„Kick-Ass” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 21-08-2013 21:00 ()


„Komiksy namąciły ci w głowie (…). W prawdziwym życiu nie odpier… się Batmana” – jak stwierdził z rozczulającym uśmieszkiem jeden z zakapiorów pastwiących się nad tytułowym bohaterem tej opowieści. Wydawałoby się, że przytoczona konstatacja jest jak najbardziej rozsądna i godna wzięcia sobie do serca. A jednak gdyby nie fanaberia zblazowanego nastolatka ominęłoby nas niemal dwieście stron znakomitej rozrywki.

Oto bowiem protagonista tej fabuły – Dave Lizewski – usiłuje wcielić w życie skrywane pragnienie zapewne co drugiego wielbiciela trykocianej konwencji: zostaje superbohaterem! Wszak „(…) wystarczy założyć maskę i pomagać ludziom”. Niby oczywiste i w swej prostocie genialne. A jednak – cytując klasyka – „(…) życie to nie bajka i nie będzie pieścić cię po j….ch”. I tak też się sprawy mają w niniejszej opowieści, szumnie okrzykniętej najlepszym komiksem superbohaterskim w dotychczasowych dziejach tego gatunku. Marketingowy slogan pobrzmiewa zapewne na wyrost. W niczym jednak nie uchybia ogólnie bardzo dobrej jakości tej produkcji.  Zwłaszcza, że za jej realizacje odpowiadał autorski tandem w osobach Marka Millara („Wojna Domowa”, „The Ultimates: Superludzie”) i Johna Romity Młodszego („The Avengers vol.4”, „Przedwieczni”). 

Wracając do wzmiankowanego wyżej bohatera, już od pierwszych stron tej opowieści jawi się on jako niczym nie wyróżniający się uczeń szkoły średniej. Przy czym nie może się pochwalić ani przynależnością do licealnej drużyny futbolowej ani też nadmiernym zainteresowaniem ze strony urodziwych rówieśniczek. Półsierota (matka zmarła z powodu tętniaka) czas wolny od edukacji spędza na typowych dla jego wieku czynnościach wśród których – obok komputerowych gier, internetowej pornografii oraz nieudolnych prób poderwania klasowej koleżanki – szczególne miejsce zajmują komiksy. Jak łatwo się domyślić Dave uwielbieniem darzy przede wszystkim odzianych w trykoty altruistów.   

Akcja komiksu zdaje się być osadzona w rzeczywistości imitującej naszą. Jako że Mark Millar sięgnął po konwencję pastiszu, toteż umowność świata przedstawionego prędko ulega pogłębieniu. Tym samym pozorny realizm szybko przepoczwarza się w przysłowiową jazdę bez trzymanki. Bowiem zabawa w herosa (pomimo wyjątkowo przyjaznego odzewu ze strony opinii publicznej, a przy okazji wytworzenia nowej subkultury) zmierza w kierunku konfrontacji nie tylko z poślednimi łobuzami, ale też przedstawicielami zorganizowanej przestępczości. Co więcej, Kick-Ass zmuszony jest wejść w bezpośrednią interakcję ze swymi naśladowcami. Także z tymi, którzy swoją aktywność w roli zamaskowanych pogromców zbrodni traktują aż nazbyt serio.

Współtwórcą, a zarazem autorem rysunków jest świetnie znany polskim wielbicielom produkcji Marvela John Romita Jr. O ile efekt współpracy rzeczonego i Millara w kontekście przygód Logana („Wolverine: Wróg publiczny”) spotkał się raczej z mieszanymi ocenami, o tyle w „Kick-Ass” obaj panowie dają się poznać od jak najlepszej strony. Charakterystyczna maniera wspomnianego plastyka - przemieszanie minimalizmu z zamaszystością kreski – idealnie podkreśla umowność pozornie bliskiej naszym realiom rzeczywistości komiksu. Jak przystało na ilustratora niegdyś najpopularniejszego miesięcznika z udziałem Franciszka Zameckiego („The Punisher: War Zone vol.1”) Romita Młodszy wyraźnie świetnie czuje się w gangsterskich klimatach. Tradycyjnie doskonale radzi sobie także z sekwencjami konfrontacyjnymi. A tych w omawianym komiksie nie brakuje. Zwykle zresztą nie wolnych od naturalistycznie ujętej brutalności. Wspomniana okoliczność może rzecz jasna wzbudzać zażenowanie nadmiernym epatowaniem przemocy. Cóż jednak począć, gdy we współczesnym komiksie ta tendencja stała się standardem.

Wysoką jakość warstwy ilustracyjnej dopełnia trafnie dobrana kolorystyka autorstwa Deana White’a, prawdopodobnie jednego z najbardziej zapracowanych kolorystów współczesnego „Domu Pomysłów” (udzielał się m.in. przy tworzeniu „Black Panther vol.4” i „The Amazing Spider-Man”). Pogodne z reguły barwy nie pozwalają zapomnieć, że mamy do czynienia nie tyle z tętniącą od przemocy miejską legendą typu „Sin City”, co właśnie pastiszem.

„Kick-Ass” to iskrząca sardonicznym humorem superbohaterska anty-ballada, w której niemal wszystkie elementy zaczerpnięte z zasobu trykocianej mitologii (głównie z perypetii Spider-Mana i Daredevila) nakreślono na opak. Nic zatem dziwnego, że w podobnie jak „Wanted” (inne dzieło szkockiego scenarzysty w ramach autorskiej linii Millarworld) również ten tytuł, jako parodia hitów DC i Marvela, znalazł uznanie w oczach hollywoodzkich tuzów. Filmowa adaptacja niniejszego tytułu zaowocowała nie tylko pokaźnymi zyskami, ale również komiksową kontynuacją (także zresztą sfilmowaną). Jak wieść gminna niesie druga odsłona przypadków Dave’a Lizewskiego ponoć traci nieco na trafnie ujętej ironii i świeżości pierwowzoru. Wypada jednak mieć nadzieję, że nadwiślański czytelnik zyska okazje przekonać się o tym osobiście sięgając po spolszczoną wersję „Kick-Ass 2”.

 

Tytuł: „Kick-Ass”

  • Scenariusz: Mark Millar 
  • Szkic: John Romita Jr.  
  • Tusz: Tom Palmer
  • Kolor: Dean White
  • Tłumaczenie: Robert Lipski
  • Wydawca: Mucha Comics
  • Data premiery: sierpień 2013 r.  
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Stron: 208
  • Cena: 79 zł

Pierwotnie opublikowano w postaci mini-serii „Kick-Ass” nr 1-8 (kwiecień 2008-marzec 2010).  

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus