„Conan” tom 2: „Miasto złodziei” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-01-2019 16:33 ()


Wędrówki młodego Conana ciąg dalszy. Rozbudzona opowieściami dziadka ciekawość mieniących się niezwykłościami krain południa, jak widać, w nim nie wygasła i tym sposobem trafia on do kolejnych królestw i państw-miast ery hyboryjskiej. Tym razem odnajdujemy go w Koryntii, a następnie w cieszącej się fatalną „sławą” Zamorze. Co więcej, w równie mało wyszukanym towarzystwie wędrownych ladacznic i rzezimieszków o tzw. lepkich łapkach. Nic zatem dziwnego, że ów uczestnik pamiętnej masakry garnizonu Venarium próbuje swoich sił w złodziejskim fachu.

Wątpliwości pod tym względem nie pozostawia już tylko tytuł tegoż obszernego zbioru (raz jeszcze blisko 500 stron!) wprost przywołujący omijany szerokim łukiem przez uczciwych osobników ośrodek wszelkiego wszeteczeństwa. Odchowany według surowych, acz klarownych zasad Cymeryjczyk przeżywa swoisty szok kulturowy wywołany niegodziwością napotykanych szubrawców. Z pozoru cywilizowane krainy okazują się zatem nie tyle swoistymi oazami cudów, ile raczej areną nieustannej wojny wszystkich przeciwko wszystkim. Przy czym również on sam nie wykazuje się choćby symbolicznym altruizmem, korzystając z młodzieńczego życia ile tylko mocy w lędźwiach. Wykiwany przez nieprzesadnie przywiązane doń wędrowne kurtyzany i dogłębnie rozczarowany zastanymi relacjami międzyludzkimi decyduje się on wywędrować do przywołanego chwilę temu Miasta Złodziei. To właśnie tam będzie miał on okazje wprawić się w powszechnie uprawianym tam „rzemiośle” oraz podjąć wyzwania z czasem uwiecznione przez autorów „Kronik Nemedyjskich”. A wszystko to z perspektywy czytelnika tych tekstów w osobie turańskiego księcia. Jak bowiem pamiętają czytelnicy tomu pierwszego, zblazowany dziedzic usytuowanego nad morzem Vilayet królestwa dotarł na terytoria Aquilonii już po jej zdruzgotaniu przez równoległe najazdy Piktów i właśnie Turańczyków.

Trzeba przyznać, że podobnie jak przed nim Roy Thomas (przypomnijmy, że to właśnie ów niezmordowany scenarzysta swego czasu odpowiadał za lwią cześć fabuł z udziałem mocarnego Cymeryjczyka) również Kurt Busiek okazał się adaptatorem prozy Howarda trafnie „czującym” jej klimat. Stąd uzupełnienia opowiadań takich jak zawarta w niniejszym tomie „Wieża Słonia” prezentują się naturalnie, bez znamion „gwałcenia” literackiego pierwowzoru (co notabene nie zawsze jest regułą). Ponadto scenarzysta zadbał, by rys psychologiczny tytułowego bohatera nie odbiegał od jego wersji znanej z poświęconych mu tekstów. Znać zatem jego barbarzyńską krzepę i determinacje, za których  sprawą jest on władny radzić sobie nawet z najbardziej wymagającymi wzywaniami. Widać to zwłaszcza w adaptacji przywoływanego utworu oraz „Domu pełnego łotrów”, w których Conan niejako dopiero rozpoznaje pełnię swoich możliwości. Przekonująco ujęto również osobowości z tzw. tła, wśród których najwięcej miejsca poświęcono młodzieńczej „towarzyszce zmierzchu” zapamiętałego obieżyświata – tj. wielce wrażliwej na blask precjozów Jiarze – oraz gunderlandzkiemu najemnikowi Nestorowi. Swoistą wartością dodaną jest także aktywność poczwar wywodzących się z czasów, gdy młoda jeszcze ludzkość zmuszona była zmagać się z nimi o swoje przysłowiowe miejsce pod słońcem. Gwoli ścisłości z warstwą fabularną zmierzyli się tym razem także dwaj inni cenieni twórcy kojarzeni raczej z ich plastycznymi dokonaniami, tj. Mike Mignola („Hellboy: Zew ciemności. Dziki ogon”) i Timothy Truman („Hawkworld”).

Odnosząc się do szaty plastycznej tegoż przedsięwzięcia, raz jeszcze wypadałoby powtórzyć pochwały pod adresem Cary’ego Norda zawarte w refleksji dotyczącej „Narodzin legendy”. Faktycznie jego styl jest łatwo rozpoznawalny i tętniący ekspresją co udatnie dynamizuje całokształt zebranych tu fabuł. Równocześnie trudno jednak nie zauważyć zbyt pobieżnego traktowania przezeń dalszych planów, w których trudno dopatrywać się bogactwa i finezji kultury materialnej obfitującej przecież w te jakości ery hyboryjskiej. Toteż na tle na ogół cyzelowanych plansz w publikowanych w ramach kolekcji „Conan Barbarzyńca” albumach pochodna wysiłków Norda jawić się może jako przejaw warsztatowego regresu (względnie) współczesnych twórców oddelegowanych do ilustrowania przygód najsłynniejszego spośród Cymeryjczyków. Tego typu opinia byłaby jednak znacznym uproszczeniem, jako że Nord najzwyczajniej reprezentuje odmienny nurt w plastyce niż jego wielcy poprzednicy pokroju Johna Buscemy, Erniego Chana czy Alfredo Alcali. Ocena takiej, a nie innej decyzji ze strony ilustratora „Miasta Złodziei” należy rzecz jasna od indywidualnej wrażliwości i oczekiwań każdego z potencjalnych czytelników. Na pewno miło ujrzeć w niniejszym zbiorze plansze powstałe za sprawą Michaela Wm. Kaluty, artysty, którego jak dotąd zaprezentowano w Polsce w stopniu ewidentnie niewystarczającym (vide m.in. „Lucyfer: Gwiazda Zaranna”).

Na ten moment to tyle, jeśli chodzi o perypetie Conana pod szyldem polskiego oddziału Egmontu. Brak bowiem  zapowiedzi co do ewentualnych kolejnych albumów z udziałem tej postaci. A szkoda, bo w ofercie wydawnictwa Dark Horse nie brakuje wartych polskich edycji opowieści opartych na utworach Roberta E. Howarda.   

 

Tytuł: „Conan” tom 2: „Miasto złodziei”

  • Tytuł oryginału:  „Conan Omnibus Volume 2: City of Thieves”
  • Scenariusz:  Kurt Busiek, Timothy Truman, Mike Mignola
  • Rysunki: Cary Nord, Michael Wm. Kaluta, Tomás Giorello
  • Kolory:  Dave Stewart, Richard Isanove
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Dariusz Stańczyk
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dark Horse
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej:  6 czerwca 2017 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 5 grudnia 2018 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 464
  • Cena: 119,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Conan”  nr 16-17 (maj-czerwiec 2005), 19-22 (sierpień-listopad 2005), 24-25 (styczeń-luty 2006), 33-34 (listopad 2006), 37-38 (luty-marzec 2007), 41-44 (czerwiec-październik 2007).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus