„Conan” tom 3: „Powrót do Cymerii” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 25-11-2020 00:01 ()


W efekcie perturbacji towarzyszących przejęciu przez Marvela praw do publikacji komiksów opartych na literackim dorobku Roberta E. Howarda dobrze rozpoczęta prezentacja tego typu produkcji z zasobu wydawnictwa Dark Horse została u nas zawieszona. Szczęśliwie do czasu, bo przyznać trzeba, że na nowo opowiedziane przez Kurta Busieka dzieje mocarnego Barbarzyńcy to jedna z najbardziej udanych rzeczy, które przytrafiły się komiksowym emanacjom utworów z jego udziałem. Toteż po niecałych dwóch latach polscy czytelnicy otrzymali kolejny pękaty tom ze stajni „Czarnego Konia”.  

Tym razem są to aż trzy wydania zbiorcze „skomasowane” w ów zbiór, który już tylko z racji znacznej rozpiętości ma pełną szansę okazać się zajmującą lekturą. Jednak nie tylko dlatego, bo jakość zebranych tu opowieści nie ustępuje przybliżonym w poprzednich odsłonach niniejszej serii. Stąd na tzw. dzień dobry powracamy do realiów schyłkowej ery hyboryjskiej z okresu, gdy armie Turanu wdarły się na obszar niegdysiejszej Akwilonii, a dziedzic rozciągającego się na zachód od Morza Vilayet stepowego imperium zmierza do utrwalenia na owych ziemiach władzy swego ojca. Co więcej, okazuje się on więcej niż tylko rozwydrzonym paniczykiem skoncentrowanym na rozkoszach łoża i stołu. Toteż w  przerwach pomiędzy rozpoznawaniem lokalnych uwarunkowań politycznych skwapliwie wczytuje się on w zachowane fragmenty „Kronik Nemedyjskich” traktujących o losach – jakżeby inaczej – Conana. Nieprzypadkowo, bo od momentu odnalezienia jednego z reliefów ukazujących Cymeryjczyka z czasów jego panowania nad Akwilonią (zob. „Narodziny legendy”) turański następca tronu wykazuje na punkcie rzeczonego fascynację bliską niemal obsesji. Tymczasem owa okoliczność zdecydowanie nie w smak towarzyszącemu mu w objeździe po dopiero co opanowanych krainach wezyrowi. Ten zaś okazać się może kimś więcej niż tylko realizatorem imperialnych zamierzeń aktualnego władcy Turanu…

Chciałoby się rzec (czy może wręcz zakrzyknąć): czegóż tu nie ma! Tym bardziej gromko, że na grubo ponad czterystu planszach upchano faktycznie wiele. Co więcej, z dobrym skutkiem! Znać to już po krótkich formach otwierających niniejszy zbiór, w których przybliżono burzliwe „losy” charakterystycznego hełmu mocarnego Barbarzyńcy (nowelka pt. nomen omen „Hełm”) oraz nieco bardziej tragikomiczną niż zazwyczaj sytuację wynikłą w trakcie standardowych aktywności tegoż osobnika („Ulubiony dowcip Conana”). A to tylko przedsmak do znacznie rozleglejszych fabuł, w których tytułowy bohater wielokrotnie będzie miał okazje dać wyraz swoim nadzwyczajnym umiejętnościom w zakresie zarówno sztuki przetrwania jak i krzywdzenia nieprzyjaźnie doń usposobionych bliźnich. Będzie zatem okazja, by ujrzeć rzeczonego w trakcie ponownego odnajdywania się w społeczności skonfrontowanych z Turańczykami Kozaków, tuż po pamiętnym zamachu przybliżonym w klasycznym opowiadaniu „Feniks na mieczu”, jego zmagań ze znawcami czarnej magii (nie wyłączając rzecz jasna standardowo problematycznego Stygijczyka Toth-Amona) oraz akolitami plugawych „bóstw” przybyłych z odległych względem ziemskiej sfery rzeczywistości dziedzin. Nade wszystko uwagę czytelnika (a przynajmniej tak się sprawy miały w przypadku piszącego te słowa) pochłania trzecia część tegoż zbioru zatytułowana „Cymeria i inne historie”. Choćby z tego względu, że na tle powrotu Conana w rodzinne strony równolegle przybliżono perypetie jego krewkiego dziada Connachta. Tymczasem tak się sprawy ułożyły, że to właśnie po nim przyszły monarcha Akwilonii odziedziczył zapał do przemierzania południowych krain. I – co więcej – jego wędrówka poprzez m.in. Szem również obfitowała w liczne, nie zawsze bezstresowe przygody. Do tego z gatunku takich, których nie powstydziłby się sam Conan. A co najważniejsze dla dziejów tegoż osobnika – wielce inspirujące.

Zarówno pierwszy scenarzysta tego przedsięwzięcia (tj. wzmiankowany Kurt Busiek) jak i jego następca w tej roli w osobie Tima Trumana z pełną swobodą odnaleźli się w realiach ery hyboryjskiej. Znać, że zarówno jeden, jak i drugi (o czym zresztą wspomina Truman w posłowiach do wydań zbiorczych, które złożyły się na ów tom) dogłębnie rozpoznali literacki pierwowzór. Stąd podobnie jak wcześniej przed nimi m.in. Roy Thomas także im udało się na nowo tchnąć żywiołowość w zapoczątkowaną przez Roberta E. Howarda legendę. Akcenty charakterystyczne dla utworów osadzonych dobie wspominanej ery rozłożono z odpowiednim wyczuciem i z tego właśnie względu można poczuć się niczym w trakcie lektury tekstów zarówno przywołanego Teksańczyka jak i jego co bardziej zdolnych epigonów (w tym zwłaszcza Karla E. Wagnera i Roberta Jordana). Zresztą Truman już wcześniej miał sposobność wykazać się przy współtworzeniu posępnych światów przedstawionych. Tak się bowiem sprawy miały w przypadku jego wsparcia dla Johna Ostrandera przy realizacji „Grimjacka”, a nade wszystko autorskiej miniserii „Hawkworld”. Nie zaskakuje zatem okoliczność, że także „sportretowana” przezeń epoka „pomiędzy zatonięciem Atlantydy a erą synów Ariasza” jawi się nader sugestywnie i nie zgorzej niż w przypadku kreatorów pamiętnej serii „The Savage Sword of Conan”.

Plastyczna strona tego przedsięwzięcia to autentyczna galeria licznych i na ogół wprawionych w swoim fachu plastyków. Wśród nich warto wymienić m.in. nieprzecenianego Bruce’a Timma („Batman: Szalona miłość i inne opowieści”) oraz cieszącego się zasłużonym uznaniem po obu stronach Atlantyku Richarda Corbena („Banner”). Niemniej nie tylko tzw. żyjący klasycy dali z siebie sporo by przekonać potencjalnych odbiorców do wysokiej jakości tej produkcji. Dotyczy to zwłaszcza prac Tomása Giorello („X-O Manowar: Żołnierz”), który starannym nakreślaniem form wytworzył sugestywną wizję okrytych śniegiem wzgórz Cymerii. Także sekwencje licznie rozrysowanych tutaj starć mają potencjał, by porwać ewentualnego czytelnika, a kultura materialna przemierzanych przez Conana i jego dziadka lokalizacji przekonuje swoimi przejawami. Dotyczy to również wizerunków uczestników zebranych tu fabuł. Znać zatem, że decydenci „Czarnego Konia” przykładali stosowną wagę do jakości w swoim czasie jednej z najpopularniejszych serii w ich ofercie.

Co prawda w niniejszym zbiorze brak zapowiedzi kolejnego tomu. Mniemać jednak można (m.in. z deklaracji niewątpliwie dobrze poinformowanego pod tym względem Tomasza Kołodziejczaka), że obok realizowanych obecnie na potrzeby Marvela tytułów z udziałem mocarnego Barbarzyńcy doczekamy się także kolejnych przedruków z zasobów wydawnictwa Dark Horse. Tym bardziej że bez cienia wątpliwości jest w czym przebierać. 

 

Tytuł: „Conan: Powrót do Cymerii”

  • Tytuł oryginału: m.in. „The Colossal Conan of Cymmerian”
  • Scenariusz: Kurt Busiek, Fabian Niceza, Timothy Truman
  • Szkic i tusz: Richard Corben, Tomás Giorello, Rafael Kayanan, Paul Lee, Eric Powell, John Severin, Bruce Timm, Timothy Truman
  • Kolory: Rafael Kayanan, Michelle Madsen, J.D Mettler, Tony Shasteen, Dave Stewart, José Villarubia
  • Posłowia: Timothy Truman, Mark Finn
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Dariusz Stańczyk
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dark Horse Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: m.in. 30 października 2018 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 7 października 2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 492
  • Cena: 129,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w serii „Conan” nr 18 (lipiec 2005), 26-28 (luty-maj 2006), 39-40 (kwiecień-maj 2007), 47-50 (grudzień 2007-maj 2008) oraz „Conan the Cimmerian” nr 0-7 (czerwiec 2008-styczeń 2009).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus