"Incognito. Niezwykły Przypadek Pawła K." tom 2: "Wrogowie moich wrogów" - recenzja
Dodane: 07-05-2015 21:52 ()
O poprzednim „Incognito” mogliście przeczytać, że była to mieszanka miłości i twórczej niekompetencji jego autorów. Tekst zakończyłem uwagą, że być może twórcy wyciągną wnioski i z czasem poprawią swoje umiejętności. Jak widać byłem dobrym prorokiem, bo drugi odcinek „Incognito”, tym razem z podtytułem „Wrogowie moich wrogów”, jest lepszy od swojego poprzednika pod każdym względem. Co nie znaczy, że dobry, ale do tego jeszcze wrócimy.
Tym razem głównym bohaterom przyjdzie rozwikłać zagadkę tajemniczej walizki przesłanej, a pod drodze zgubionej, odzyskanej, znów zgubionej, znów odzyskanej (niekoniecznie w tej kolejności i przez te same osoby), do niemniej tajemniczego Barona, władcy świata przestępczego. Pomaga im jeszcze jeden bohater, bezimienny dryblas w kapturze i lenonkach, którego prawdziwą tożsamość autorzy zostawili na następne tomy, a uważny czytelnik rozwikła gdzieś w połowie komiksu. Gdzieś tam pałęta się też wątek głównego bohatera czującego miętę do przyjaciółki z dzieciństwa, i to pomimo Alicji u boku, ale na szczęście Autorzy odroczyli jego rozwinięcie do następnych tomów.
Czuć kliszami na kilometr, ale są lepiej dobrane niż w poprzednim komiksie, a sam scenariusz jest wewnętrznie spójny i pozbawiony chaosu części poprzedniej. Nie zobaczymy tu nic oryginalnego, lecz Czarnecki wyraźnie lepiej radzi sobie z opowiadaną historią oraz uczestniczącymi w niej postaciami. Załatano przy okazji kilka najbardziej oczywistych dziur fabularnych m.in. tłumacząc dlaczego Alicja nie używa swoich mocy przez cały czas. Dialogi są przeciętne, nie rażą jednak tak bardzo jak poprzednio. Zmniejszyła się też liczba niepotrzebnych amerykanizmów, z których najbardziej zapadł mi w pamięć bar dla harleyowców i przesiadujący w nim gang motocyklistów z irokezami. Nie dość, że wyrwane to z kontekstu, to jeszcze anachroniczne.
Nie zniknął humor, który może jest rzadszy, ale za to bardziej naturalny i subtelniejszy. Na przykład w jednej z początkowych scen, Incognito walczy z zbirami znęcającymi się nad jakimś chłopakiem. Robi to w charakterystyczny sposób pełen zwodów i czerstwych dowcipasów. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że ofiara ma na sobie koszulkę ze Spider-Manem, który przecież walczy w bardzo podobny sposób. To dowód na zaufanie inteligencji czytelnika, czego nie uświadczyliśmy w poprzednim odcinku.
W rysunkach nie dostrzeżemy tak znaczącego progresu jak w warstwie scenariuszowej. Kreska wciąż jest amatorska i niemiłosiernie koślawa, ale tym razem przynajmniej pozostaje koślawa zawsze w ten sam sposób. Nie wiem czy to kwestia poprawy warsztatu Ciżmowskiego, czy rezygnacja ze współpracy z drugą rysowniczką, w każdym razie lepiej się na to patrzy, chociaż po zamieszczonych na końcu szkicach wnoszę, że wiele by pomogło zrezygnowanie z „koloru”. Całkiem niezłe, a może nawet i lepsze, jest kadrowanie, które klarownie referuje nam fabułę. W tej kwestii można wiele poprawić, zwłaszcza w scenach akcji, ale i tak Ciżmowski lepiej sobie radzi niż nasi poniektórzy uznani komiksiarze.
Myliłby się jednak ten, który z powyższej recenzji wnioskowałby, że „Incognito. Wrogowie moich wrogów” to dobry komiks. Wręcz przeciwnie, to wciąż twór słaby, w porywach przeciętny. Autorzy wyraźnie się rozwijają, ale to za mało dla czytelnika, który ma pewne oczekiwania odnośnie kupowanego produktu. „Incognito” nie stanowi konkurencji dla jakiegokolwiek z zagranicznych tytułów. W takich sytuacjach jedynym ratunkiem jest swojskość, ale ta jest skutecznie zabijana przez autorów.
Z drugiej strony, Czarnecki i Ciżmowski pokazali, że jednak potrafią wyciągać wnioski z błędów. Może więc dla „Incognito” jest jeszcze jakaś nadzieja?
Tytuł: "Incognito. Niesamowity Przypadek Pawła K." tom 2: "Wrogowie moich
wrogów"
- Scenariusz: Piotr Czarnecki
- Rysunek: Łukasz Ciżmowski
- Wydawnictwo: Robert Zaręba
- Data wydania: 04.2015
- Liczba stron: 56
- Oprawa: miękka
- Papier: offsetowy
- Druk: cz.-b.
- Wydanie: I
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Roberta Zaręby za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus