"Bez przebaczenia" - recenzja
Dodane: 26-06-2015 20:01 ()
Miesiąc bez Hermanna to miesiąc stracony - zdają się uważać ostatnio polscy wydawcy. I w sumie należałoby temu przyklasnąć, zwłaszcza jeśli dzięki temu dostajemy do rąk „Wieże Bois-Maury” czy „Jeremiaha” - prawdziwe europejskie klasyki. Gorzej, jeśli są to komiksy w rodzaju „Bez przebaczenia”.
Album jest najnowszym dziełem belgijskiego artysty i jednocześnie jego powrotem do klasycznego westernu. Główny bohater, Buck Carter, to bezwzględny morderca ścigany prze grupę stróżów prawa pod dowództwem równie bezwzględnego szeryfa federalnego. Carter próbuje ukryć się w rodzinnym domu, jednak i tu nie zaznaje spokoju; konfrontacja kończy się masakrą, która ma szczególne konsekwencje dla syna Cartera, Jeba. Po latach Buck próbuje odnaleźć syna (również poszukiwanego za morderstwo), a gdy jego ścieżki ponownie przecinają się z drogami zawziętego szeryfa, efektem może być tylko kolejna masakra.
„Bez przebaczenia”, podobnie jak poprzedni swój album („Stację 16”) Hermann zrealizował we współpracy ze swoim synem Yvesem. „Stacja 16” pozostawiała spory niedosyt, chociaż zawierała kilka udanych scen i ciekawy pomysł wyjściowy. Niestety, „Bez przebaczenia” zawodzi już na całej linii.
Komiks ponoć nawiązywać miał do konwencji filmów Sama Peckinpaha. Owszem, przemocy tu nie brakuje, jednak wydaje mi się, że autorzy przesadzili nieco z „doczernianiem” głównych bohaterów. Cała trójka głównych postaci (Buck, Jeb i szeryf) to w komplecie podłe, odpychające pod każdym względem kreatury, w których nie ma nic budzącego sympatię. W efekcie komiks czyta się bez żadnych emocji, gdyż nie ma komu kibicować - czytelnikowi jest po prostu doskonale wszystko jedno kto kogo i w jaki sposób.
Taką konwencję mogłaby jeszcze uratować ciekawa fabuła i intrygujący świat przedstawiony, ale tu jest jeszcze gorzej. Historia jedzie maksymalnie po schematach, jest rwana, nudna, a na dodatek momentami obraża inteligencję czytelnika (spoiler: szeryf ma Bucka jak na widelcu (ten jest ranny, osamotniony, bez konia i bez schronienia, przetrzymuje jego syna jako zakładnika i po prostu odjeżdża? Naprawdę?). Postacie są papierowe, nieciekawe i kompletnie pozbawione jakiejkolwiek psychologicznej głębi.
Tym razem komiksu nie ratują nawet rysunki Hermanna. Jego postaci nigdy do ładnych nie należały, ale tu rysowane są zadziwiająco niedbale, przez co wydają się jeszcze paskudniejsze niż zazwyczaj. Nie wiem, czy to objaw naturalnego spadku graficznej sprawności (wszak Hermannowi stuknęło już 76 lat) czy rysowania w nienaturalnym pośpiechu. Raczej stawiałbym jednak na to drugie, wszak w „Stacji 16” spadku formy nie widać, a przecież oba albumy dzieli ledwie rok. Pokraczność niektórych bohaterów jeszcze bardziej rzuca się w oczy w zestawieniu z tradycyjnie u Hermanna efektowną scenografią; malowane pastelami ogromne kaniony prezentują się wręcz przepięknie. Niestety to jedyny właściwie atut albumu.
Reasumując, „Bez przebaczenia” Hermann nie może zaliczyć do udanych dzieł. Ja w każdym razie odradzam zakup, tym bardziej, że podobnie jak „Stacja 16” album został wydany w ładnym, powiększonym formacie i twardej oprawie, więc jest też relatywnie drogi. No chyba, że ktoś jest maniakalnym fanem belgijskiego artysty i musi mieć wszystko, co wyszło spod jego ręki. Pozostałym, którzy chcieliby zobaczyć, jak się robi takie historie (tylko dziesięć razy lepiej) polecam seans tego „Bez przebaczenia”.
Tytuł: „Bez przebaczenia”
- Tytuł oryginału: „Sans Pardon”
- Scenariusz: Yves H
- Rysunki: Hermann Huppen
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
- Wydawca oryginalny: Le Lombard
- Data wydania: 05.2015
- Liczba stron: 56
- Format: 240x320 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 49,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus