„Opowieści Grabarza: Odpust” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 01-07-2019 21:44 ()


Grabarz Józef to osobowość odbiorcom polskich produkcji komiksowych już nieco znana. Wszak ledwie niewiele ponad rok tomu przy okazji kolejnej odsłony Festiwalu Kultury Popularnej DwuTakt, swoją premierę miał album zbierający tytułowe „Krótkie historie o życiu marnym i bez celu”, a protagonista tego przedsięwzięcia nie raz i nie trzy dawał o sobie znać na łamach kujawskiego magazynu „AKT”. Wygląda na to, że Piotra Wojciechowskiego (szeroko znany w wąskich kręgach jako Śmiechosław), „ojco-matki” tego projektu, ominął tak częsty swego czasu wśród polskich twórców syndrom mistrzostwa pierwszej planszy, a miast tego wykazał determinację, by zaprezentować ich o wiele więcej.

Na tyle dużo, że materiału zebrało się nie tylko na wzmiankowany chwilę temu zbiór nowelek wprowadzających w „uniwersum” tytułowego bywalca małomiasteczkowej nekropolii, ale też pełnowymiarowy fabularnie album drugi. „Odpust”, bo o tej inicjatywie mowa, to kolejna okazja do spotkania nie tylko z Józefem, ale też częścią osobowości zapoznanych w „Krótkich historiach…”. Tym razem jednak w kontekście uroczystości szczególnej, tj. parafialnego odpustu. Nie mogło rzecz jasna zabraknąć na nim tytułowego bohatera z zainteresowaniem lustrującego ofertę obwoźnych straganiarzy. Wśród wzbudzających pożądanie towarów niekoniecznie pierwszej potrzeby znalazły się także wykonane z poślednich gatunków gumy i plastiku główki diabłów. Dziwnym trafem jedna z nich – notabene zowiąca samą siebie Kopytko - przemawia do Józefa ludzkim głosem. Ten w gruncie rzeczy nie tak znowuż niezwykły w „realiach” bohatera cyklu przypadek (wszak z podobnymi przykładami tzw. polimorfizmu bytów mieliśmy już do czynienia w poprzednim albumie – vide nowelka „Diabły”) staje się zaczątkiem intrygi, która odbić się może bolesnymi konsekwencjami nie tylko na zawodowej karierze Józefa, ale też zdrowiu duchowym mieszkańców całej parafii. Jak bowiem przystało na „rogatego” w każdej odmianie tegoż osobliwego indywiduum, jego aktywność nie jest przypadkowa…

Bez ogródek trzeba stwierdzić, że fabularnie rzecz wpisuje się w jakże modną obecnie „poetykę” antyklerykalną, bez której trudno wyobrazić sobie światopogląd wysublimowanych umysłów naszych czasów (w ich własnym rzecz jasna mniemaniu). Stąd mnogość karykaturalnych (nie tylko w sposobie plastycznego ujmowania) przedstawień leciwych niewiast, które miast jak przystało na „postępowe” matrony ćwiczyć jogę, śledzić „laifstylowe” vlogi i regularnie fundować sobie kolejne tatuaże w swej „zaściankowej” mentalności zwykły uczestniczyć w religijnych uroczystościach. Mało tego! Odprawianych w katolickich świątyniach! Gdyby tak miłe panie wybrały się dajmy na to do synagogi, meczetu tudzież kromlechu wzniesionego ku czci Wielkiego O’Rety byłyby co najmniej częściowo usprawiedliwione. Wszak moglibyśmy wówczas mówić o spotkaniu z wielkim kulturami i ubogaceniu ogromem konstruktywnych treści zawartych w doktrynach tych szacownych systemów religijnych. O analogicznej ocenie nie może być rzecz jasna mowy w przypadku „uwsteczniająco-reżimowej” agentury wrażego wobec światopoglądowych nowinek mocarstwa znanego jako Państwo Watykańskie. Stąd także Śmichosław pozwolił sobie wkomponować się w ów quasi-popkulturowy nurt smagający „pejczem” wyszukanej satyry katolickie ciemniactwo. Wszak warto wiedzieć, komu po głowie skakać wolno (a nawet trzeba!), a komu należy oddać stosowne hołdy, pozostając przy tym miłym i przyjemnym. Zjawisko to nie nowe i z pewnością jeszcze długo będziemy się z nim „bujać”.

Ujmując jednak rzecz już na poważnie, pomysłodawca perypetii specjalisty od usług pogrzebowych fortunnie nie popadł na mielizny dna absolutnego, których pełno w twórczości Ryszarda Dąbrowskiego (skądinąd sprawnego karykaturzysty i ogólnie plastyka). Stąd znany z poprzedniego albumu urok prezentowanych poprzednio opowiastek z odniesieniami do swoiście reinterpretowanego folkloru polskiej prowincji został zachowany. Trudno nie zauważyć, że realizator tego projektu w dużej mierze oparł swój koncept na typowym spojrzeniu z „góry” na „lud ciemny, rozmodlony”. Nie sposób jednak mówić o fekalno-waginalnej szyderze „Komiksów na NIE” tudzież „Polskiego gówna”, co przynajmniej piszącego te słowa bardzo cieszy.

W wymiarze plastycznym Śmiechosław konsekwentnie prezentuje styl znany z „Krótkich historii…” i przyznać trzeba, że trudno odmówić jego manierze znacznej dozy urokliwości. Przy czym dotyczy to zarówno łatwo rozpoznawalnych projektów postaci (do tego tych już znanych oraz debiutujących na kartach niniejszego epizodu), jak i swojsko prezentujących się lokacji. Okolice lokalnego kościoła parafialnego oraz innych obiektów architektonicznych w miejscowości zamieszkiwanej przez tytułowego bohatera nakreślono z dużą starannością. Już przy okazji poprzedniego „spotkania” dało się zauważyć, że Wojciechowski zdołał wypracować własną, charakterystyczną stylistykę (również w zakresie warstwy kolorystycznej). Także tym razem jest ona konsekwentnie kontynuowana, a w efekcie pracy rzeczonego znać postępującą swobodę w nakreślaniu zawartości kadrów.

Za swoistą ciekawostkę samą w sobie można uznać fragment wstępu autorstwa Michała Siromskiego, publicysty dobrze znanego czytelnikom m.in. internetowego magazynu „KZ”, bloga „Gotham w Deszczu” oraz wzmiankowanego magazynu „AKT”. Nic nie uchybiając autorowi często bardzo udanych tekstów (vide „Daredevil według Franka Millera” w 69 numerze „KZ”) trudno nie zauważyć, że jego interpretacja idei i praktyki odpustów formułowana jest z perspektywy swego czasu często wzmiankowanych w tzw. mediach głównego nurtu „młodych, wykształconych i z wielkich ośrodków”. Tymczasem nie potrzeba szczególnego rozpoznania kościelnych statystyk, by dojść do wniosku, że uroczyste nabożeństwa, którym towarzyszą tzw. odpusty, nie tylko nie zanikają, ale paradoksalnie jest ich obecnie więcej (w porównaniu z okresem PRL-u, struktury politycznej programowo wrogiej katolicyzmowi, obecnie liczba parafii wzrosła). Natomiast wymieniana przez autora wstępu otoczka zanika nie tyle ze względu na – jak to zechciał ująć Siromski – „postępującą laicyzację” (twierdzenie dyskusyjne) – co raczej zdecydowaną poprawę dystrybucji dóbr konsumpcyjnych niegdyś trudniej dostępnych.  

Drobnym (acz istotnym) niedopatrzeniem edytorskim tego przedsięwzięcia jest brak zamieszczenia ewentualnej miniaturki okładki „Krótkich historii…” z myślą o czytelnikach dla których „Odpust” będzie pierwszym zetknięciem z tą inicjatywą. Wszak mamy już do czynienia nie z „jednostrzałowym” projektem, a serią, która – oby tak się stało – być może doczeka się swoich kolejnych odsłon.

 

Tytuł: „Opowieści Grabarza: Odpust”

  • Scenariusz i rysunki: Piotr Wojciechowski Śmiechosław
  • Wstęp: Michał Siromski
  • Wydawca:  Pracownia Plastyczna
  • Data publikacji: 8 czerwca 2019 r.
  • Oprawa: miękka 
  • Format: 21 x 30 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 36
  • Cena: 25 zł

Dziękujemy Pracowni Plastycznej za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus