„Incognito” #1: „A imię jego…” - recenzja
Dodane: 11-04-2016 23:44 ()
Rodzima scena superbohaterska to zjawisko interesujące samo w sobie. Ukształtowana niejako na obrzeżach współczesnego komiksu polskiego, nierzadko spotykała się z drwinami tej części komiksowej braci, która zwykła gustować w odmiennych nurtach opowieści obrazkowych. A jednak w ciągu względnie krótkiego czasu rozrosła się ona do całkiem pokaźnej oferty. Od niemal dwóch lat integralną część wspomnianej sceny stanowi cykl „Incognito” autorstwa Piotra Czarneckiego i Łukasza Ciżmowskiego.
Prezentowany pierwotnie w sieci, prędko doczekał się debiutu również w wersji tradycyjnej. Nowelka z udziałem tytułowego bohatera serii trafiła bowiem do antologii „Strefa Komiksu: Superhero”. Na pełnowymiarowy album przybliżający jego przypadki również nie trzeba było długo czekać, jako że Wydawnictwo Roberta Zaręby zaproponowało wydanie zbiorcze trzech pierwszych epizodów tej serii („Skóra i krew”) niespełna pół roku po premierze wspomnianej antologii (tj. w październiku 2014 r.). Publikacja „Wrogowie moich wrogów” (drugiego wydania zbiorczego) dopełniła współpracy Czarneckiego i Ciżmowskiego z wspomnianym wydawcą, a kolejne dwa epizody „Incognito” („Kolory grozy” cz. 1 i 2) trafiły od dystrybucji pod szyldem Sol Invictus. Zmianie wydawcy towarzyszyły modyfikacje w formie edycji komiksu: ograniczono jego rozpiętość do pojedynczych epizodów, zmniejszono format do przypisanego amerykańskim produkcjom superbohaterskim, a do druku użyto szlachetniejszego jakościowo papieru. Co więcej, zadeklarowano zamiar reedycji opublikowanych wcześniej odcinków w takiej właśnie formule. Pierwszy z nich trafił do dystrybucji podczas tegorocznego Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Przytrafia się zatem idealna okazja zarówno dla czytelników chętnych do przypomnienia sobie tej opowieści w odmienionej formule poligraficznej jak i zupełnie nowych odbiorców, dotąd niezaznajomionych z „Niesamowitym przypadkiem Pawła K.”.
Tak jak wyżej zasygnalizowano, utwór Czarneckiego i Ciżmowskiego wpisuje się w nurt rodzimego komiksu superbohaterskiego. Siłą rzeczy wiążą się z tym uwarunkowania gatunkowe, przejawiające się m.in. w uczynieniu bohaterem tej serii osobnika obdarowanego nadnaturalnymi zdolnościami. Bowiem tytułowy Paweł Kamiński, choć z pozoru zdaje się nie tylko niczym nie wyróżniać, ale wręcz sprawia wrażenie wycofanego, w niewyjaśnionych dlań okolicznościach zyskuje zdolność stawania się niewidzialnym. Zainspirowany poczynaniami odzianych w trykoty altruistów (o tym, że takowych zna i lubi można mniemać m.in. po plakatach zdobiących ściany jego pokoju) decyduje się korzystać z prezentu od losu w charakterystyczny dla nich sposób. Wyrusza zatem w cieszące się złą sławą rewiry rodzinnego miasta i na miarę swoich możliwości uczy dobrych manier gnieżdżących się tam sadystów. Jak sam szczerze przyznaje, specem od rozwałki nie jest; usiłuje zatem kompensować swoje braki zarówno chroniącym jego tożsamość przebraniem jak i dostępnym dla kieszeni niezbyt majętnego młodzieńca ekwipunkiem (np. gaz pieprzowy, rękawice z doszytymi ćwiekami). Paweł co prawda nie raz tęgo obrywa, ale mimo to relacje o niewidzialnym osobniku zmagającym się z miejską bandyterką prędko nabierają znamion miejskiej legendy. Osobliwa sława sprowadza nań jednak również nieliche kłopoty; zwłaszcza, że Baron, niekoronowany król lokalnego półświatka, nie tylko nie zamierza tolerować poczynań „pajaca w płaszczu”, ale ma wobec niego sobie tylko znane plany. Przy czym nie wypada nie nadmienić, że pierwszy epizod „Incognito” to również debiut jeszcze jednej, bardzo istotnej dla tej serii osobowości, a dysponującej paranormalnymi umiejętnościami.
Z próbami na polu realizacji konwencji superbohaterskiej na polskim gruncie bywało różnie. Obok efemerycznych projektów („Shaman” Jacka Witczyńskiego) oraz dobrze rokujących projektów, które niestety utraciły swoją dynamikę („Biały Orzeł”) doczekaliśmy się również tytułów realizowanych z wyraźną konsekwencją, a przy tym korzystnie ocenianych przez czytelników („Bler”, „Lis”). Szczerze trzeba przyznać, że „Niesamowity przypadek Pawła K.” plasuje się w grupie tych ostatnich. Fabuła niniejszego komiksu nosi bowiem znamiona przemyślanej propozycji wydawniczej. Mamy zatem ponurą wizję świata kreowanego, odstręczającej mieściny zdominowanej przez mniej lub bardziej zorganizowaną przestępczość. Niby zbliżone tła dla superbohaterskich opowieści eksploatowano już po wielokroć. Wygląda jednak na to, że tego typu otoczenie, zapewniające umieszczonym w nim herosom mnóstwo okazji do wykazania swojej odwagi, wciąż jawi się jako atrakcyjne dla czytelników. Walorem tego przedsięwzięcia jest również przekonująco skonstruowany profil psychologiczny Pawła, osobnika, wobec którego trudno nie poczuć sympatii, a nawet współczucia. Swoje robi również wkomponowany bez nachalności wątek społeczny, ukazujący współczesną Polskę jako kraj przegrany, wyzbyty sensownej oferty rozwoju dla jego młodych mieszkańców. Intryguje ponadto wątek enigmatycznego antagonisty oraz jeszcze bardziej zagadkowe przyczyny zaistnienia u głównego bohatera jego nadnaturalnych zdolności. Scenarzysta serii wyraźnie nie kwapi się z nazbyt pośpiesznym wyjaśnieniem tych niedomówień, co dodatkowo podsyca ogólną aurę niejednoznaczności.
Nastrojowość opowieści snutej przez Piotra Czarneckiego trafnie uchwycił współpracujący z rzeczonym rysownik. Różnicowanie odcieni szarości pogłębia nieco przygnębiającą wymowę fabuły. Korzystnie jawi się również wzorowany na „Niewidzialnym Człowieku” Herberta George’a Wellsa „służbowy” wizerunek tytułowego bohatera oraz tętniące dynamiką kadrowanie (zwłaszcza w scenach konfrontacyjnych). Trudno jednak nie dostrzec, że Łukasz Ciżmowski dopiero walczy o wypracowanie swojego warsztatu. Toteż dają o sobie znać typowe bolączki młodszych stażem rysowników: braki w znajomości anatomii i właściwego uchwycenia perspektywy. Jest to o tyle istotne, że ambicją autora wizualnej warstwy „Incognito” zdaje się być rozrysowywanie współtworzonej przezeń serii w stylistyce bliskiej realizmowi. Ta z kolei ma swoje wymogi, których nie sposób obejść. Na podstawie znajomości kolejnych epizodów już teraz można stwierdzić, że Ciżmowski dokłada starań, aby stopniowo eliminować warsztatowe niedostatki.
„Incognito” to jeden z mocniejszych akcentów rodzimej superbohaterszczyzny. Cykl sprawia wrażenie rozwojowego, jego fanom w miarę regularnie dostarczana jest świeża „pasza”, a na konwentach miłośników komiksu i fantastyki coraz częściej można spotkać tzw. cosplayerów we wdziankach Pawła i Alicji. Warto dać szansę tej serii, bo kto wie, czy pewnego dnia nie wykluje się z niej ważny element rodzimej popkultury.
Tytuł: „Incognito” #1: „A imię jego…”
- Scenariusz: Piotr Czarnecki
- Ilustracje: Łukasz Ciżmowski
- Liternictwo: Marcin Hołdak
- Koordynacja zespołu: Dariusz Stańczyk
- Redakcja merytoryczna: Aaron Welman
- Wydawca: Sol Invictus
- Data premiery: 8 kwietnia 2016 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 17 x 26 cm
- Papier: kredowy
- Druk: czarno-biały
- Liczba stron: 32
- Cena: 10 zł
Dziękujemy wydawnictwu Sol Invictus za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus