„Smerfy” tom 30: „Smerfolicjanci” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 03-02-2024 21:31 ()


Rezolutność Smerfów to jeden z głównych walorów poświęconej im serii. Wszak to właśnie za sprawą ich zróżnicowanych temperamentów dochodzi do na ogół zabawnych sytuacji, generujących mnogość fabularnych zawirowań. Nie inaczej sprawy mają się oczywiście także przy okazji niniejszego epizodu. Ponadto jak mniemać można już tylko na podstawie jego tytułu, spodziewać się można trzęsienia ziemi w wymiarze społecznym. Do tego na miarę problematyki takich albumów jak „Smerf naczelnik” i „Mama Smerfetka”.

Nieprzypadkowo, bo pomimo niepodważalnego autorytetu Papy Smerfa, bywają takie sytuacje, gdy zmuszony jest on sięgnąć po niestandardowe metody kierowania swoimi podopiecznymi. Tak też sprawy mają się tym właśnie razem, bo znowuż daje o sobie znać wspomniana wyżej żywiołowość niebieskich skrzatów. Jak to zresztą w dynamicznie funkcjonujących społecznościach bywa, także w tym przypadku jej przedstawiciele niekiedy wchodzą sobie w drogę. Co prawda Papa Smerf jak zwykle wpada na stosowne do wagi sytuacji rozwiązanie; jednak do jego wyegzekwowania potrzebować będzie, określmy to umownie, „struktur siłowych”. Stąd wykazujące znamiona improwizacji sformowanie smerfolicji, doglądającej realizacji wytycznych Papy Smerfa. Rzecz jasna sprawa rychło się komplikuje; także z tego względu, że akces do wspomnianej służby zgłaszają jedne z najmocniejszych osobowości skrzaciej społeczności.

W przypadku niniejszej przygody wioseczkowej wspólnoty raz jeszcze mamy do czynienia z ujętą w baśniowym sztafażu przypowiastką. Do tego zrealizowaną na „lekko” w kontekście tak przecież „ciężkostrawnych” zjawisk, jakimi są państwowy monopol na przemoc oraz mechanizmy korupcjogenne. Tym zresztą według jej twórców (tj. Peyo i Yvane’a Delporte) z założenia miała być seria poświęcona Smerfom: w przyjemnej formule przybliżać zawiłości człowieczej natury. A że mamy tu do czynienia z bohaterem zbiorowym, toteż dla zdolnych autorów ta okoliczność generuje dodatkowe pole do twórczego wyżycia się. Przy czym oczywiście nie ma mowy o przeładowaniu właśnie „ciężkostrawną” treścią (jakkolwiek ważka by ona była). Zadbano bowiem także o aspekt stricte przygodowy, jak zawsze „podkręcający” rozwój fabuły.

W kontekście maniery plastycznej tej realizacji po raz kolejny wypadałoby posiłkować się konstatacją w swoim czasie zaproponowaną przez Benedykta Chmielowskiego, w myśl której „Koń, jaki jest, każdy widzi”. Tak też sprawy mają się z warstwą wizualną przygód Smerfów, doskonale znaną i natychmiast rozpoznawalną przez miliony widzów niezapomnianej wieczorynki. Plastycy zaangażowani do imitowania stylu wypracowanego przez Peyo (tym razem rola ta przypadła Jeroenowi De Coninck) radzą sobie w tej roli wyśmienicie. Stąd o rozczarowaniu także pod tym względem nie może być mowy.

Niniejsze przedsięwzięcie ma się dobrze i tym mocniej cieszy okoliczność, że obok takich inicjatyw jak m.in. „Asteriks” i „Durango”, również ono doczekało się godnych jej kontynuatorów.

 

Tytuł: „Smerfy” tom 30: „Smerfolicjanci” 

  • Tytuł oryginału: „Le Schtroumpfs de l’ordre”
  • Scenariusz: Alain Jost i Thierry Culliford
  • Szkic i tusz: Jeroen De Coninck
  • Kolor: Nine Culliford
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 23 marca 2012
  • Data publikacji wersji polskiej: 8 listopada 2023
  • Oprawa: miękka
  • Format: 285 x 215 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 29,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus