„Praziomek” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 31-05-2019 20:12 ()


Mamy ostatnio w kinach wysyp człekokształtnych istot. Jak nie Yetii (Mała stopa) to Wielka Stopa (Mała wielka stopa). A jak już jesteśmy przy tej ostatniej, to swoje trzy grosze do jej legendy postanowiło dorzucić studio LAIKA, które wypuściło do kin swoją najnowszą animację - Praziomek.

Niech jednak nie zmyli was tytuł, bo Praziomek to nie jedyny główny bohater tej opowieści. Swoją podróż rozpoczynamy w XIX-wiecznej Szkocji, gdzie niejaki sir Lionel Frost poszukuje słynnego potwora z Loch Ness. Ten awanturnik, poszukiwacz przygód, a nade wszystko kryptozoolog pragnie jednego - dostania się do ekskluzywnego, męskiego Londyńskiego Towarzystwa Podróżniczego. Szkopuł w tym, że nasz biedny Frost nie ma wielkich osiągnięć badawczych, a jego badania nad kryptydami nie są brane na poważnie przez nikogo. Wszystko się zmienia, gdy sir Frost otrzymuje niezwykły list z Ameryki Północnej od Sasquatcha płci męskiej, początkowo bezimiennego (dla przyjaciół Zuzia), dzięki któremu będzie miał szansę spełnić swoje marzenia, jak i też marzenia tytułowego Praziomka.

Fabuła to prosta przygodówka (i choć to najbardziej pogodna z animacji Laiki, to daleko jej do komedii), przypominająca momentami Wielką podróż Bolka i Lolka, ale pod koniec dostajemy całkiem nieoczekiwany twist. Całkiem ciekawy, jeśli popatrzymy, że animacja ma być skierowana głównie do dzieci. Warte nadmienienia jest poprowadzenie dość nietypowo wątku romantycznego i jego finału, który odbiega od schematów i brawa za to dla scenarzystów (postać Adeliny jak nic zasługuje na pochwałę, udała się Butlerowi).

Praziomek to kolejna po Pudłakach (do których w najnowszej animacji LAIKI jest sporo nawiązań i w sumie wiele łączy te dwie produkcje) animacja osadzona w klimatach epoki wiktoriańskiej. Co ciekawe, pokazując czasy już dawno minione, twórcom udało się dostrzec, że pewne zjawiska (jak np. szowinizm, nietolerancja czy seksizm) mimo upływu lat czy nawet wieków nie zniknęły, a co gorsza nabrały na sile. I choć mogłoby się wydawać, że ludzkość już dawno powinna uporać się z tym wszystkim, to jednak nadal mamy z tym problem. To gorzka puenta dla nas jako ludzi suma summarum i być może impuls dla kolejnych pokoleń do podjęcia działania mającego na celu wyeliminowanie tych problemów na przyszłość.

Najnowsza animacja Chrisa Butlera (Kubo i dwie struny, ParaNorman) to zdecydowanie pochwała nonkonformizmu w każdym aspekcie życia. Jednocześnie twórcy zwracają również nam uwagę na to, że nie można stać w miejscu, trzeba iść naprzód. Kiedy ten główny plan na życie zawodzi (a szczególnie rodzina), trzeba mieć też w zanadrzu plan B. A czasem najlepszy przyjaciel może się okazać bardziej bliski niż najbliższa rodzina. Jedynie, na co można by troszkę ponarzekać to trochę na postać Frosta, który jak dla mnie jest zbyt ugładzony; owszem wady ma, ale czuć, że można było z tej postaci jeszcze coś wyciągnąć. Koniec końców czuje się mały niedosyt.

To, co zachwyca w tej animacji to sprawy techniczne; animacja poklatkowa jest tak płynna, że momentami ma się wrażenie, że całość produkcji została wygenerowana w komputerze, a nie tylko część. Naprawdę wspaniała praca sztabu ludzi. Nawet stroje odgrywają dużą rolę w całej produkcji. Wykorzystanie symboliki kolorów (ciepłe barwy - kreatywność, marzycielskość, bunt, pęd do przyszłości i zmian, otwartość na nowe doświadczenia; barwy zimne - stagnacja, skostniałość, marazm, zasadniczość) jest też widoczne np. połączenie dwóch barw w stroju Frosta (żółto - niebieska kratka) bardzo dobrze pokazuje jego wewnętrzne rozdarcie między tym, jaki jest i jaką ma naturę (żółć), a jego dążeniem szukania akceptacji nawet za cenę dostosowania się do zmurszałych zasad (błękit). Co ważne, towarzysze sir Lionela noszą barwy ciepłe (Adelina, Praziomek aka Zuzia), a ich przeciwnicy barwy zimne (przywódca the Society of Great Men - Lord Piggot-Dunceby). Cieszy mnie, że każdy detal tej prostej, ale mądrej animacji przemyślano.

Co do muzyki: Soundtrack Cartera Burwella (Anomalisa, Zmierzch, Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, Ave, Cezar!) jest naprawdę przyjemny w odsłuchu. Zaczyna mocnym orkiestrowym wejściem w głównym temacie (w którym przeplata się temat Lionela, Zuzi i Adeliny), ale też tak jak w Dinner with Gamu idealnie umie podkreślić humorystyczną scenę, która akurat rozgrywa się na ekranie. Później pojawiają się dźwięki, których nie powstydziłby się serialowy Sherlock (Dark Days) czy te bardziej nawiązujące do irlandzkich melodii (Bar Brawl), jak i tych bardziej egzotycznych, dalekowschodnich (Passage to India). Kastaniety i bardziej latynoskie klimaty pojawiają się wraz z wejściem do gry Adeliny (Therrible Thieves, Stagecoach). To ścieżka przesiąknięta partiami skrzypcowymi (jak w Lionel vs Nessie), ale też fletami. Dzwonki i trójkąty zaś słyszymy, gdy jesteśmy coraz bliżej celu podróży bohaterów (Don’t mention the Chicken). Piosenka końcowa wykonywana przez Waltera Martina - Do-Dilly-Do to naprawdę świetny kawałek i idealnie podsumowuje całą historię.

Jeśli chodzi o polski dubbing, to jest on w porządku i nie ma na co narzekać. Choć szkoda, że nie było okazji posłuchać obsady oryginalnej na czele z takimi aktorami jak Hugh Jackman, Zach Galifianakis, Zoe Saldana.

Praziomek, choć fabularnie nie błyszczy jak swój poprzednik, czyli Kubo i dwie struny (jak dotąd chyba najlepsza animacja, która powstały w tym studiu) to nie można odmówić mu bycia filmem dobrym. Bo to kolejna bardzo mądra opowieść od LAIKI. Gdzie morał i przesłanie nie są nachalnie przedstawione widzowi, ale same w sobie krystalizują się po zakończeniu seansu. LAIKA tym samym wierzy w swojego widza i w jego inteligencję. To ważna rzecz, patrząc na to, co czasem widzimy na ekranach kin czy telewizorów.

Szkoda tylko, że przy tej całej globalizacji i komercjalizacji bardzo niewielu doceni twórczość tego studia. Dziecko Travisa Knighta jak na razie to zagubione ogniwo, które chroni animację poklatkową przed wymarciem w obliczu zalewającej z każdej strony animacji 3D. I warto wspomóc ich w tej misji, oglądając ich produkcje, które jakością dorównują największym w tej branży.

Ocena: 7,5/10

Tytuł: Praziomek 

Reżyseria: Chris Butler

Scenariusz: Chris Butler

Obsada:

  • Hugh Jackman
  • David Walliams
  • Stephen Fry
  • Matt Lucas
  • Zach Galifianakis
  • Timothy Olyphant
  • Zoe Saldana
  • Amrita Acharia
  • Ching Valdes-Aran
  • Emma Thompson

Muzyka: Carter Burwell

Zdjęcia: Chris Peterson

Dekoracje: Robert DeSue

Scenografia: Carl b Hamilton

Kostiumy: Deborah Cook

Czas trwania: 94 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus