"Szklane miecze" tom 1: "Yama" - recenzja
Dodane: 27-05-2015 06:48 ()
Przypomnijmy sobie legendę o królu Arturze. Zgodnie z przepowiednią, komu udałoby się wyciągnąć miecz wbity w kamień, ten miał zostać wielkim władcą Brytanii. Tego niezwykłego czynu dokonał młody giermek, któremu pisana była znakomita przyszłość. Trochę podobnie jest w tym komiksie ze szklanym mieczem wbitym w świętą skałę. Yama – tytułowa bohaterka pierwszego albumu serii – jest predestynowana do tego, by nim zawładnąć i w przyszłości stawić czoła ciemiężcy. Interesujący punkt wyjścia dla fajnej historii. Chyba nie do końca wykorzystany od samego początku, ale wciągający na tyle, że chce się poznać losy przedstawionych bohaterów.
Jakkolwiek to nie zabrzmi, zastanawiam się, jak wiele komiksów z gatunku fantasy opublikowanych na naszym rynku jest dziełem autorek, a nie autorów? W przypadku tego tytułu mamy bowiem do czynienia z komiksem stworzonym przez dwie kobiety i nie ukrywam, że w pewnym momencie w trakcie lektury zadałem sobie pytanie, na które szybko znalazłem odpowiedź. Po prostu da się wyczuć w tym komiksie inną wrażliwość – przede wszystkim w warstwie scenariusza, ale może też trochę w rysunku.
Pierwszy album „Szklanych mieczy” wykorzystuje wiele klisz fabularnych, jakie spotykamy w tego typu historiach. Mamy więc wioskę tyranizowaną przez groźnego władcę, magiczny artefakt pojawiający się z nieba, wybrańca przeznaczonego do posłużenia się tym artefaktem, dziecko pragnące zemsty za krzywdy wyrządzone jego rodzinie, motyw treningu, mającego uczynić to dziecko zdolnym do realizacji zemsty, no i jeszcze kilka innych, o których nie będę wspominał. Jedne pracują na korzyść tej konkretnej przygody, inne trochę mniej. Niektóre lepiej przystają do siebie, inne trochę mniej. Trudno się zachwycać, ale pewnego rodzaju równowaga między tym, co przetworzone, a tym, co oryginalne, sprawia, że summa summarum album czyta się sprawnie.
Tym, co najbardziej zasługuje na moje komplementy, a zarazem przyciąga moje oko na planszach, to pieczołowitość, z jaką włoska rysowniczka oddaje uroki przyrody. Sceny rozgrywające się w leśnych ostępach zwłaszcza, ale również krajobrazy ukwieconych łąk, są bardzo realistyczne. Ich plastyczność bardzo mi się podoba. Może to właśnie dlatego postaci nałożone na tak dopracowane tła wyglądają miejscami trochę sztucznie, jak gdyby nie były częścią tej samej kompozycji. No właśnie, sam sposób rysowania postaci jest raczej kreskówkowy (ojciec Yamy bardzo przypomina mi Umpa-Pę z komiksu Goscinnego i Uderzo). Laura Zuccheri operuje delikatnym konturem i czystą, wyważoną kreską, stąd łatwo mi wyobrazić sobie ten komiks jako przyjemną dla oka, klasyczną animację. Podoba mi się też fauna występująca w komiksie. Oryginalne stworzenia trochę przypominają mi światy tworzone przez Leo w „Aldebaranie” czy „Betelgezie”.
Wydana oryginalnie przez Les Humanoïdes Associés i zamykająca się w czterech albumach seria „Szklane miecze” jest ciekawym wyborem Egmontu, na pewno pasującym do linii prezentowanej na łamach nieodżałowanego magazynu „Fantasy Komiks”. Zwróciłem uwagę na ten tytuł już jakiś czas temu i cieszę się, że znalazł się wydawca chętny na jego tłumaczenie.
Tytuł: "Szklane miecze" tom 1: "Yama"
- Scenariusz: Sylviane Corgiat
- Rysunek: Laura Zuccheri
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 18.05.2015 r.
- Kolor: Laura Zuccheri
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Liczba stron: 56
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 29,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus