„Brigantus” tom 1: „Wygnaniec” - recenzja
Dodane: 27-03-2024 22:27 ()
Nie wypominających Hermannowi Huppenowi przeżytych przezeń lat wprost trzeba stwierdzić, że do młodzieniaszków już się on nie zalicza. Jakby wbrew temu rzeczony wykazuje zapał twórczy i pracowitość niezgorszą niż u autorów w pełni swoich twórczych sił. Najwyraźniej tak się sprawy mają, a przynajmniej na to wskazuje typowa dlań wysoka jakość najnowszego przejawu jego twórczości.
Mowa tu oczywiście o albumie otwierającym nowe przedsięwzięcie „Ardeńskiego Dzika”, tj. osadzonym w realiach wczesnego Cesarstwa Rzymskiego „Brigantusie”. Przy czym w odróżnieniu od kanonicznych już serii europejskiego komiksu – tj. „Wież Bois-Maury” i „Jeremiaha” – w przypadku tej inicjatywy twórczej mamy do czynienia nie tyle z autorskim projektem nieprzecenianego Hermanna, ile jeszcze jedną (po „Stacji 16” i „Bez przebaczenia”) kooperacją wspomnianego z jego synem, Yvesem H. Uczciwie przyznać jednak trzeba, że nie sposób dopatrzyć się stylistycznej odmienności w sposobie komponowania i snucia opowieści. Zapewne nieprzypadkowo, bo przy tak silnej osobowości, jak współtwórca serii „Comanche” (tj. jeszcze jednego, frankofońskiego klasyka), na pewno trudno było nie ulec jego doświadczeniu i przemożnemu wpływowi.
Znać to już od pierwszych sekwencji „Wygnańca”, fabuły rozgrywającej się w romanizowanej Brytanii, tj. na kresach oddziaływania rzymskiej administracji imperialnej. Czas akcji umiejscowiono bowiem w roku 84 po Chrystusie, tj. ledwie pokolenie od rozpoczęcia podboju tej wyspy z inicjatywy cesarza Klaudiusza I (41-54 n.e.). Wciąż jednak (i jak czas pokazał już na trwale) rzymskim namiestnikom pokroju Juliusza Agrykoli nie udało się poskromić krnąbrnych mieszkańców górzystej Kaledonii (w uproszczeniu mniej więcej współczesnej Szkocji). Dumni zarządcy Wiecznego Miasta najwyraźniej nie zamierzają jednak odpuszczać i tym samym kolejne jednostki w ramach stacjonujących na wspomnianej wyspie legionów przemierzają również jej północne obszary.
To właśnie w jednej z rzymskich centurii odnajdujemy tytułowego bohatera tej serii, Meloniusza Brigantusa, pogardliwie zwanego Piktem. Ów krzepki, acz zarazem zdeformowany pokaźnym garbem osobnik nie jest co prawda przez swoich towarzyszy broni lubiany, aczkolwiek w roli legionisty sprawdza się wręcz wyśmienicie. Okazji do wykazania się pod tym względem mu nie brakuje, bo watahy faktycznych Piktów (tj. rdzennych mieszkańców Kaledonii) wypatrują każdej okazji, by dać Rzymianom do zrozumienia, że w ich krainie nie są oni mile widziani. Stąd pośród spowitych mgłą trzęsawisk piktyjska krew leje się gęsto. Do tego także za sprawą Brigantusa i jego biegłości w rzemiośle wojennym.
„Wygnaniec” to ledwie początek opowieści o rzeczonym; do tego prowadzonej niespiesznie, acz nastrojowo. A co najważniejsze, na tyle przekonująco, że po lekturze tego albumu trudno nie wypatrywać jego ciągu dalszego. Fortunnie Hermann nie traci czasu i już rozrysowuje drugą odsłonę tego przedsięwzięcia. Zachowuje przy tym tak charakterystyczną dla niego fachowość, choć przyznać trzeba, że szyk marszowy legionistów nie został przezeń ujęty zgodnie z ustaleniami historyków antycznej wojskowości. To jednak ledwie drobiazg w tej interesująco zapowiadającej się serii, która być może okaże się przybliżeniem próby podboju Kaledonii przez wspominanego wodza w osobie Juliusza Agrykoli. Jak jednak można przypuszczać, istotną rolę w tej opowieści odegra nie kto inny niż właśnie Meloniusz Brigantus.
Tytuł: „Brigantus” tom 1: „Wygnaniec”
- Tytuł oryginału: „Banni”
- Scenariusz: Yves H.
- Rysunki: Hermann Huppen
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
- Wydawca wersji oryginalnej: Strip Art Features
- Wydawca wersji polskiej: Elemental
- Data premiery wersji oryginalnej: 12 stycznia 2024 r.
- Data premiery wersji polskiej: 10 marca 2024 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 215 x 290 mm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 56
- Cena: 59 zł
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus