„W poszukiwaniu Ptaka Czasu" tom 5: „Złodziej woli” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 15-12-2017 22:25 ()


Okoliczność, że wielbiciele fabuł osadzonych w realiach Akbaru zmuszeni są czekać na kolejne odsłony tej serii po kilka lat to już najwyraźniej standard. Przypomnijmy, że premiera polskiej edycji poprzedniego albumu („Rycerz Bragon) miała miejsce, bagatela, przed trzema laty. Odpowiedzialna za spolszczanie tej inicjatywy miejscowa filia Egmontu dokłada co prawda starań, abyśmy otrzymywali świeżo opublikowane we Francji epizody tak szybko, jak to możliwe; cóż jednak z tego skoro odpowiedzialnemu za jego realizację zespołowi twórców nieszczególnie śpieszno. Korzyść jest jednak taka, że w przypadku „Złodzieja woli” długi czas oczekiwania rekompensuje ogólnie udana jakość tej propozycji wydawniczej.

O ile bowiem poprzedni tom pozostawiał czytelnika w poczuciu fabularnego niedosytu, o tyle tym razem panowie Le Tendre i Loisel najwyraźniej odzyskali kreatorski animusz. Akcja „Złodzieja woli”, choć początkowo rozwijana nieśpiesznie, względnie prędko zaczyna obfitować w sceny pełne trafnie ujętego, niewolnego od zbrutalizowania, dramatyzmu. Stąd rozwój głównego wątku tej sagi – tj. narastającego zagrożenia ze strony rosnących w siłę wyznawców boga Ramora – wyraźnie przyspiesza. Zwłaszcza po tym, gdy kontrolę nad ciepiącym na amnezję Bragonem (przypomnijmy, że doszło do tego w efekcie upadku rzeczonego z szybującego pędziwiatra) przejmuje starzec dysponujący mocą narzucania swojej woli. Za jego zaś pośrednictwem faktycznym panem i władcą niezwyciężonego w walce rycerza staje się przedstawiciel owej fanatycznej sekty, o której chwilę temu była mowa. Dotychczasowy opiekun Bragona, jego nieformalny giermek w osobie Bulroga, został pognany na przysłowiowe cztery wiatry, a przyszły „ojciec” Pelissy staje się bezwolnym narzędziem w rękach zdeterminowanych czcicieli Ramora. Ta zaś okoliczność nie wróży najlepiej na przyszłość, tym bardziej że napastliwych kultystów wciąż przybywa…

Duet odpowiedzialnych za fabularną stronę tego przedsięwzięcia autorów ewidentnie nadrabia niedostatki poprzedniego albumu. Przewodni konflikt wyraźnie nabiera dynamiki, a mieszkańcy marchii Akbaru w coraz większym stopniu zdają sobie sprawę z narastającej powagi sytuacji. Ów eschatologiczny niepokój tym razem został przez Le Tendra i Loisela umiejętnie podsycony, a przy okazji posłużył do dalszego pogłębienia relacji między Marą a Bragonem. W nieco dalszym tle nie zabrakło także niektórych osobowości pierwotnego cyklu: wzmiankowanego Bulroga oraz młodszej wersji Bodiasa, księcia-czarownika Marchii Tysiąca Drzew (zob. „Świątynia Zapomnienia”). I co najważniejsze uczyniono to w sposób przyczyniający się do postrzegania niniejszego albumu w kategorii nie tyle wymuszonego oczekiwaniem wygenerowania dodatkowych zysków, ile naturalnego ogniwa w ramach większej całości, a przy okazji twórczo rozwijając uniwersum „Ptaka Czasu”. Obok zupełnie nowych (a przy tym przekonująco „skrojonych”) postaci zaproponowano czytelnikom oryginalnie pomyślane lokacje (w tym zwłaszcza Studnię Dusz) udatnie rozbudowujących nie tylko topografię Akbaru, ale też wiedzę o obyczajach sepulkralnych mieszkańców tego świata. Nade wszystko zyskuje jednak sam Bragon, który wskutek doświadczeń z psychicznym pasożytem, okazuje się bliższy postaci znanej z pierwotnego cyklu.

Podobnie jak w poprzednich tomach reaktywowanej po latach serii, także tym razem zaabsorbowany innymi projektami Regis Loisel (by wspomnieć „Skład główny” oraz „Myszkę Miki: Kawę Zombo) zajął się jedynie koordynowaniem prac nad warstwą plastyczną tego przedsięwzięcia. Po współpracy na tym polu z takimi artystami jak Dominique Lidwine („Przyjaciel Javin”), Mohamedem Aouamri („Księga bogów”) oraz Vincentem Mallié („Droga Łowcy”, „Rycerz Bragon”), tym razem zilustrowanie niniejszego albumu powierzono Davidowi Etienowi, względnie młodemu wiekiem (rocznik 1981), acz już nie dorobkiem (udzielał się m.in. przy takich seriach jak „Les Quatre de Baker Street” do scenariuszy Jeana-Blaise’a Dijana i Oliviera Legranda). Tak jak miało to miejsce przy okazji efektu pracy wzmiankowanych twórców, tak i w tym przypadku spójność stylistyczna z resztą serii zostaje zachowana. Stąd charakterystyczna maniera tworzenia wizerunków udzielających się tu postaci, licznych ras, flory i fauny Akbaru oraz jego całokształtu kultury materialnej, wpisuje się w tak ceniony przez wielbicieli pierwotnego cyklu wzorzec wytworzony za sprawą talentu Loisela. Charakterystyczna metodyka rozrysowywania m.in. scen konfrontacyjnych oraz zbliżeń na oblicza udzielających się tu osobowości jako żywo wzbudza skojarzenia z tym, co rzeczony wyprawiał na stronicach m.in. „Muszli Ramora oraz „Łowcy”. To zaś świadczy zarówno o wysokich walorach warsztatowych Etiena, sprawności w imitowaniu cudzej stylistyki, jak i zapewne czujnej uwadze Loisela. Toteż piszący te słowa pozwoli sobie zaryzykować twierdzenie, że wierni fani klasycznego cyklu, także i tym razem nie powinni doznać rozczarowania. Także w kontekście barw, których nałożenia podjął się Bruno Tatti.

Tytułem zwięzłego podsumowania: jest obiecująco, a są przesłanki, że będzie jeszcze lepiej. Oby tylko nieco szybciej niż do tej pory.

 

Tytuł: W poszukiwaniu Ptaka Czasu" tom 5: „Złodziej woli”

  • Tytuł oryginału: „La Quete de l’Oiseau du Temps Avant la Quête 5 – L’emprise”
  • Scenariusz: Serge Le Tendre i Regis Loisel
  • Kierownictwo graficzne: Regis Loisel
  • Rysunki: David Etien
  • Kolory: Bruno Tatti
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska 
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 20 października 2017 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 8 listopada 2017 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21,5 x 29 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 64
  • Cena: 29,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus