"Polskie gówno" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 06-02-2015 17:28 ()


Ryszard „Tymon” Tymański zalicza się do twórców aktywnych na różnorodnych „frontach” kultury popularnej. Bezapelacyjnie wszechstronny muzyk, z aktorskimi epizodami (np. „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego), udzielający się programach tego sortu co „Brzóska Show” i „Dzyndzylyndzy” oraz autor nieoficjalnej kontynuacji „Chłopów” Władysława Reymonta, postanowił spróbować swoich sił także na komiksowej niwie. Efektem tego jest album pod wiele mówiącym tytułem „Polskie gówno”.

Utwór publikowany był pierwotnie na łamach miesięcznika „Lampa”, a jego treść najwyraźniej okazała się na tyle nośna, że posłużyła za kanwę dla filmowej produkcji. Pomimo pewnych różnic zasadniczy sens i wymowa obu utworów jest zbieżna. W komiksowej inkarnacji „Polskiego gówna” mamy zatem do czynienia z perypetiami kapeli Tranzystory, rodem z Pruszcza Gdańskiego, specjalizującej się we „wkurwionym rokendrolu”. Niestety rynkowa rzeczywistość naszego kraju dla szczerych w swej pasji muzykantów do szczególnie łatwych nie należy. Zalew zagranicznych produkcji, płytki rynek, układy towarzyskie, branżowe sitwy, promowanie miałkich (ale za to posłusznych) wyrobników – to tylko ważniejsze spośród zjawisk trawiących tzw. „szołbiznes” nad Wisłą i Narwią. Wskutek plajty wytwórni fonograficznej lider wspomnianej formacji – niejaki Jerzy Bydgoszcz - popada w długi i tym samym rozpad kierowanych przezeń Tranzystorów zdaje się być przesądzony. Z niespodziewaną odsieczą przybywa nad wyraz dobrze poinformowany Czesław Skandal, na co dzień pracownik tzw. skarbówki, a swego czasu organizator „koncertów na Mazurach”. To właśnie on oferuje zrezygnowanym „szarpidrutom” przysłowiową szansę na sławę, chwałę i oddanie nastoletnich wielbicielek. Nie mając nic do stracenia członkowie kapeli decydują się reaktywować działalność i ponownie wyruszają w trasę koncertową. Jak zapewne nie trudno się domyślić entuzjastyczne wizje snute przez ich nowego menadżera nie do końca pokrywają się z rzeczywistością. Nie da się jednak ukryć, że na muzycznym szlaku Jerzego i jego ekipę czeka moc atrakcji.

Z pewną dozą ryzyka można uznać, że pomimo licznych przerysowań i hiperbolizacji przynajmniej część z przybliżonych tu zdarzeń rzeczywiście mogła mieć miejsce. Stąd wśród udzielających się na kartach niniejszego albumu osobowości z łatwością udaje się rozpoznać co najmniej kilkoro stałych bywalców rodzimej estrady tudzież „zawodowych jurorów” programideł typu „Mam Talent!”. Decydenci branży muzycznej okazują się niekiedy aż nazbyt ekscentryczni, a wynagrodzenie za pot, krew i łzy przelane w trakcie kolejnych koncertów jest co najwyżej symboliczne.

O tym, że „Tymon” Tymański celuje w abstrakcyjnej odmianie humoru można było przekonać się już przez laty, gdy udzielał się we wzmiankowanych wcześniej programach m.in. Dariusza Brzóski Brzóskiewicza oraz „Dzyndzylyndzy” (m.in. pamiętny skecz z kolejarzami). Równolegle dawał on wyraz osobistemu zdystansowaniu wobec tradycyjnie pojmowanych wartości patriotycznych dworując sobie zarówno z ich zwolenników jak i domniemanej bigoterii przypisywanej środowiskom związanym z wszystkim dobrze znaną rozgłośnią radiową w Toruniu. Zaowocowało to w swojej klasie wyjątkowo udanymi utworami (np. „Ideały Sierpnia”i „Dlaczego” z repertuaru zespołu Kury). Trudno jednak wyzbyć się poczucia, że tym samym Tymański wpisał się w koniunkturalny nurt forsowany przez wpływowych publicystów aspirujących do rangi nieomylnych wyroczni. Jak nietrudno się domyślić ów humor nosi znamiona bezpardonowego deprecjonowania wspomnianych wyżej przekonań, wyszydzanych od zarania III RP przez media, które przed upowszechnieniem Internetu zabetonowały publiczny dyskurs. I to na swoich ściśle określonych warunkach, w myśl których znaczną część społeczeństwa oponującą wobec tego dyktatu de facto skazano na marginalizację. Dziedzictwo tamtej rzeczywistości daje się odczuć również w początkowych partiach „Polskiego gówna”. Pytanie tylko czy obśmiewanie zaawansowanych wiekowo osób z tego względu, że zamiast hipsterskich czapideł zwykły wdziewać moherowe berety kogokolwiek może jeszcze rozśmieszyć. To już raczej nie te czasy i Tymański (a przy okazji Paweł Dunin–Wąsowicz, który publikował „Polskie gówno” w „Lampie”) zupełnie niepotrzebnie daje się wpuszczać w ów zatęchły kanał.

 

Dalej jest już nieco lepiej, choć – ujmując rzecz terminologią kulinarną – w tej potrawie jakby za mało pieprzu. Być może to efekt rozbestwienia piszącego te słowa rozbrajającym humorem innych komiksowych produkcji pokroju „Nerwolwera” czy „Ratmana”. Może także z tego względu, że absurdalny humor posłużył w tym przypadku jako środek do celu, nie zaś cel sam w sobie. Tragikomiczne przejścia Tranzystorów (m.in. wizyta u niejakiego Romka Blooma) układają się w obraz przysłowiowej nędzy i rozpaczy rodzimej branży rozrywkowej, tytułowego polskiego gówna. Pytanie tylko po jaką cholerę autor scenariusza od lat tkwi w nim po uszy i nawet nie próbuje się wierzgać… Niewykluczone, że profity wynikłe z podczepiania się pod owo gówniane towarzystwo są na tyle znieczulające, że z powodzeniem koją ból serca uwrażliwionego artysty (cytując klasyka: „Płacze, ale bierze”).

Zilustrowania scenariusza Tymańskiego podjął się Ryszard Dąbrowski, kolejny twórca przejawiający ambicje piętnowania mniej lub bardziej urojonych wad narodu polskiego. O ile w autorskich utworach rzeczonego (m.in. „Likwidator: Szorty”, „Komiksy na NIE” t. 2) częstokroć mamy do czynienia z aż nazbyt grubo ciosanymi dowcipami, o tyle wobec jego w pełni wyrobionych plastycznych umiejętności nie sposób zgłaszać jakichkolwiek obiekcji. Stąd tradycyjna dla jego rysunków pełna swoboda w rozrysowywaniu dynamicznych ujęć i karykaturalnych odkształceń. Mimo że w zestawienie np. z poszczególnymi epizodami wybryków Likwidatora czy zbioru „Różne krótkie” daje się zauważyć nieco większą skłonność ku realizmowi, to jednak łatwo rozpoznawalny styl groteskowy nadal dominuje w stylistyce Dąbrowskiego.

Jednoznacznie brzmiąca konkluzja nie pozostawia złudzeń co do wymowy tego utworu. Tymański nie uniknął co prawda kilku fabularnych mielizn i chybionych pomysłów, bo jak już wyżej zasygnalizowano obecny tu typ humoru w dużej mierze już się wyczerpał. Ogólnie jednak mamy do czynienia z przekonująco zrealizowaną fabułą, a zarazem dobrym materiałem porównawczym dla jego filmowej inkarnacji.

 

Tytuł: „Polskie gówno”

  • Scenariusz: Ryszard „Tymon” Tymański
  • Rysunki: Ryszard Dąbrowski
  • Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręba
  • Data premiery: 26 stycznia 2015 r.  
  • Oprawa: miękka
  • Format: 20,5 x 29 cm 
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 37,20 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Roberta Zaręby za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus