„Najemnik” tom 4: „Ofiara” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 27-01-2020 12:47 ()


„Profesjonalizm w każdym calu” – tak w wielkim skrócie wypadałoby podsumować kolejny zapis ścieżki zawodowej kariery, którą wybrał sobie tytułowy bohater tegoż cyklu. Wszak już ciąg scen otwierających niniejszy album znakomicie ilustruje (do tego dosłownie i w przenośni) fachowość rzeczonego, w której nie ma już nawet miejsca na brawurę, a co najwyżej błyskawicznie obmyślaną (i precyzyjną zarazem) improwizację.

Tym razem podjął się on zadania oswobodzenia syna wpływowego urzędnika, którego za sprawą makiawelicznego alchemika Clausta (zob. album „Formuła”) przeznaczono na ofiarę powiązanej z nim sekty. Jak to już wcześniej bywało, stopień ryzyka tej misji jest znaczny; jednak wysoka klasa umiejętności Najemnika oraz jego bystry, przenikliwy umysł umożliwia mu sprawne wywiązywanie się z zawartego kontraktu i nawet tabun uzbrojonych sekciarzy nie jest władny go powstrzymać. Stąd chciałoby się powtórzyć za uwolnionym przezeń chłopcem „(…) jesteś wielkim wojownikiem. Niemożliwe to dla ciebie igraszka (…)”. I – co więcej – nie byłoby w tym choćby grama przesady.

Oczywiście twórca tego przedsięwzięcia – Vicente Segrelles – zadbał o stosowne, podsycające rozwój akcji zawirowania fabularne. To za ich sprawą na „scenę” opowieści wkraczają kolejne osobowości (w tym zwłaszcza żeński odpowiednik Najemnika), a przestrzeń kreowana zostaje wzbogacona o kolejne lokacje. Do tego w oparciu o w swoim czasie bardzo popularną koncepcję podziemnych enklaw zamieszkiwanych przez reliktowe społeczności (vide cykl „Pellucidar” pióra Edgara Rice’a Burroughsa). Jak przystało na formułę niniejszej serii, nie mogło obyć się bez licznych i na ogół krwiożerco usposobionych monstrów. Co prawda Najemnik umie nadpobudliwości tych kreatur sprawnie zaradzić; niemniej ich wizerunków z dużym prawdopodobieństwem nie powstydziliby się twórcy – m.in. Jack Kirby i Steve Ditko – niegdyś popularnych komiksowych magazynów z tzw. potworami publikowanymi m.in. przez wydawnictwo Atlas (późniejszego Marvela) i Charlton Comics (np. „Journey into Mystery”, „Gorgo”), a już z całą pewnością forma ich wykonania. Segrelles niezmiennie bowiem nie szczędził swojego talentu i „wyszlifowanych” umiejętności, a efekt kumulacji obu tych jakości wprost oszałamia finezją wykonania. Całość charakteryzuje malarski rozmach przy równoczesnym cyzelowaniu detali kultury materialnej, w której przyszło egzystować Najemnikowi. Album tradycyjnie uzupełniono o refleksje autora, tym razem w kontekście projektowania wspominanych monstrów.

„Ofiara” raz jeszcze udowadnia kunszt hiszpańskiego artysty, zarówno w wymiarze plastycznym, jak i fabularnym. O ile pierwsza okoliczność ani trochę nie zaskakuje, a co najwyżej po raz kolejny olśniewa, o tyle opowieść zawarta w niniejszym tomie wykazuje tendencje zwyżkującą. Nie tylko bowiem intryguje, ale momentami wręcz wzrusza. Do tego stanowi część większej całości, która doczeka się swojego rozwinięcia w następnym albumie pt. „Forteca”. Przy czym niedwuznacznie sugeruje powrót i ponowną konfrontacją z jak dotąd najgroźniejszym adwersarzem Najemnika w osobie Clausta. Podsumowując: pozycja, którą nie warto przegapiać.

 

Tytuł: „Najemnik” tom 4: „Ofiara”

  • Tytuł oryginału: „El Mercenario. El Sacrificio”
  • Scenariusz i ilustracje: Vicente Segrelles
  • Tłumaczenie z języka hiszpańskiego: Jakub Jankowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Norma Editorial
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
  • Data publikacji wersji oryginalnej (w edycji albumowej): 1 stycznia 1988 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 20 listopada 2019 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 32 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 64
  • Cena: 49,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus