Philip K. Dick „Nasi przyjaciele z Frolixa 8” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 14-10-2019 17:25 ()


W przekonaniu co poniektórych odbiorców prozatorskich dokonań Philipa Kindreda Dicka ów autor przez większą część swojej aktywności twórczej de facto kreował jeden wielki traktat, w którym rozprawiał się z trapiącymi go obsesjami. Mimo ewidentnej przesady tej oceny przyznać trzeba, że częste eksploatowanie tych samych (bądź też co najmniej zbliżonych) motywów faktycznie jest w tekstach rzeczonego łatwo uchwytne. Nawet jeśli metoda prezentacji konwencji literackiej, w której zwykł się on specjalizować, bywała różnorodna – począwszy od krótkich form („Krótki szczęśliwy żywot brązowego oxforda”), poprzez zwięzłe powieści („Kosmiczne marionetki”) aż po jego najbardziej cenione utwory („Valis”).

Z tego typu tropami mamy do czynienia także na stronicach „Naszych przyjaciół z Frolixa 8”, powieści powstałej w latach 1968-1969 (pierwodruk w roku kolejnym), tj. w momencie, gdy pozycja Dicka wśród uznanych twórców literackiej science fiction była ugruntowana (przypomnijmy, że w roku 1963 został on uhonorowany nagrodą Hugo za „Człowieka z Wysokiego Zamku”, a w ówczesnych punktach dystrybucji dostępne były takie powieści jak „Trzy stygmaty Palmera Eldritcha” i „Ubik”). Co prawda jego najbardziej cenione teksty (mowa tu rzecz jasna o nieformalnej trylogii Valis) dopiero miały powstać. Niemniej na etapie rozpisywania „Naszych przyjaciół…” „Koniolub Grubas” czuł się już w „rekwizytorium” uprawianego przezeń gatunku całkiem pewnie, a do młodzieńczych fantazji o stworzeniu „wielkiej, amerykańskiej powieści” porównywalnej z „Gronami gniewu” Johna Steinbecka, zdawał się już nie powracać. Mimo tego on sam niniejszej powieści nie cenił, traktując ją tylko i wyłącznie w kategorii źródła dochodu. A jednak, jakby na przekór samemu twórcy, na jej kartach odnajdujemy mnogość charakterystycznych dlań motywów i choćby z tego względu utwór ten wart jest rozpoznania.

Początek XXII w. Ludzkość dysponuje zaawansowaną technologią umożliwiającą międzyplanetarne podróże. Trwa jednak w pętach despocji porównywalnej ze stalinowską „dyktaturą proletariatu”. Zarówno na pustynnych obszarach Ziemi, jak i na Księżycu (konsekwentnie w utworach Dicka określanego mianem Luny) domniemani oponenci panującego reżimu odbywają katorgę w tamtejszych obozach koncentracyjnych. Równocześnie społeczeństwo podlega upokarzającej segregacji według schematu porównywalnego z zawartą w klasycznej powieści Aldousa Huxleya „Nowy, wspaniały świat”. Toteż wytyczną w tym podziale jest stopień ewolucyjnego rozwoju przejawiającego się wyodrębnieniem tzw. Starych Ludzi, Nowych i Niezwykłych (ci ostatni dysponujący zmysłem telepatii). Obsadzony przez przedstawicieli dwóch ostatnich społeczności Nadzwyczajny Komitet Bezpieczeństwa Publicznego zdaje się w pełni kontrolować sytuacje. Dla wtajemniczonych w bieg spraw tzw. nawy państwowej znana jest jednak aktywność przenikliwego (a przy tym wciąż nieuchwytnego) Thorsa Provoniego, który na pokładzie prototypu zaawansowanego kosmolotu wyrusza po wsparcie dla uciskanej ludzkości. Ratunku upatruje on bowiem na planecie Frolix 8 w gwiazdozbiorze Proximy. Tamtejsza cywilizacja, z gruntu odmienna i zdecydowanie bardziej władna w oddziaływaniu na rzeczywistość, ma pełne predyspozycje do powstrzymania ucisku stosowanego wobec wzmiankowanych Starych Ludzi. Oczywiście, jak to zresztą standardowo u Dicka, pod główny wątek „podczepiono” także inne z udziałem postaci wzorowanych na osobach znanych autorowi z jego życiowych doświadczeń.

Tak jak wyżej zasygnalizowano, pomimo stricte sensacyjnego charakteru tej fabuły odnajdujemy w niej szczególnie frapujące go zagadnienia. Na pierwszy plan wysuwa się zwłaszcza postać ekspansywnej i władczej Charlotte, niewiasty jako żywo wzorowanej na wyobrażeniach pisarza o jego zmarłej w wieku niemowlęcym siostrze bliźniaczce (notabene ideału kobiety rzeczonego). Równocześnie zawarł on w niej rys osobowościowy trzeciej żony autora w osobie Ann Dick, kąśliwie sportretowanej w „Wyznaniach łgarza”. Ogólnie trudno otrząsnąć się z poczucia, że także w tej powieści daje o sobie znać lęk Dicka przed zdominowaniem przez żywioł kobiecy. Z imienia wymieniona została także druga żona pisarza – Kleo – bez której jego kariera literacka zapewne potoczyłaby się odmiennym torem. Przy czym także sposób jej zaprezentowania wskazywać może na mniej lub bardziej świadomą skłonność do akcentowania „pierwiastka” żeńskiego jako elementu dysfunkcyjnego. Nie mogło przy tym zabraknąć innych, częstych w twórczości Dicka motywów: nowej i szybko rozwijającej się religii na podobieństwo kultu Mercera („Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”), quasi-mesjanistycznego oczekiwania („Trzy stygmaty Palmera Eldritcha”), a nawet przeczucia fundamentalnego dla Dicka przeżycia określanego przezeń mianem „incydentu 14-03-74” (domniemanego objawienia wszechmocnego bytu w postaci wiązki różowego światła, co miało mieć miejsce 14 października 1974 r. – więcej na ten temat w „trylogii” „Valis”, „Boża inwazja” i „Transmigracja Timothy’ego Archera”). Do tego mamy tu do czynienia m.in. z prekognitami („Raport mniejszości”), próbką kosmozoficznej koncepcji Dicka szczegółowo rozpisanej w tworzonej po kryjomu „Egzegezie” oraz odniesieniami do substancji odkształcających świadomość („Przez ciemne zwierciadło”). Przy czym jak to zwykle w twórczości autora bywa ani w niej śladu tak często spotykanego w dokonaniach jego licznych kolegów po fachu zachwytu wobec zaawansowanych technologii. Umożliwiające międzyplanetarną komunikację wideofony czy kosmiczne transportery to jedynie literackie „trybiki” tworzące tło dla faktycznie interesującej Dicka problematyki.

Jakby na przekór opinii twórcy niniejszej powieści wciąż zachowuje ona sporo ze swej pierwotnej jakości. Być może właśnie z tego względu, że futurystyczny sztafaż posłużył jedynie za pretekst do przekazania w jego mniemaniu uniwersalnych treści. Z tego też powodu „Nasi przyjaciele…” to propozycja wydawnicza nie tylko z myślą o zadeklarowanych wielbicielach „Dostojewskiego science fiction”, ale też czytelników po prostu zainteresowanych sensownie rozpisaną beletrystyką.

 

Tytuł: „Nasi przyjaciele z Frolixa 8”

  • Tytuł oryginału: „Our Friends from Frolix 8”
  • Autor: Philip K. Dick
  • Rysunki i kompozycja na okładce: Wojciech Siudmak
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Zbigniew A. Królicki
  • Przedmowa: Paweł Majka
  • Wydawca wersji oryginalnej: Ace Books
  • Wydawca wersji polskiej: Dom Wydawniczy REBIS
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1970 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 września 2019 r.
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 15,5 x 23 cm
  • Druk: czarno-biały
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 312
  • Cena: 54,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus