"Valerian - wydanie zbiorcze" tom 4 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 29-04-2016 22:35 ()


Etat w służbie czasoprzestrzennej Galaxity ma niewątpliwe swoje korzyści – np. częste podróże i możliwość poszerzenia horyzontu poznawczego w stopniu, o którym nie śniło się nawet najbardziej zapalonym globtroterom. Na ogół jednak to stresogenna harówa naznaczona wysokim ryzykiem zawodowym. Tym bardziej, że od wysiłków agentów tej służby zależy los kontinuum rzeczywistości.

Tak było m.in. przy okazji pierwszej ważnej misji Valeriana przybliżonej w albumie „Miasto wzburzonych wód”. Przypadło mu wówczas zadanie powstrzymania megalomańskiego naukowca Xombula usiłującego wymazać Galaxity z kart historii. Od tamtej pory Valerian i niezawodna Laurelina mieli okazję odwiedzać znacznie bardziej egzotyczne światy niż Ziemia (rzecz jasna z naszej perspektywy). A jednak wciąż zdarza im się powracać na macierzysty glob. Po części tak się sprawy miały w poprzednim wydaniu zbiorczym, gdy para czasoprzestrzennych agentów podjęła się rozwikłania zagadki fragmentarycznych kopii Ziemi dryfujących w przestrzeni kosmicznej. W najnowszym, czwartym już tego typu wydaniu miejsce akcji osadzono właśnie w mateczniku Galaxity, tyle że w epoce bezpośrednio poprzedzającej druzgocący kataklizm z 1986 r.

Przypomnijmy, że to właśnie wówczas dojść miało do detonacji światowych zasobów broni nuklearnej przechowywanych na Grenlandii, a w efekcie do załamania ziemskiej cywilizacji. Okazuje się jednak, że już na sześć lat przed tym niewątpliwie brzemiennym w skutkach wydarzeniem na terenie Francji (nie wyłączając stolicy tego kraju) miały miejsce niepokojące anomalie, wymagające interwencji służby specjalnych Galaxity. Sprawa jawi się na tyle poważnie, że zostaje do niej oddelegowany - cieszący się sławą najlepszego agenta - Valerian wraz z wspierającą go Laureliną. Sęk w tym, że owa zazwyczaj nierozłączna para tym razem zmuszona jest działać na dwóch równoległych frontach: na Ziemi i w gwiazdozbiorze Kasjopei. Opracowane przez specjalistów od komunikacji udogodnienia umożliwiają im na szczęście względnie częsty kontakt oraz koordynację działań. Ponadto tytułowy bohater może też liczyć na zażywnego pana Alberta, rezydenta służby czasoprzestrzennej we wspomnianym okresie dziejowym. Jak się jednak okazuje wyzwanie, z którym cała trójka zmuszona jest się przeciwstawić może okazać się szczególnie wymagające. Nie inaczej rzec się ma z drugą intrygą, ściśle powiązaną z wzmiankowanym kataklizmem na Biegunie Północnym, zwłaszcza że od jej pomyślnego rozwiązania zależy los Galaxity.  

Scenarzysta tej serii, jak i wspierający go plastycy - Jean-Claude Mèzières i Évelyne Tranlê – po raz kolejny dają popis wysokiej jakości swoich talentów. Tendencja zwyżkująca, zarówno w wymiarze fabularnym jak i plastycznym, nadal zostaje zachowana. Imponuje zwłaszcza rozmach scenograficzny i kreacje licznie udzielających się tu osobowości. Widać, że po kilkunastu latach od debiutu Valeriana Pierre Christin mógł sobie pozwolić na nieco więcej niż u zarania tej serii. Jej rynkowy status był już niepodważalny, a kolejne perypetie tego bohatera publikowano w poczytnym wówczas miesięczniku „Pilote”, a także w  pełnowymiarowych albumach. Nie zaskakuje zatem okoliczność, że stopień komplikacji fabuł zawartych w niniejszym wydaniu zbiorczym jest dostrzegalnie większy niż dajmy na to w „Krainie bez gwiazd” (nie wspominając już o tworzonych raczej dla młodszego czytelnika „Koszmarnych snach”). Wiernych czytelników tej serii wypada jednak uspokoić: ogólny jej nastrój z silnie akcentowanymi motywami przygodowymi, fantastycznym anturażem i pogodnym humorem zostaje w pełni zachowany. Zyskujemy przy tym sposobność, aby przyjrzeć się nieco odmiennemu niż zwykle obliczu Laureliny, która po raz kolejny udowadnia, że zmodernizowanie tytułu cyklu poprzez wkomponowanie weń również jej imienia było jak najbardziej zasadne.

Zgodnie z poetyką tej serii, również i tym razem Christin nie przepuścił okazji do przemycenia w tworzonych przezeń fabułach elementów osobistego światopoglądu. Przejawiło się to m.in. mało wyszukanym sparodiowaniem jednego z kluczowych dogmatów chrześcijaństwa przy równoczesnym forsowanie swobody obyczajowej według wzorców z maja 1968 r. Taki już widać osobliwy urok jego twórczości, a zarazem na swój sposób interesujące świadectwo formacji kulturowej, która właśnie się kończy. Jak przystało na rodowitego Francuza, nie zapomniał on również o odrobinie ironii (choć równocześnie nie wolnej od delikatnej dozy jowialności) pod adresem aury oraz mieszkańców Wysp Brytyjskich. Widać także, że swoiste lokowanie produktu na kartach komiksu miało się dobrze już na przełomie lat 70. i 80., tj. momentu realizacji pierwszego z zawartych tu albumów. Nie inaczej bowiem wypada potraktować pochwalenie się przez autorów otwartym ledwie kilka lat wcześniej Centre Pompidou. Przy czym ów zabieg przyczynił się do wkomponowania Valeriana w ramy czasu rzeczywistego bez konieczności równoczesnej ucieczki od gwiazd.

Kroku swojemu koledze jak zwykle dotrzymał Jean-Claude Mèzières (a przy okazji także wspierająca go kolorystka). Podobnie jak w poprzednich wydaniach zbiorczych oszałamiające wręcz wrażenie sprawia swoboda, z jaką ów plastyk żongluje sceneriami, w których rozgrywają się przygody Valeriana i Laureliny: od krajobrazów Arktyki, północnej Szkocji i krętych uliczek Paryża do pozaziemskich plenerów i bezmiarów przestrzeni kosmicznej. To, co rzuca się w oczy to zaskakująca świeżość projektów technologii użytkowanej przez bohaterów tej serii, które w znakomitej większości oparły się próbie czasu. A jak wiadomo m.in. na przykładzie zamieszczanych w magazynie „2000 AD” nowelek z porównywalnego okresu co zawartość niniejszego albumu to raczej ewenement niż reguła.

Czwarte wydanie zbiorcze tej nieprzypadkowo uznanej za klasykę serii nie rozczarowuje. Próżno bowiem doszukiwać się w nim znamion znużenia i braku konceptu na sensowną kontynuację (tak jak ma to niestety miejsce w przypadku znacznie bliższej nam chronologicznie „Armady”). Mimo że nastrój cyklu zdaje się ewoluować ku nieco poważniejszym niż do tej pory klimatom, to jednak jej główne osobowości nic nie tracą ze swego uroku, a uniwersum Valeriana zdaje się zyskiwać na ogólnej złożoności. Kolejny tom na szczęście już w lipcu.

 

Tytuł: „Valerian – wydanie zbiorcze” tom 4  

  • Tytuł oryginału: „Valerian – L’intégrale – volume 4”
  • Scenariusz: Pierre Christin
  • Rysunki: Jean-Claude Mèzières  
  • Kolor: Évelyne Tranlê
  • Przedmowa: Stan Barets
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek  
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud
  • Wydawca wersji polskiej: Taurus Media 
  • Data premiery wersji oryginalnej: 13 listopada 2009  
  • Data premiery wersji polskiej: 20 kwietnia 2016   
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21,5 cm x 29 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 216
  • Cena: 105 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w albumach w latach 1980 („Metro Châtelet. Kierunek: Kasjopeja”) 1991 („Brooklyn Station. Krańcówka: Kosmos”), 1983 („Widma z Inverloch”) i 1985 („Pioruny z Hypsis”).

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus