„Jeremiah” tom 22: „Karabin w wodzie” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 31-12-2020 23:03 ()


W swoim czasie (tj. w roku 2002) wydawnictwo Amber z impetem wdarło się w realia komiksowej branży. Jak rychło miało się okazać na krótko. Korzyścią tej efemerycznej aktywności był jednak polski debiut jednego z najbardziej udanych przedsięwzięć w dorobku Hermanna Huppena. Mowa oczywiście o serii „Jeremiah”, której Amberowi udało się zaprezentować ledwie dwa tomy. Do tego w udziwnionej kolejności wynikającej z bazowania na anglojęzycznej edycji cyklu. Jednym z tych albumów była „Noc na bagnach”.

Nie nadużywając przesadnych pochwał, wprost trzeba przyznać, że było to autentycznie mocne wejście „Ardeńskiego Dzika” (tj. oczywiście Hermanna). Wszak mieliśmy do czynienia z wówczas względnie świeżą odsłoną popisowej serii („macierzysta” edycja trafiła do dystrybucji ledwie kilkanaście miesięcy wcześniej) twórcy, który za sprawą udziału w takich przedsięwzięciach jak „Bernard Prince”, „Wieże Bois-Maury” oraz powstałego we współpracy z Jeanem Van Hamme albumu „Krwawe gody” cieszył się w pełni zasłużoną sławą tzw. żyjącego klasyka. I rzeczywiście zarówno w wymiarze plastycznym, jak i  fabularnym mieliśmy do czynienia z dziełem w pełni dopracowanym, pochodną twórczego wysiłku autora, który nie tyle korzysta z metod narracyjnych wypracowanych przez swoich poprzedników, ile przekształca je na użytek autorskiej realizacji. I co najważniejsze odniósł on pod tym względem pełny sukces. Nic zatem dziwnego, że ów twórca utrwalił się w świadomości przynajmniej części komiksowej braci nad Wisłą i Narwią. Po latach raz jeszcze przytrafiła się okazja do rozpoznania (ewentualnie odświeżenia) tego właśnie epizodu „Jeremiaha”, jako że wydawnictwo Elemental publikujące tę serię „po bożemu” (tj. we właściwym porządku chronologicznym) ledwie kilka tygodni temu zaprezentowało ów właśnie epizod. Tym razem jednak w poprawionym tłumaczeniu (w tym także tytułu). Toteż miast amberowskiej „Nocy na bagnach” otrzymaliśmy „Karabin w wodzie”. Jedno się jednak nie zmieniło, tj. wysoka jakość tej realizacji.

Jak zapewne nietrudno się domyślić, w początkowych scenach tego albumu raz jeszcze zastajemy duet głównych bohaterów serii na szlaku ich niekończącej się wędrówki. Rychło okazuje się, że za sprawą osobliwego amatora cudzego żarcia zmuszeni będą oni nieco dłużej zagrzać miejsca w otaczającej ich okolicy. Bieg przypadków sprawia, że uwalniają oni (choć nie jedynie z czystej dobroci serca) uwiezionego w sztucznym wgłębieniu (zbiorniku retencyjnym?) młodzieńca zamieszkującego w niezbyt odległym (acz oddalonym od większych skupisk ludzkich) gospodarstwie. Tam zaś napotykają specyficzną mikrospołeczność, wśród której prym wiedzie leciwa, acz wciąż spragniona męskiego towarzystwa gospodyni wspierana przez swoich czterech synów. Jednym z nich jest właśnie wydobyty z opałów przez Jeremiaha i Kurdy’ego Jason. I – co więcej – stara się on namówić „dynamiczny duet” do rozgoszczenia się na nieco dłużej, mimo że ci zdecydowanie chętniej skłanialiby się oni ku dalszej wędrówce.

Oczywiście to tylko wstęp do właściwej intrygi, w której efekcie obaj wspomniani panowie raz jeszcze zmuszeni będą wykazać się swoją legendarną wręcz zaradnością. Na jej tle Hermann, z typową dlań wprawą, nakreśla wiarygodne charakterologicznie osobowości i tym samym kolejna „wizyta” w świecie przedstawionym tej serii w żadnym wypadku nie nuży, a wręcz generuje chęć na więcej. Stopniowe ujawnianie sedna osi fabularnej przyczynia się do podsycenia napięcia, nie zaburzając przy tym klarowności utworu. Znów daje o sobie znać precyzja, z którą mistrz frankofońskiego (i nie tylko) komiksu planuje swoje fabuły, dzięki czemu o tzw. niedoróbkach w toku opowieści nie może być mowy (zresztą w przypadku Hermanna taka sytuacja nigdy nie miała miejsca). Stąd kumulacja przekonujących i dopracowanych „składników” przestrzeni kreowanej sprawia, że od tej realizacji niełatwo się oderwać i nic dziwnego, że mniej więcej wówczas seria „Jeremiah” posłużyła za materiał wyjściowy dla serialu telewizyjnego.

Rzecz jasna nie mniej po mistrzowsku (sformułowanie bynajmniej na wyrost) jawi się także plastyczna strona tego przedsięwzięcia. Piszący te słowa wielokrotnie już nie szczędził pochwał zarówno co do twórczego instynktu autora tej serii, jego perfekcyjnego warsztatu, jak również stylistycznej unikalności (a tym samym rozpoznawalności). Nie inaczej sprawy muszą wręcz mieć się także tym razem, bo ów autor nie tylko nie obniżył sam sobie artystycznej poprzeczki, co wręcz osiągnął kolejne wyżyny swojego talentu. Dotyczy to zwłaszcza tak lubianych przezeń scen rozgrywających się po zmroku. O ile bowiem już wcześniej miał on sposobność wykazać się pod tym względem (choćby w niewiele wcześniejszej „Strefie granicznej”), o tyle tym razem z pełnym przekonaniem można mówić o zobrazowanej maestrii. Jak zwykle cieszy oko wprawność rzeczonego w komponowaniu poszczególnych kadrów tej realizacji oraz bezbłędnie uchwyconych skrótów perspektywicznych. Nie zabrakło oczywiście charakterystycznych, na ogół nieprzesadnie urodziwych fizjonomii, w pełni adekwatnych do realiów wciąż podnoszącego się z ruin świata przedstawionego.

Co najmniej kilkukrotnie była już okazja do określania poszczególnych epizodów „Jeremiaha” mianem „(…) najlepszego z dotychczas opublikowanych (vide perfekcyjnie zakomponowana „Delta”)”. Tak się sprawy ułożyły, że także tym razem wypada się powtórzyć i raz jeszcze stwierdzić, że pomimo bardzo wysokiej jakości poprzednich odsłon popisowej inicjatywy twórczej Hermanna znowuż zdołał on „przebić” samego siebie. Z tym większą ciekawością wypada obserwować dalszy rozwój tej wyjątkowej serii.  

 

Tytuł: „Jeremiah” tom 22: „Karabin w wodzie”

  • Tytuł oryginału: „Le fusil dans l’eau”
  • Scenariusz i rysunki: Hermann Huppen  
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dupuis
  • Wydawca wersji polskiej: Elemental
  • Data premiery wersji oryginalnej: 22 marca 2001 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 9 grudnia 2020 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 39 zł  

Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus