„Glass” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 20-01-2019 22:05 ()


W jednym z wywiadów M. Night Shyamalan przyznał, że miał propozycję zrobienia superbohaterskiego filmu. Nie skorzystał, gdyż wraz z dużymi pieniędzmi i oczekiwaniami wielkich wytwórni umyka gdzieś wolność twórcza. Patrząc na dotychczasowe produkcje hinduskiego reżysera łatwo przewidzieć, że jego współpraca skończyłaby się oświadczeniem o rozbieżnych wizjach. Może i dobrze, że tak się stało, bo w swoich autorskich dziełach Shyamalan nie musi iść na kompromisy. Nie zawsze osiąga zamierzony sukces (patrz Ostatni władca wiatru czy Zdarzenie), ale na ogół stara się zaskoczyć widzów.

Zakończenie Split to jeden z nieoczekiwanych twistów w karierze Shyamalana. Oczko puszczone w kierunku widza, nieoczekiwane nawiązanie do jednego z jego najsłynniejszych dzieł, a przy okazji otwierające spore możliwości przed ewentualną kontynuacją. I gdy wydawało się, że to jedynie niewinna zabawa z widzem, Shyamalan postanowił połączyć dwa uniwersa w jedno. Glass stał się zatem kulminacją wątków przedstawionych przed dziewiętnastoma laty w Niezniszczalnym oraz dalszych losów cierpiącego na zaburzenia osobowości Kevina Wendella Crumba.   

Akcja rozgrywa się niedługo po ujawnieniu światu Hordy i ocaleniu jego ostatniej ofiary. W tym czasie David Dunn patroluje ulice miasta jako Sztormiak via Strażnik, pomagając potrzebującym. Na kolejny cel bierze sobie porywacza uprowadzającego młode kobiety. Konfrontacja jest tylko kwestią czasu. Kiedy do niej dochodzi, obaj nadludzie trafiają do zamkniętego ośrodka psychiatrycznego, gdzie doktor Ellie Staple bada fenomen pacjentów mających superbohaterskie urojenia. Oprócz Davida i Kevina jej trzecim pensjonariuszem jest Elijah Price. Pogrążony w głębokiej katatonii i przykuty do wózka inwalidzkiego geniusz wydaje się nie kontaktować z otoczeniem. Z kolei rozochocony Kevin, którego dwadzieścia cztery osobowości walczą o to, by być jak najbliżej światła, w końcu znalazł godnego siebie przeciwnika. Jednak na razie cała trójka znajduje się pod czujnym okiem psychiatry, która pragnie udowodnić, że nadludzie nie istnieją, a urojenia pacjentów wynikające z traumy, którą przeżyli w młodości, można wyleczyć, jeśli nie farmakologicznie to siłą sugestii.

Glass rozpoczyna się mocnym uderzeniem. Powrót Dunna wypadł okazale, a jego próba powstrzymania Bestii zwiastowała spore emocje. Autor nie daje jednak szansy na rozwinięcie tego wątku i przenosi akcję do zamkniętego i pilnie strzeżonego zakładu, gdzie zdaje się na psychologiczną grę. Z jednej strony decyduje się na klasyczne kto kogo przechytrzy. Z drugiej zasiewa ziarno niepewności, bo co jeśli bohaterowie faktycznie cierpią na urojenia i ich moce są jedynie wyobrażeniem chorego umysłu. Ten swoisty thriller psychologiczny został rozpisany na trzy kluczowe postaci - wycofanego antybohatera, zmagającego się z obsesją własnego cierpienia złoczyńcy i typowego władcy marionetek pociągającego za sznurki. Po stronie tzw. normalności plasuje się pani doktor negująca fenomen superbohaterów. Jej idealnym przeciwieństwem jest pan Szkiełko, od dwóch dekad poszukujący odpowiedzi na dręczące go pytania. Genialny umysł, którego od popadnięcia w paranoję dzieli cienka linia.  

Finał wieńczący wątki z Niezniszczalnego i Split nie ma takiej siły rażenia jak poprzednie obrazy. Powolna akcja w zakładzie psychiatrycznym prowadzi do oczekiwanego zwrotu, a po drodze otrzymujemy popis gwiazdorskiej gry Jamesa McAvoya. Z uwagi na świeżość ostatniego filmu hinduskiego reżysera, nie dziwi fakt eksploatacji cierpiącego na dysocjacyjne zaburzenia osobowości Kevina. Stonowany Bruce Willis i milczący Samuel L. Jackson odpowiadają za enigmatyczny pierwiastek fabuły, lecz to McAvoy bryluje, przechodząc naturalnie z jednej do drugiej osobowości. Łączy niewinność z bojaźnią, nadmierną pewność siebie ze stanowczością. Na zmianę staje się sympatyczną lub antypatyczną postacią. To swoiste odwrócenie uwagi widza, zasłona dymna przed ostatnim aktem opowieści. Widowiskowy i bezkompromisowy finał dekonstruuje mit superbohatera, a jednocześnie pozostawia pole do interpretacji. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że  Shyamalan pewne elementy tej układanki poskładał topornie, by wywrzeć szokujący efekt. Końcowy twist wywołuje emocje, ale droga, która do niego prowadzi, jest wyboista i pretensjonalna. Nie można odmówić autorowi błyskotliwych posunięć, ale za każdym trafionym wyborem kryje się mniej udany. Nie zmienia to jednak faktu, że Glass stanowi sprawne podsumowanie zabaw reżysera na superbohaterskiej niwie. Dla miłośników gatunku ilość odniesień i nawiązań do komiksów również stanowi miły dodatek.   

Podsumowując, Glass nie jest obrazem dla każdego, można mu zarzucić brak dynamizmu i niewykorzystanie potencjały wszystkich postaci, lecz jeśli komuś odpowiada styl niedopowiedzeń i mylenia tropów twórcy Szóstego zmysłu, to powinien dobrze bawić się na seansie. Tak jak Hitchcocka określa się mianem mistrza suspensu, tak Shyamalanowi można przypiąć tytuł mistrza ostatniego twistu. Czasem może nawet o jednego za dużo.

Ocena: 7/10

Tytuł: „Glass”

Reżyseria: M. Night Shyamalan

Scenariusz: M. Night Shyamalan

Obsada:

  • James McAvoy    
  • Bruce Willis 
  • Samuel L. Jackson 
  • Anya Taylor-Joy
  • Haley Lu Richardson    
  • Sarah Paulson
  • Spencer Treat Clark
  • Charlayne Woodard

Muzyka: West Dylan Thordson

Zdjęcia: Mike Gioulakis

Montaż: Luke Franco Ciarrocchi

Scenografia: Olivia Peebles

Kostiumy: Paco Delgado

Czas trwania: 128 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus