Thomas Wheeler, Frank Miller „Przeklęta” - recenzja
Dodane: 04-08-2020 16:35 ()
Moda na spin-offy, prequele, a zwłaszcza retellingi w świecie kina i literatury popularnej już od kilku lat ma się całkiem dobrze. Czasem te eksperymenty się udają, tym samym możemy na nowo odczytywać daną historię, mit czy legendę i odkryć jakąś niespodziewaną dla nas rzecz. Czasem zaś pomysł na nowe odczytanie danej opowieści przerasta twórców, co kończy się wielkim zawodem i poczuciem niewykorzystanego potencjału. Jak ma się to wszystko do Przeklętej?
Pierwsze, o czym warto napomknąć, zanim przejdziemy do omówienia książki Wheelera, to fakt, iż legendy arturiańskie to jedne z najczęściej branych na warsztat opowieści, czy to przez filmowców, czy pisarzy. Tym samym odświeżenie ich wymaga nie lada pomysłu. I tu punkt wyjściowy i pomysł na nowy retelling, jaki sobie zaplanował Thomas Wheeler, jest wyjątkowym strzałem w dziesiątkę. Tym razem autor skorzystał z postaci dość ważnej dla tego uniwersum, ale jak dotąd mało wykorzystywanej przez dotychczasowe media. Bardzo tajemniczej, o której również legendy arturiańskie skąpo się wypowiadają - wszechpotężnej Pani Jeziora, której osoba aż prosi się, aby uchylono więcej na jej temat. Właśnie jej nastoletnie wcielenie, Nimue, autor postawił w centrum toczących się wydarzeń. Taki zabieg zapowiadał całkiem ciekawe i obiecujące otwarcie.
Akcja Przeklętej została osadzona na Wyspach Brytyjskich w czasie, gdy średniowieczny świat rodził się na ruinach dawnego Cesarstwa Rzymskiego. Główna bohaterka to jedna z Feyów, istot magicznych zamieszkujących te ziemie od zarania dziejów. Jednak ten stan rzeczy zostaje zachwiany przez krucjatę, jaką tej społeczności wypowiadają Czerwoni Paladyni na czele z ojcem Cardenem, którzy w imię swojego Boga wybijają co do jednego wszelkiego rodzaju magiczne społeczności. Jedną z ofiar tej polityki pada matka Nimue, która w swej ostatniej woli powierza córce niezwykłą misję: ma dostarczyć pewien miecz niejakiemu Merlinowi. Miecz o tyle niezwykły, bo będący Mieczem Władzy pożądanym przez każdego, kto pragnie władać Wyspami Brytyjskimi. I tak nasza niedoświadczona Nimue wraz z napotkanym przypadkowo najemnikiem Arturem rusza w misję, która odmieni jej życie na zawsze i będzie kamieniem milowym w drodze do zostania znaną nam z legend - wszechpotężną Panią Jeziora.
Jak na dłoni widać tu wiele inspiracji, nie tylko z legend arturiańskich, które towarzyszyły autorowi podczas pisania. Czego tu nie ma? Jest tu trochę Le Guin (Nimue ma blizny po walce z mrocznymi siłami jak Krogulec z Czarnoksiężnika z Archipelagu), trochę Tolkiena (wpływ Miecza Władzy na dzierżącą go osobę, jak nic przypomina moc pierścienia), a i nawet nawiązania do Króla Artura Guya Ritchie też się znajdą. I jako taka historia to całkiem przyjemnie pomyślany świat, który psuje zdecydowanie warsztat i język tej powieści.
Czytanie pierwszego rozdziału było dla mnie torturą, lecz muszę przyznać, że im dalej, tym było lepiej. Niemniej jednak podczas czytania miałam nieodparte wrażenie, jakby ktoś spisał kilka scenopisów z serialu, byle zapełnić kartkę. Nie ma tu pogłębienia charakterystyki postaci, tylko suniemy z wydarzeniami od punktu A do punktu B, co przy prawie 500-stronicowej publikacji jest niewybaczalnym błędem. Przy takiej objętości powinno być tu sporo o bohaterach, o ich przemianie i wewnętrznych wątpliwościach. Tym bardziej że kulisy walki o Miecz Władzy są ciekawe, a plejada postaci barwna i niejednoznaczna. Niestety, tego tu nie uświadczymy. A szkoda, bo to, co zostało nam nakreślone, jest na tyle wciągające, aż żal ściska, że nie zostało w pełni wykorzystane.
I teraz najważniejsza sprawa: jak ma się książka do serialu, który teoretycznie miał być jej adaptacją? I tu zaczyna robić się ciekawie. Bo o ile większość książek w porównaniu do swoich filmowo-serialowych odpowiedników pogłębia to, co widzieliśmy na ekranie (jak np. książkowe wydanie Kształtu wody) lub pokrywa się prawie jeden do jednego (papierowe wydanie Hildy i Ukryjców) to w przypadku Przeklętej mamy do czynienia z zupełnie dwoma osobnymi tworami, gdzie więcej wątków i pogłębienia charakteru postaci zobaczymy w serialu, niż przeczytamy w książce. Wiele sytuacji fabularnych jest zupełnie inaczej poprowadzona niż ma to miejsce w książce. Owszem, niektóre wariacje na daną scenę raz lepiej zostały poprowadzone w książce (napad na wioskę Nimue i ostatnie spotkanie z matką, wprowadzenie do flashbacków z przeszłości Nimue czy Artura), a raz w serialu (przyczyna rzezi paladynów w jeziorze jest lepiej pokazana w serialu niż w książce). W porównaniu do serialu wątek wielu postaci jest w książce mocno okrojony (siostra Irys, Morgana) lub zmieniony (Artur). Tym samym książkowa Przeklęta jest stosunkowo mocno okrojona w porównaniu do swojego serialowego odpowiednika. Cóż, być może wynika to z faktu, iż w planach są kolejne tomy, w których być może pojawi się część tego, co doświadczyliśmy w pierwszym sezonie serialu.
Tym samym po przeczytaniu pozostaje się z takim przeświadczeniem, że jeśliby połączyć w jedno najmocniejsze elementy powieści i serialu, a także zdecydowano się albo na jedno, albo na drugie, dostaliśmy coś na miarę netflixowego Wiedźmina ewentualnie takiej Gry o tron. Niestety, dostajemy coś pomiędzy. Wielka szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Jeżeli chodzi o techniczne aspekty wydania, to wydawnictwo Znak stanęło na wysokości zadania. Przeklęta jest naprawdę ładną publikacją w porządnej twardej oprawie. Dodatkowo całość zdobią fantastyczne grafiki Franka Millera (aż zachodziłam w głowę, czemu autor nie pokusił się o wydanie całości jako powieści graficznej, jak dla mnie to zdecydowanie podniosłoby jakość całości). I głównie dla nich warto sięgnąć po tę książkę. Przy okazji z ciekawości można zapoznać się z publikacją, która po raz pierwszy tak mocno stawia na dotychczas mało wykorzystywaną postać z legend arturiańskich i przy okazji skonfrontować oryginalne dzieło z serialową adaptacją.
Mimo wad Przeklęta idealnie nadaje się na wakacyjne czytadło. Szczególnie na długą podróż.
Tytuł: Przeklęta
- Autor: Tom Wheeler, Frank Miller
- Tłumacz: Karolina Rybicka
- Wydawnictwo: Znak
- Liczba stron: 448
- Oprawa: twarda
- ISBN-13: 9788324056156
- Data wydania: 01.07.2020 r.
- Cena: 59,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Znak za udostępnienie tytułu do recenzji.
comments powered by Disqus