„Raffington Event” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 30-12-2020 23:45 ()


Na ten moment polscy czytelnicy zmuszeni byli czekać nadspodziewanie długo. Dość bowiem wspomnieć, że przynajmniej ci spośród nich, którzy swoją pamięcią (a przy okazji zainteresowaniem komiksowym medium) sięgają do mocno już zamierzchłego kwietnia 1990 r. już wówczas mieli sposobność zapoznać się z polskim debiutem detektywa Raffingtona Eventa. Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można pokusić się o przypuszczenie, że mało kto spośród ich grona zdawał sobie sprawę, iż udzielający się na stronicach serii „Rork” korpulentny osobnik doczekał się prezentacji swoich przygód w osobnym albumie.

A jednak tak się sprawy miały, jako że niewiele ponad rok wcześniej (a konkretnie w marcu 1989 r.), po lepszej stronie żelaznej kurtyny do dystrybucji trafił zbiór krótkich form przybliżających sprawy, którymi Raffington Event zwykł się zajmować. A gwoli ścisłości nie były to sprawy typowe dla  tzw. obyczajówki. Rzeczony bowiem wyspecjalizował się w zagadnieniach wykraczających poza sferę racjonalnie pojmowanej rzeczywistości. Stąd zresztą wynikła jego znajomość z Rorkiem przybliżona na kartach drugiego tomu opowieści o białowłosym znawcy zjawisk, nazwijmy to umownie, nie z tej Ziemi („Przejścia” zamieszczone w „Komiks-Fantastyka” nr 4/1989 – w rzeczywistości ze wspomnianego kwietnia 1990 r.). I to de facto z perspektywy tegoż detektywa czytelnik rozpoznawał szczegóły dotyczące m.in. pochodzenia Rorka oraz powierzonego mu sekretu przekraczania barier czasu i przestrzeni.  

Popularność najsłynniejszego tworu Andreasa Martensa sprawiła, że wydawców zainteresowanych publikacją u nas solowego albumu przybliżającego wybór spraw Raffingtona Eventa było już kilku. Znalazł się już bowiem w zapowiedziach wydawnictwa Manzoku oraz jej pogrobowej emanacji, tj. Sideki. Zamierzenie nie doczekało się jednak realizacji i tym sposobem owa pozycja wzbogaciła ofertę Wydawnictwa Kurc. Nieprzypadkowo, bo ten właśnie wydawca już wiosną tego roku zaproponował najnowszą pracę mistrza, tj. album „Argentyna”, a nie tak dawno także wznowienie pierwszego z dwóch wydań zbiorczych zawierających całość serii „Rork”. Siłą rzeczy uzupełnienie luki w polskich edycjach realizacji Andreasa właśnie o „Raffingtona Eventa” to nie lada gratka dla fanów jego twórczości.

Tak jak wyżej wspomniano w przypadku tej publikacji mamy do czynienia ze zbiorem dziesięciu nowelek połączonych osobą – jakżeby inaczej – tytułowego detektywa oraz motywami paranormalnymi. Stąd mamy tu zapis śledztw prowadzonych w kontekście m.in. zagadkowych zaginięć (nowelka pt. „Jim”), niebezpiecznych artefaktów („Liber odii”), mar sennych władnych doprowadzić do zgonu śniącego („Marzyciel”) czy nad wyraz problematycznych wykwitów jednego z przydomowych ogródków („Kwiat”). A wszystko to w nawiązaniu do wartych takich nawiązań tradycji klasycznych opowieści grozy sygnowanych m.in. przez Algernona Blackwooda („Wendigo i inne upiory”). Podobnie jak przy okazji jego debiutu także w tych przypadkach Raffington na ogół jest nie tyle aktywnym uczestnikiem zaistniałych wydarzeń, ile raczej ich statystą (choć oczywiście nie zawsze). Stąd tak jak miało to miejsce w „Przejściach”, znowu bieg zdarzeń dane jest nam obserwować (a nierzadko także interpretować) za jego właśnie pośrednictwem. Można pokusić się wręcz o przypuszczenie, że pod tym względem znać tu podobieństwo z kolejnym klasykiem opowieści niesamowitych, tym razem w osobie Williama Hope'a Hodgsona. Wszak jego flagowy bohater, skądinąd odbiorcom komiksowych produkcji znany Thomas Carnacki (zob. „Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Stulecie”) także należał do osobowości, które nie tyle z pełną mocą zmagały się z frapującymi zjawiskami, ile raczej obserwowały i relacjonowały przebieg zaistniałych fenomenów. Z sangwinicznie usposobionym Eventem sprawy mają się podobnie, choć gdy jest ku temu konieczność, także on bardziej energicznie włącza się w rozwój wydarzeń (vide „Kid”). Pod względem ogólnej nastrojowości znać tu oczywiście pokrewieństwo gatunkowe z „Rorkiem” i tym samym także tutaj wyłania się wizja rzeczywistości jedynie powierzchownie przez ludzki rozum okiełznanej. Stąd nie trzeba przesadnego „drążenia”, by pod „pokostem” cywilizacji industrialnej odkryć pochodną oddziaływania sił starszych niż ludzkość i ją przerastających. Nie pierwszy i nie ostatni zresztą raz w twórczości autora „Cromwella Stone’a”, o czym przekonali się zarówno czytelnicy tej trylogii, jak i m.in. serii „Koziorożec”.

Zresztą także pod względem plastycznym rzecz jest wyjątkowa. Nie tylko z racji wyjątkowego talentu i wysokiej jakości warsztatu szanownego pana autora, ale też jego skłonności do twórczych poszukiwań i chęci do wypracowania stylistycznej swoistości. O ile bowiem w przypadku dwóch pierwszych tomów „Rorka” (wspominanych „Przejść” i poprzedzających ów album „Fragmentów”) dominuje pełna dopracowanych detali maniera realistyczna, o tyle podobnie jak w odsłonach tej serii począwszy od „Cmentarzyska katedr” oraz przywołanego „Koziorożca” także tutaj znać już przejawy tychże poszukiwań, a co za tym idzie wypracowania autorskiej estetyki i wizualnej komunikacji. Toteż już na niniejszym etapie artystycznego rozwoju Andreasa znać zapowiedź jego późniejszych osiągnięć plastycznych i narracyjnych zaprezentowanych właśnie w poszczególnych odsłonach „Koziorożca” (by wspomnieć np. „Widziane z bliska”). Stąd pod względem modyfikacji narracyjnych „Raffington Event” jawi się jako istotne „ogniwo” w rozwoju jednego z najbardziej cenionych klasyków europejskiego komiksu. Całościowo natomiast mamy do czynienia z propozycją wydawniczą, na którą zdecydowanie warto było czekać. 

 

Tytuł: „Raffington Event”

  • Tytuł oryginału: „Raffington Event-Détective”
  • Scenariusz i rysunki: Andreas Martens
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Wydawca wersji oryginalnej: Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
  • Data publikacji wersji oryginalnej: marzec 1989 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 3 grudnia 2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21,5 x 29,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 45 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus