„Ballada dla Sophie” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 10-06-2023 18:05 ()


Z twórczością dwójki portugalskich artystów Filipe Melo i Juanem Cavią miałem okazję zetknąć się dwa razy, recenzując „Wampiry” i składający się z dwóch nowelek album „Jedzenie/Picie”. „Ballada dla Sophie” to najobszerniejsze dzieło, które pojawiło się na polskim rynku dzięki staraniom wydawnictwa Mucha Comics. Wspominam wcześniejsze tytuły, bo „Ballada” łączy w sobie szereg fabularnych tropów obecnych w ich poprzednich komiksach. Jest to też scenariusz ewidentnie najbardziej osobisty w dorobku Filipe Melo, bo twórca ten ma w swoim życiu epizod nauki i gry na fortepianie, więc bez ryzyka można przyjąć, że głównym bohater, wirtuoz (a nawet dwóch) tegoż instrumentu, to bezpośredni wpływ owych fascynacji.

Nie da też się ukryć, że szkielet fabularny „Ballady” to kolejny dowód na muzyczne pasje portugalskiego scenarzysty, który przy pisaniu musiał sporo myśleć o słynnym „Amadeuszu” Milosa Formana. Pomysł na zawiązanie akcji czy poszczególne przebiegi fabularne komiksu, bardzo mocno czerpią z filmu o Mozarcie, chociaż uczciwie też trzeba przyznać, że formuła literatury konfesyjnej, do jakiej odwołuje się Melo, jest starym i sprawdzonym patentem na zadzierzgnięcie opowieści. Mamy więc młodą adeptkę dziennikarstwa Adeline Jourdain, która przybywa do samotni Juliena Dubois, światowej sławy wirtuoza fortepianu, obecnie zgorzkniałego emeryta. Pretekstem do spotkania jest rzekomy wywiad na zlecenie „Le Monde”, ale z biegiem czasu i przy uporze Adeline, zamienia się on w spowiedź życia Dubois. Relacja tych dwojga jest główną osią fabuły i będzie ewoluować aż po zaskakujący finał. Nie mniej istotnym wymiarem „Ballady” są wspomnienia mężczyzny. I znów, jak w filmie Formana, jednym z kluczowych wątków okazuje się obsesja osoby zdolnej, ale nie wybitnej, na punkcie geniusza. To właśnie przypadek Dubois i jego artystycznego nemezis Francois Samsona (Scalieri – Mozart), których los niejednokrotnie ze sobą złączy. Samson to także zwierciadło, w którym Dubois będzie mógł przyjrzeć się jakości życia – przede wszystkim jego wymiarowi etycznemu i moralnemu. Liczne świństewka, łatwe pokusy czy niskie pobudki, jakim w ciągu lat będzie ulegał Julien zestawione z pustelniczym trybem życia i całkowitym poświęceniem się sztuce Samsona, pokazują Dubois jako postać tragiczną, ale bardzo ludzką. Melo zadbał o to, byśmy upadłego wirtuoza polubili. Dramatycznie zła relacja matki z synem, osobą nad wyraz ambitną, ale też pozbawioną skrupułów, wzbudza litość dla życiowych potknięć Juliena, przy okazji dając Melo pretekst, by ponownie, jak to było w „Wampirach” i „Jedzeniu”, zanurzyć się w tematykę okołowojenną, wpływu tejże na jednostkę, moralne wybory dokonywane w sytuacjach granicznych itd.

Jest w „Balladzie dla Sophie” sporo udanych, formalnych rozwiązań, jak choćby to, które w sposób plastyczny pokazuje, że każda opowieść jest subiektywnym oglądem świata. Juan Cavia konsekwentnie ową subiektywność rysuje, by pod koniec ją porzucić – co robi wrażenie. Równie udanym pomysłem jest stopniowe wciąganie w optykę opowieści bohaterów – pozornie – drugoplanowych. Nagle okazuje się, że ich cicha obecność w sposób zasadniczy wzbogaca dwugłos Adeline i Juliena. W warstwie artystycznej „Ballada dla Sophie” utrwala styl Cavii, jego charakterystyczny, lekko karykaturalny sposób rysowania postaci i wiarygodność w obrazowaniu stanów emocjonalnych bohaterów kosztem szczegółowości świata przedstawionego. Brak wyszukanego detalu rekompensują nasycone, przyjemne kolory komiksu, przez co jest on bardzo przyjemny w obcowaniu, mimo niejednorodnie dość ponurej tematyki. Znajdziemy w „Balladzie dla Sophie” też kilka bardzo odważnie zakomponowanych plansz, ale jak wspomniałem – zawsze służących prezentacji stanów emocjonalnych bohaterów.

Jest jednak jedna rzecz, która nie do końca mnie przekonuje w tym zasadniczo bardzo satysfakcjonującym komiksie. Otóż mam na myśli zakończenie „Ballady”, które, jak na mój gust, jest trochę zbyt melodramatyczne, gdy wszystkie wątki fabularne śpieszą ku szczęśliwym rozwiązaniom. Zapewne jest to kwestia gustu, bo zwyczajnie nie jestem fanem fajerwerków, a taka wydaje się mocno poetycka puenta historii zawartej w komiksie. Z drugiej strony daje to asumpt do interpretacji finałowych scen i zadumę nad tym, co było właściwym tematem „Ballady dla Sophie”: tajemnicza moc muzyki czy powikłane, ludzkie losy. Bo, że oba się ze sobą po drodze splatały nieustannie, nie ulega wątpliwości.  

 

Tytuł: Ballada dla Sophie

  • Scenariusz: Filipe Melo
  • Rysunki: Juan Cavia
  • Tłumaczenie: Jakub Jankowski
  • Liczba stron: 320
  • Format: 180 mm x 275 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • ISBN 978-83-67571-11-1
  • Wydanie pierwsze
  • Cena okładkowa: 149 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus