował m.in. seriami „Wilcze tropy” i „W imieniu Polski Walczącej” oraz albumami takimi jak „Pochód zimowy 1918-1920. Epopeja 5. Dywizji Syberyjskiej”.
Decyzja o wznowieniu tegoż albumu bez cienia wątpliwości okazała się bardzo dobrym pomysłem. Tym bardziej że w odróżnieniu od wydania pierwszego tym razem owo przedsięwzięcie wzbogacono o kolory. A przyznać trzeba, że prace wspominanego chwilę temu plastyka (nic przy tym nie uchybiając takim realizacjom jak publikowany na łamach magazynu „Komiks i my” czarno-biały album „Ixbunieta”) optymalnie prezentują się właśnie w pełnowymiarowych i standardowo dla jego twórczości wysmakowanych barwach. Reasumując, tego typu publikacji nigdy za wiele.
Tytuł: „Korfanty”
- Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
- Rysunki: Krzysztof Wyrzykowski
- Konsultacja merytoryczna i współpraca redakcyjna: Ryszard Mozgol, Tomasz Buja
- Konsultacja językoznawcza: Jolanta Tambor
- Wydawca: Instytucja Kultury Ars Cameralis Silesiae Superioris
- Wydanie II
- Data publikacji: grudzień 2020
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Format: 21 x 29,7 cm
- Druk: kolor
- Papier: offset
- Liczba stron: 52
- Cena: 35 zł
Dziękujemy Instytucji Kultury Ars Cameralis Silesiae Superioris za udostępnienie egzemplarza do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus