„W dół, do ziemi” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 19-07-2020 23:03 ()


Powieść Roberta Silverberga W dół, do ziemi ukazała się w niezwykle płodnym twórczo okresie kariery tego amerykańskiego pisarza, czyli początku lat 70. ubiegłego wieku. Właśnie wtedy pojawiły się na rynku jedne z ważniejszych i bardziej udanych utworów nowojorskiego pisarza, takie jak Czas przemiany czy Umierając żyjemy, w których Silverberg coraz bardziej skupia się na zgłębianiu tematów społecznych. Jednocześnie, pamiętając o tym, że Silverberg to twórca niezwykle płodny, da się zauważyć w tym okresie równoległą fascynację pisarza zagadnieniami religijnymi, jak w wydanej w tym samym roku co W dół, do ziemi (1970) powieści Wieża światła.

Ten bibliograficzny wstęp jest o tyle istotny, że omawiana komiksowa adaptacja W dół, do ziemi pokazuje, jak sprawnie Silverberg łączy obie sfery tematycznych zainteresowań. Ba, obcowanie z tym komiksem poszerza naszą wiedzę o trzecią, istotną cechę twórczości Silverberga, czyli charakterystyczną dla tego twórcy, obecną w szeregu publikacji, fascynację wielkimi tekstami literatury, z którymi lubi wchodzić w twórczy dialog.

Już na pierwszej stronie komiksu, za którego scenariusz odpowiada Philippe Thirault, dowiadujemy się, z jakim to dziełem literackim dialoguje Silverberg we W dół, do ziemi. Oto bowiem główny bohater, porucznik Edmund Gundersen, ląduje na planecie Świat Holmana i słyszy od pracownika portu międzyplanetarnego, że jest oczekiwany przez „szalonego Kurtza”. Gdy dorzucimy do tego informację, że akcja komiksu dzieje się w złotej erze kolonizacji, a sam tytuł zgrabnie wybrzmiewa z dopełniającą go frazą „w górę rzeki”, to nie ma wątpliwości, że powieść, a za nią komiks, podejmuje dialog z Sercem ciemności/Jądrem ciemności (poprawność tłumaczenia tytułu kontra utrwalona w tradycji mniej precyzyjna wersja), słynną powieścią Josepha Conrada.

Wspomniany porucznik Edmund Gundersen zostaje przydzielony do jednostki Jeffa Kurtza, która zajmuje się na Świecie Holmana zbieraniem jadu wężopodobnych stworzeń, który to jad ma moc regenerowania tkanek, dzięki czemu jest substancją bardzo pożądaną na Ziemi. Po krótkiej, dynamicznej scenie ekspozycji właściwa fabuła komiksu przenosi nas w czasie osiem lat w przód, gdy Gundersen wraz z dwójką naukowców, małżeństwem Wingate, ponownie ląduje na planecie. Różnica jest taka, że Świat Holmana nazywa się teraz Belzagor i w procesie dekolonizacji oddany został prawowitym mieszkańcom, dwóm rasom istot rozumnych - słoniopodobnym Nildorom i człekokształtnym Sulidorom. Gundersen z małżeństwem naukowców przybywają na planetę z nadzieją uczestnictwa w tajemniczym rytuale Ponownych Narodzin. Nie jest to proste zadanie. Do Krainy Mgieł, miejsca obrządku, wstęp mają bowiem tylko rdzenni mieszkańcy planety. Przybyszom pomoc w odbyciu podróży ku Krainie Mgieł oferuje stary znajomy i podwładny Gundersena, Alex van Beneker, obecnie szemrany organizator nielegalnych wypraw. Alex jest zdziwiony powtórnym przylotem na planetę Gundersena, bo wydaje się znać przeszłość porucznika, która skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Dlaczego więc Gundersen wrócił? Co nim kierowało? W dodatku po przylocie Gundersem natyka się na Kurtza, który sprawia wrażenie jeszcze bardziej pogrążonego w szaleństwie.

Jak wspomniałem, W dół, do ziemi realizuje się w dwóch zakresach tematycznych: społecznym i religijnym. Nawiązując do Serca ciemności, Silverberg, a za nim twórcy adaptacji, opisują świat pokolonialny, w którym ludzie nie odgrywają już roli nadrządców. Jednocześnie, by utrwalić różnicę między porządkami społecznymi, serią retrospekcji dostajemy wgląd we wcześniejsze stosunki zależności władzy. Gundersen, niegdyś żarliwy entuzjasta kolonializmu i podrzędności istot zamieszkujących Belzagor, rozgrywa na naszych oczach wewnętrzną walkę, która ma prowadzić do zmiany postrzegania świata i siebie samego. Kluczem do przemiany ma być tajemniczy rytuał Ponownych Narodzin, chociaż nikt nie wie, na czym ów polega, a i sam Gudersen wydaje się sceptycznie nastawiony względem tego typu inicjacji. To nie koniec tematów, które sukcesywnie w trakcie lektury komiksu są nam  podsuwane. Mamy tu bowiem kwestie napięć i kryzysów małżeńskich, przelotny romans i próbę opisu przyjaźni międzygatunkowej. Wydaje się, że jest tego dość, jak na niezbyt obszerny komiks, ale Thirault, idąc śladami oryginału, zgrabnie pozszywał wątki i tematy, więc podczas lektury nie ma wrażenia chaosu i natłoku treści. Historia opowiedziana jest klarownie, retrospekcje są wyraźnie zaznaczone.

W recenzjach W dół, do ziemi pojawiły się sugestie mówiące o podobieństwach komiksu do artystycznych dokonań Leo. I rzeczywiście, w pierwszym odruchu pokusa poprowadzenia takiej analogii jest duża, ale prawdę mówiąc, powierzchowna. Oba komiksowe uniwersa podają sobie dłonie jedynie w kwestii wizualnej kreacji światów - bogatych w mnogość egzotycznej fauny i flory czy podobnej metody rysowania postaci - tu i tu bohaterów pięknych i młodych, emanujących seksualnym magnetyzmem. W obu komiksach czuć też typowy dla lat 70. ubiegłego wieku wpływ ideologii new age, fascynacji panteistycznym mistycyzmem, a w przypadku adaptacji powieści Silverberga, kluczowej z punktu przebiegu fabuły, fascynacji psychodelikami. I to tyle. O ile bowiem komiksy Leo, zwłaszcza cykl o przygodach Kim Keller, są czystą przygodą, o tyle W dół, do ziemi aspiruje do bycia dziełem ciut poważniejszym, chociażby poprzez ambitną próbę dialogu ze wspomnianym Sercem ciemności Conrada. W pewnym sensie W dół, do ziemi jest próbą napisania alternatywnego zakończenie losów kapitana Kurtza, ale, że Silverberg czyni to pod bezpiecznym parasolem gatunkowego s-f, można mu wybaczyć tę śmiałość, bo gdyby ową próbę traktować poważnie, to…

Nie zmienia to faktu, że komiks duetu Philippe’a Thiraulta i Laury Zuccheri jest porządnym rzemiosłem starającym się być czymś więcej niż prostą rozrywką rzuconą w dekoracje klasycznego s-f. Wszystko, co w komiksie istotne rozgrywa się w przestrzeni między postaciami, a nie żywiole przygody, co tym bardziej odróżnia W dół, do ziemi od komiksów Leo. Śledzenie fabuły skupionej wokół zagadnień typowo egzystencjalnych przynosi satysfakcję, a szczypta planetarnego mistycyzmu dodaje opowieści kolorytu i poczucia głębi.

Warstwie wizualnej albumu trudno cokolwiek zarzucić. Jest to rzetelna, rzemieślnicza robota. Laura Zuccheri, graficzka znana z publikowanego w Polsce cyklu Szklane miecze, w rysunku świata przedstawionego trzyma się konkretu wyzbytego formalnych szaleństw, tak jakby utrwalała pejzaże dobrze rozpoznanej Ziemi. Dzięki temu Belzagor jawi się jako świat potencjalnie możliwy do pomyślenia. Co ciekawe, jeden z wodospadów planety nosi nazwę Shangri-La. Czyżby frankofońscy twórcy komiksów pracowali nad stworzeniem własnego multiuniwersum? A zostawiając żarty na boku, historia Kurtza ma zupełnie inne zakończenie niż ta, którą zafundował mu Joseph Conrad.

 

Tytuł: W dół, do Ziemi

  • Scenariusz: Philippe Thirault
  • Rysunki: Laura Zuccheri
  • Przekład: Maciejka Mazan
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 01.07.2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Stron: 108
  • Format: 216x285
  • ISBN: 978-83-281-9735-0
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus