„Najemnik” tom 5: „Forteca” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 02-10-2020 22:59 ()


Kim byliby Flash Gordon bez diabolicznego Minga, Superman bez Lexa Luthora czy Kajko i Kokosz bez Zbójcerzy? Zapewne mimo wszystko nadal cenionymi osobowościami kultury popularnej. Nie da się jednak ukryć, że zmyślny i uparty adwersarz dodaje rozrywkowym fabułom mnóstwo tzw. smaczku i ogólnej dynamiki. Tak się sprawy ułożyły, że również tytułowy bohater niniejszej serii doczekał się godnego swoich umiejętności przeciwnika.

Mowa tu o alchemiku Clauście, która to wraża osobowość, debiutowała w drugiej odsłonie perypetii Najemnika (zob. album „Formuła”). Nie da się ukryć, że już wówczas dało się zauważyć znaczny potencjał spragnionego władzy (jak zwykle…) i jak na swój wiek nad wyraz żywotnego starca. Było zatem oczywistym, że raczej wcześniej niż później rzeczony powróci, by uprzykrzać życie mieszkańcom świata przedstawionego tej serii. Zapowiedź owej okoliczności znać już zresztą było w tomie poprzednim. Jednak dopiero w niniejszym epizodzie ów arcymag o powierzchowności niesławnego Johna Dee osobiście włączył się w bieg spraw rozgrywających się na kartach tej opowieści.

Okazją ku temu stała się ważka misja podjęta przez Najemnika oraz zespół kierowany przez wynalazcę Arnoldo De Vinci. Wynikła ona z zamiaru ograniczenia rosnących wpływów Clausta, który po nieudanej próbie zgładzenia quasi-zakonnej wspólnoty skoncentrował swoje zasoby i wysiłki na wznoszeniu rozległej fortecy. To właśnie dzięki niej oraz zmagazynowanych na jej powierzchni zapasach prochu ma on w planach nie tylko szantażować władców sąsiednich struktur politycznych (co zresztą czynił już wcześniej nieco innymi metodami – zob. album „Ofiara”), ale też podjąć ekspansje ich kosztem. Przełożeni usytuowanej w kraterze wspólnoty monastycznej ani myślą przyglądać się tym poczynaniom bezczynnie. Tym bardziej że nieuniknioną konsekwencją zachwiania równowagi w Krainie Wiecznych Chmur byłaby zagłada konwentu. Z tego właśnie względu (a przy tym kierując się rzymską zasadą, w myśl której nie wolno pozwolić dojrzeć niebezpieczeństwu uchylając się od konfrontacji) podjęto działania zmierzające do zażegnania groźby znalezienia się na łasce tyrana. Jak łatwo się domyślić „Forteca” traktuje właśnie o przebiegu tej misji.

Przyznać trzeba, że z dotąd opublikowanych w Polsce odsłon tej serii ta jest najbardziej emocjonująca. Przyczyniła się ku temu kumulacja wątków z poprzednich albumów, ale też umiejętne dozowanie przez Segrellesa napięcia. Nieśpieszne i zarazem precyzyjne niczym jego mistrzowskie kompozycje malarskie. Rozgrywające się na morzu, w przestworzach i we wnętrzach fortecy zmagania z podwładnymi Clausta są gęste od zwrotów akcji. Do tego każdy z poszczególnych elementów fabuły sprawia wrażenie przemyślanego i niezbędnego dla spójności fabuły. Znać też rozwój poszczególnych postaci, w tym nie tylko protagonisty, ale też osobowości dalszych planów. Tym samym seria zyskuje na wyrazistości, a przestrzeń kreowana zostaje uzupełniona o kolejne szczegóły. Plastyczna strona przedsięwzięcia to kolejny popis sprzężenia dojrzałego warsztatu i owej iskry bożej zwanej talentem. Drobiazgowość szanownego autora wręcz oszałamia, a jego możliwości w mimetycznym ujmowaniu struktur poszczególnych odmian materii po raz kolejny potwierdza zasadność pochwał adresowanych wobec pochodnej jego pracy. Co prawda na ogół zwykł on koncentrować się na kliku najbliższych planach, organizując tło na zasadzie mniej lub bardziej niuansowanych płaszczyzn. Niemniej ta jego stała taktyka plastyczna stosowana od pierwszych plansz serii stanowi jej integralną cechę stylistyczną i tym samym przyczynia się do zachowania tak charakterystycznego dla niej „klimatu”.

Jak zawsze znakomicie prezentuje się uzupełnienie albumu o refleksje autora. Do tego zarówno w wymiarze czysto informacyjnym (niuanse warsztatowe etc.), jak i też oczywiście wizualnym. Przy czym okazało się, że Vicente Segrelles po mistrzowsku radzi sobie nie tylko z malarskimi płaszczyznami, ale też jako twórca pełnowymiarowych makiet. Jego bowiem dziełem jest wykonany w skali 1:30 model późnośredniowiecznego zamku ze skrupulatnie ujętymi detalami i prezentowany w dodatku na licznych reprodukcjach fotograficznych. Wprost fantastyczna robota! A przy okazji jeszcze jeden dowód ogromu talentu twórcy tej wyjątkowej serii.

 

Tytuł: Najemnik tom 5: Forteca

  • Tytuł oryginału: „El Mercenario. La fortaleza”
  • Scenariusz i ilustracje: Vicente Segrelles
  • Tłumaczenie z języka hiszpańskiego: Jakub Jankowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Norma Editorial
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1 lipca 1991 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 2 września 2020 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 32 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 64
  • Cena: 49,90 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus