„Śnienie” tom 1: „Ścieżki i wpływy”- recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 20-10-2019 11:47 ()


Zabranie się do recenzji „Śnienia” nie było łatwe ze względu na moją emocjonalną więź z „Sandmanem” Gaimana. Powiedzieć, że darzę tę serię wielką estymą, byłoby niedopowiedzeniem. Bez wahania wymienię ją na pierwszym miejscu najlepszych rzeczy, które przeczytałem, a swoją pracę magisterską w lwiej części oparłem właśnie na mitologii serii. Z dotychczasowych spin-offów „Sandmana” nienapisanych przez Gaimana lubię (i to bardzo) jedynie „Lucyfera” Mike’a Careya. Fakt, że sam Gaiman namaścił autorów poszczególnych serii z „Sandman Uniwersum”, to było dla mnie za mało, zwłaszcza że nie miałem wcześniej styczności z dorobkiem Simona „Si” Spurriera – scenarzysty „Śnienia”. Stąd zrozumiałe, że podchodziłem nie tylko do tego tomu, ale do całej inicjatywy ze sporą rezerwą.

W ramach kronikarskiego obowiązku trzeba podkreślić, że jest to drugie podejście DC do serii pod tym tytułem. Pierwsze „The Dreaming” wystartowało w 1996 roku i przez pięć lat opublikowano aż 60 zeszytów. Ów tytuł skupiający się na mieszkańcach królestwa Snu z Nieskończonych od początku do końca utrzymany był na zasadzie antologii, a nie jednej ciągłej fabuły – jak obecna odsłona autorstwa Spurriera. Komiksy z „Sandman Uniwersum” mają to do siebie, że kontynuują pierwsze tytuły, pomijając wydarzenia w późniejszych sequelach. Z pierwszym „The Dreaming” było zgoła inaczej. Wydarzenia z tamtego komiksu zostały zignorowane przez Gaimana już przy „Nocach nieskończonych”. Jeśli chcielibyście zapoznać się w całości z tymi niekanonicznymi historiami, to nie będzie to łatwe. Pomimo tylu zeszytów na liczniku ukazały się zaledwie dwa (!) wydania zbiorcze. Pierwsze z nich Egmont - „Śnienie. Przez bramy z rogu i kości” opublikował w naszym kraju w 2008 roku i wciąż jest bez problemu osiągalne w normalnych cenach. Jak widać brak nazwiska Gaimana na okładce, dosłownie zabił sprzedaż tego komiksu.

Po przydługim wstępie macie mniej więcej zarysowany szkielet, przejdźmy teraz do mięsa. We wprowadzeniu do całej inicjatywy „Sandman Uniwersum” dowiedzieliśmy się, że Daniel, obecna inkarnacja Snu, odszedł, powodując tym samym reperkusje odbijające się echem w całym stworzeniu, a zwłaszcza w swojej domenie. W Śnieniu powstało pękniecie, pojawiła się nowa budowla (Dom Szeptów), a jakaś istota próbuje urodzić się w tej krainie. Historia z pierwszego tomu, zatytułowanego „Ścieżki i wpływy” pokazuje, że nieobecność Daniela totalnie rozregulowała jego królestwo. Bibliotekarz Lucien jest w rozsypce. Marwyn Dyniogłowy uwalania Sędziego Stryka – jeden z koszmarów, który w jego mniemaniu zaprowadzi niezbędny porządek w trakcie bezkrólewia. Jest jeszcze Dora, nowa postać o niezwykłych mocach, ale pozbawiona pamięci i żywiąca urazę do Morfeusza, poprzedniego wcielenia Snu. Dzieje się dużo i trudno się nudzić w trakcie lektury. Spurrier jest sprawnym opowiadaczem i szybko łapie głos starych znajomych, jak i nowych (dla czytelników) mieszkańców Śnienia. Historię okraszono pięknymi rysunkami Bilquis Evely dodającymi baśniowości i podkreślającymi fantastyczne środowisko, w którym toczy się akcja. U Gaimana było zazwyczaj mniej dynamiczniej, nawet gdy gra toczyła się o wysoką stawkę. Obrazą byłoby jednak stwierdzenie, że Spurrier jest Gaimanem w wersji light. Mimo że brak tu takiej głębi i pola do drobiazgowych analiz jak w opus magnum autora „Amerykańskich bogów” czy w „Lucyferze” Careya. Spurrier dość szybko odnalazł swój głos i bawi się w piaskownicy wedle własnych zasad. Póki nie je piasku i nie przeinacza tego, co stworzył wcześniej Neil (co jest częste w komiksach superbohaterskich, z różnym efektem) nie zamierzam przyklejać mu łatki świętokradcy. Si udaje się przemycić jeden ciekawy dylemat dotyczący tego, czy Kain rzeczywiście był pierwszym mordercą. Jest na tyle angażujący, że chcę wiedzieć, w którą stronę podążą losy mieszkańców Śnienia, czemu Daniel odszedł i czy w ogóle wróci. Wszak wiemy, że bez Snu ludzie nie przestaną śnić tak, jak ludzie nie przestali niszczyć, gdy brat Morfeusza Zniszczenie porzucił swą funkcję.

Po pierwszym tomie jestem usatysfakcjonowany i czekam na ciąg dalszy. Mam też nadzieję, że wyrwiemy się choćby na chwilę z tytułowej krainy, by zobaczyć jak wydarzenia w Śnieniu prócz zamieszkujących je snów, archetypów i koszmarów oddziałują na śmiertelników. Bo „Sandman” prócz odwróconej wędrówki bohatera (podczas której Morfeusz poznał istotę człowieczeństwa) był w dużej mierze dziełem o opowieściach i historią ludzi wchodzących w interakcje z Nieskończonymi. Polecam „Ścieżki i wpływy” przede wszystkim fanom „Sandmana”, gdyż bez jego lektury omawiany tytuł będzie w moim odczuciu nie w pełni zrozumiały i nie będzie rezonował z odbiorcą tak, jak powinien.

 

Tytuł: Śnienie tom 1: Ścieżki i wpływy

  • Scenariusz: Simon Spurrier
  • Rysunki: Bilquis Evely
  • Przekład: Paulina Braiter
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 02.10.2019 r.
  • Oprawa: twarda
  • Objętość: 160 stron
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-4288-6
  • Cena: 69,99 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus