„Wolverine”: „Wróg publiczny” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 18-04-2011 06:35 ()


Ofensywy Muchy ciąg dalszy. Po przychylnie przyjętych „Opowieściach wojennych” oraz długo wyczekiwanych „New Avengers” duński wydawca zdaje się przyspieszać tempo publikacji. Przejawem tej tendencji jest pierwszy tom opowieści „Wróg publiczny” z udziałem niezmiennie popularnego Wolverine’a.

Pod względem doboru postaci wybór niewątpliwie celny, wszak Rosomak z miejsca podbił serca również nadwiślańskich czytelników tuż po swym gościnnym występie w marcowym wydaniu „The Punisher” w zamierzchłym roku 1991. Pomimo upływu przeszło dwudziestu lat oraz znacznego spadku zainteresowania komiksowym medium Logan wciąż cieszy się znaczną sympatią tych, którym uwielbienie dla historyjek obrazkowych nie „wywietrzało” z głowy. I stąd też nie dziwi sięgnięcie wspomnianego wydawcy po tytuł z udziałem tej niezwykłej postaci.

O zamiarze spolszczenia „Wroga publicznego” przez Muchę dało się pokątnie słyszeć już podczas łódzkiego festiwalu w 2008 roku. Przejściowe trudności wydawnictwa sprawiły, że polscy czytelnicy zyskali okazję zapoznania się z niniejszą opowieścią dopiero teraz. Czy warto było czekać? Wiele na to wskazuje.

Początek fabuły przenosi nas do Japonii, kraju bliskiego sercu Rosomaka, a zarazem miejsca budzącego bolesne dlań wspomnienia. Myliłby się jednak ten, kto spodziewał się zestawu melancholijnie ujętych retrospekcji z udziałem Itsu, zmarłej małżonki Logana. Wszak twórca „Kick Ass” nie byłby sobą, gdyby zafundował nam tego typu klimat. Stąd mocne wejście „mięsa armatniego” Dłoni, z którym Wolvie jak zawsze radzi sobie niczym na szkolnym treningu. Pech w tym, że nieopodal już czai się wytrawny gracz, z którym Loganowi nie pójdzie już tak gładko. W efekcie tej konfrontacji „denat” Wolverine trafia na „ołtarz” Hydry (tutaj sojusznika Dłoni), by niebawem zostać przebudzonym do życia jako bezwolny, acz przerażająco skuteczny pionek w rozgrywkach tej organizacji. Biada temu, kto ośmieli się wejść mu w drogę, o czym boleśnie przekonuje się m.in. Ben „Thing” Grimm. Tym sposobem rozpoczyna się szaleńczy pęd, który moglibyśmy zawrzeć posiłkując się hasłem: „Wolverine kontra reszta świata”.

Wbrew pozorom ogrom gościnnych występów – przynajmniej na etapie niniejszego tomu – nie przytłacza. Mimo że już sama ich liczba wzbudza uzasadniony niepokój, to jednak Millarowi udało się zaskakująco płynnie wyważyć „wejścia” na „scenę” poszczególnych postaci. Prawda, że część z nich nie odgrywa istotnej roli i co najwyżej „robi” za ekstrawagancko ubrane tło (np. Falcon). Większość jednak otrzymuje całkiem zgrabne kwestie, nawet jeśli ich „udział” w tej opowieści ogranicza się do jednej sceny (idealny przykład: Emma Frost). Zaskakująco udanie wypada Fantastyczna Czwórka, którą scenarzysta odziera z celebryckiego pokostu czyniąc tę grupę w oczach „cywili” gromadą dziwolągów. Już sama siedziba wspomnianych jawi się jako składnica osobliwości, a Reed Richards ma więcej w sobie z Doktora Manhattana niż wzorcowego męża i ojca jakim uczynili go duet Lee/Kirby. Natomiast sekwencje z udziałem urodziwej połowicy Mr. Fantastica przywołują skojarzenia z najlepszymi momentami doby kierowania serią „Fantastic Four” przez Johna Byrne’a. Przekonująco ujęto również przedstawicieli „ciemnej strony mocy” reprezentowanej przez „triumwirat” Gorgona, starego adwersarza Nicka Fury barona von Struckera oraz nową, acz wprawnie „skrojoną” wrażą postać w osobie długowiecznej Elsbeth von Strucker. Jak zwykle w intrygach Hydry także i tym razem trudno dopatrywać się znamion logiki poza przemożną chęcią „dowalenia wszystkim za wszystko”. I chyba nie było takiej intencji autora, który miast wielowątkowych machinacji oferuje być może nieszczególnie mądrą rozrywkę, ale z pewnością relaksującą i w swojej klasie wzorcowo wręcz ujętą. Millar nie omieszkał zawrzeć charakterystycznych dlań ironicznych wstawek wobec superbohaterskiej konwencji - np. w scenie „zejścia” pośledniego herosa Horneta.

Zarówno autor szkiców tej opowieści – John Romita Jr. – jak również wspomagający go Klaus Janson to twórcy świetnie znani polskiemu czytelnikowi. Obaj panowie – także u nas - mają tyluż zwolenników, co i sceptyków. „Walcowata” estetyka proporcji postaci niewątpliwie może odstręczać wielu czytelników. Trudno jednak odmówić Romicie Młodszemu niepowtarzalności wypracowanej przezeń stylistyki. Z miejsca rzuca się w oczy umiejętne kadrowanie przejawiające się zwłaszcza w sekwencjach „konfrontacyjnych”. Z kolei Janson jakby mniej szczodrze operuje czernią niż zwykł to czynić przed ćwierćwieczem. Może i lepiej, bo jego ówczesna, chwilami nadmierna skłonność do ekspresji, zdawała się momentami wręcz samobójcza. Na przykładzie „Wroga publicznego” trudno wyzbyć się odczucia, że ów zasłużony autor zmierza ku syntetyzacji swego stylu. Atutem warstwy graficznej jest również względnie mroczna gama kolorystyczna autorstwa Paula Mountsa. Dobór okładki rozrysowanej przez Joe Quesadę również wypada uznać za trafiony. Gorzej natomiast z ewidentnie „wymęczonym” wstępem pióra Gartha Ennisa.

Polską edycję przygotowano starannie, toteż pod względem edytorskim ów tom prezentuje się znakomicie (choć w porównaniu z pierwowzorem nasza wersja jest nieco „odchudzona”). Jakość tłumaczenia nie budzi zastrzeżeń, chociaż dyskusyjne wydaje się użycie wobec Bena Grimma terminu „Stwór”. Zachowanie oryginalnego brzmienia pseudonimu rzeczonego byłoby chyba bardziej naturalne, a zarazem konsekwentne. Tym bardziej, że na stronicach tej opowieści mamy do czynienia z Daredevilem, a nie „Śmiałkiem” i Spider-Manem miast „Człowiekiem-Pająkiem”. Ów dylemat „jak” i „czy w ogóle” tłumaczyć „ksywy” trykociarzy to problem o długiej metryce, co być może pamiętają ci, którym dane było ekscytować się produkcjami TM-Semic.

Reasumując: prosimy więcej. Tym bardziej, że zakończenie niniejszego tomu pozostawia czytelnika w środku intrygi, zapowiadając się przy tym bardzo obiecująco.

 

Tytuł: Wolverine: Wróg Publiczny tom 1

  • Scenariusz: Mark Millar
  • Szkic: John Romita Jr.
  • Tusz: Klaus Johnson
  • Kolor: Paul Mounts
  • Okładka: Joe Quesada
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Mucha Comics
  • Data publikacji: 31 marca 2011 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170 x 260 mm
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 69 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...