„Detective Comics” tom 2: „Syndykat ofiar” - recenzja
Dodane: 06-04-2018 14:14 ()
„Syndykat ofiar” stanowi ciekawą kontynuację „Powstania Batmanów”, ale mamy tu również nawiązania do zdarzeń z crossovera „Noc ludzi potworów”. Na tom składają się bowiem w gruncie rzeczy dwie opowieści. Pierwsza z nich to bezpośrednia kontynuacja poprzedniej odsłony serii zatytułowana właśnie „Syndykat ofiar” (zeszyty #943-947), natomiast druga, „Batwoman – Początek” (#948-949), zawiera odniesienia do „Nocy ludzi potworów”. Dla wszystkich, którzy zadają sobie pytanie, gdzie podziały się dwa brakujące zeszyty serii (jak pamiętamy, pierwszy tom „Detective Comics” obejmował zeszyty #934-940), wskazówka – trzeba ich szukać właśnie w „Nocy ludzi potworów”. Ten crossover zawiera również po dwa zeszyty serii „Batman” oraz „Nightwing”, z czego można wyciągnąć wniosek, że opisane w nim zdarzenia mają wpływ na wszystkie trzy serie wydawane obecnie w ramach inicjatywy „Odrodzenie”. Być może zatem warto byłoby znać tę opowieść, by lepiej zrozumieć wszystkie wątki „Syndykatu ofiar”, ale – powiedzmy sobie otwarcie – równie dobrze można przeczytać go, wiedząc jedynie, że Gotham zaatakowały jakieś potwory i zostały pokonane.
Tym razem nowa drużyna Batmana – choć sam Mroczny Rycerz woli nazywać ją programem treningowym, bo przecież on nie potrzebuje drużyny – musi stawić czoła… ofiarom. Swoją krucjatę rozpoczyna bowiem tytułowy Syndykat Ofiar, czyli grupa złoczyńców, których geneza wiąże się z działalnością Batmana. Jednak to nie on wyrządził im krzywdę, lecz przyczynił się do niej, prowadząc swą bezpardonową walkę z przestępczością. Każda z tych postaci ucierpiała bowiem w wyniku jakiegoś ataku na obrońcę Gotham. I właśnie ten wątek, czyli niezamierzone i nieprzewidywalne konsekwencje działalności Mrocznego Rycerza, stanowi oś narracyjną całej opowieści. Syndykat Ofiar, któremu przewodzi tyleż tajemnicza, co mityczna Pierwsza Ofiara, w dość gwałtowny sposób zwraca uwagę członów nowej bat-drużyny na to, że ich działalność powoduje pojawianie się nowych szalonych złoczyńców, których ofiarami często padają przypadkowi ludzie. Batwoman, Spoiler, Orphan, Azrael oraz Clayface muszą zmierzyć się z tym problemem, szukając odpowiedzi na kluczowe pytanie – czy ich działalność przynosi miastu więcej szkody, czy pożytku. Walki z ofiarami na pewno nie ułatwia także fakt, że nad grupą cały czas unosi się widmo Red Robina, który – jak wydaje się wszystkim – zginął podczas zmagań z dronami Kolonii.
James Tynion IV konstruuje swoją opowieść w ciekawy sposób. Widać, że ma pewną wizję tej opowieści i chce przekazać coś ważnego. Nie są to wprawdzie rzeczy nowe – wątek odpowiedzialności superbohaterów jest rozwijany w znacznie bardziej obrazoburczej i ciekawej formie np. w „Chłopakach” Ennisa – ale scenarzysta podchodzi do tego w dość intrygujący sposób. Trzeba bowiem pamiętać, że inaczej niż w przypadku dzieła Irlandczyka, Tynion IV musi dopasować swoją narrację do oczekiwań wydawnictwa, które zapewne nie jest zbytnio zainteresowane podważaniem sensowności istnienia superbohaterów. Tak czy inaczej, powołanie do życia ekipy składającej się z ludzi, którzy ucierpieli z powodu Batmana, daje wiele interesujących możliwości narracyjnych i pozwala pokazać, jak poszczególni bohaterowie radzą sobie z istotnymi dylematami moralnymi.
Graficznie komiks prezentuje się – podobnie jak pierwszy tom – bardzo dobrze. Mamy tu udane połączenie klasycznej superbohaterskiej, niezwykle dynamicznej kreski Alvaro Martineza i Eddy’ego Barrowsa z bardziej malarskim stylem Ala Barrionuevo i Bena Oliviera. W tomie zajdziemy także kilka plansz narysowanych przez Carmen Carnero (w zeszycie #945) oraz dwie plansze autorstwa Szymona Kudrańskiego (w ostatnim zeszycie). Pomimo tego tom wygląda spójnie, bo wszyscy artyści prezentują w zasadzie dwie dobrze komponujące się ze sobą stylistyki. Martinez i Barrows oferują wyrazistą kreskę i dynamiczne sceny walk, natomiast Barrionuevo i Olivier tworzą bardziej refleksyjne, stonowane ujęcia utrzymane w malarskiej stylistyce. Carnero i Kudrański tym razem jedynie uzupełniają tę opowieść. Całość starym zwyczajem została wzbogacona galerią okładek poszczególnych zeszytów. Wzrok przykuwają przede wszystkim ekspresyjne dzieła Bena Oliviera i Rafaela Albuquerque.
James Tynion IV udowadnia, że potrafi tworzyć dynamiczne, superbohaterskie historie, w których jest również miejsce na poważną refleksję. Co ważne, nie ma tu zgrzytu pomiędzy nieodzowną dla tego gatunku nawalanką z jednej strony a dialogami, w których bohaterowie podejmują egzystencjalne kwestie, z drugiej. Oba elementy są do siebie dobrze dopasowane, dzięki czemu lekturze nie towarzyszy uczucie zażenowania pojawiające się, gdy ludzie w śmiesznych strojach silą się na filozoficzne dywagacje, osiągając przy tym szczyty patosu. Tu wszystko współgra ze sobą dość harmonijnie, dzięki czemu naprawdę można cieszyć się lekturą.
Tytuł: „Detective Comics” tom 2: „Syndykat ofiar”
- Tytuł oryginału: „Detective Comics. Vol 2. The Victim Syndicate”
- Scenariusz: James Tynion IV
- Rysunki: Alvaro Martinez, Eddy Barrows, Al Barrionuevo, Ben Oliver, Carmen Carnero, Szymon Kudrański
- Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data polskiego wydania: 14.03.2018 r.
- Wydawca oryginału: DC Comics
- Objętość: 156 stron
- Format 165x255 mm
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus