„Diuna. Powieść graficzna” księga 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-11-2022 06:53 ()


Od momentu publikacji pierwszej odsłony niniejszej adaptacji upłynął już ponad rok. W tzw. międzyczasie filmowa adaptacja niezmiennie cenionej powieści Franka Herberta przebojem wdarła się na wszelkich rozmiarów ekrany i oczywiście także do świadomości odbiorców popkultury. Również piszący te słowa spodziewał się wyjątkowego widowiska; jednak skala dobrego smaku i narracyjnej wprawności realizatorów tego przedsięwzięcia okazała się przerastać najśmielsze pod tym względem oczekiwania.  

Toteż cieszyła okoliczność, że także album inicjujący komiksowąDiunę” wykazywał znamiona pieczołowitości wykonania oraz dbałości o zgodność z literackim pierwowzorem. Nic z tym zresztą dziwnego skoro także w tym przedsięwzięciu nie zabrakło udziału syna wspomnianego klasyka w osobie Briana Herberta. Można zatem pokusić się o przypuszczenie, że nawet jeśli jego faktyczny udział w kreowaniu fabuł w rozwijanym przezeń (do spółki z Kevinem J. Andersonem) uniwersum Diuny jest co najwyżej symboliczny, to jednak miał on swój interes, by przełożenie najważniejszego dokonania jego ojca na „mowę” komiksu wypadło jak najlepiej. W przypadku pierwszego tomu tej właśnie adaptacji faktycznie tak się sprawy miały; nawet jeśli nieco zachowawcza stylistycznie warstwa plastyczna (aczkolwiek precyzyjnie wykonana) nie wszystkim czytelnikom przypadła do gustu. Uwzględniając okoliczność, że w także przy okazji tomu drugiego mamy do czynienia z tym samym autorskim składem, zasadnie spodziewać się było można analogicznej jakości.

Po upadku rodu Atrydów w efekcie wspólnej intrygi Harkonnenów i władającego galaktyką padyszacha imperatora Szaddama IV wiele wskazywać mogło na osiągnięcie względnej stabilizacji w kierowanej przez wspomnianego władcę strukturze politycznej. Książe Leto Atryda dołączył bowiem do swoich przodków, jego szkolone przez Gurneya Hallacka i Duncana Idaho legiony zostały rozgromione, a pozostałe ośrodki wpływu – Zakon Sióstr Bene Gesserit oraz Gildia Nawigatorów – przyjęły ten stan rzeczy do wiadomości. Jedynie dominujące w Landsraadzie wysokie rody, z racji dysponowania stosownym potencjałem, mogłyby upomnieć się o Atrydów. Na razie, być może z racji nieświadomości przyczyn tej sytuacji bądź też strachu przed podzieleniem ich losu (lub też jednego i drugiego) Ekazowie, Terano, Kanidarowie oraz inni przedstawiciele tej mocy sprawczej w galaktycznym imperium, wstrzymują się od wykazania choćby śladowej w tej sprawie inicjatywy. Można byłoby zatem rzec, że wszystko skończone…

Dla osób zaznajomionych z fabułą „Diuny” nie jest tajemnicą, że oczywiście nic z tych rzeczy. A to z tego względu, że pustynie Arrakis okazać się miały nie aż tak niegościnne, jak to się na pierwszy ogląd wydawać mogło. Toteż Paul Atryda, wraz ze swoją matką Jessiką, nie tylko zdołał ujść harkonneńskim siepaczom, ale też z powodzeniem odnalazł się w społeczności Fremenów, znacznie liczniejszymi niż wskazywały na to imperialne statystyki. Do tego uczestniczących w wielowiekowym, wymagającym pełnego zdyscyplinowania projekcie oraz moderowanych przez potomkinie misjonarek Bene Gesserit. Wygląda zatem na to, że triumf imperatora i Harkonnenów okazać się może iluzoryczny…

Mimo że w niniejszym albumie próżno doszukiwać się finału zmagań, które trwale odmienić miały imperialny ład w skolonizowanej przez ludzkość galaktyce, to jednak już teraz znać narastające napięcie zwiastujące nieuniknione i decydujące starcie. Zdolności prekognicyjne spadkobiercy Atrydów ulegają stopniowemu pogłębieniu, co sprzyja zrozumieniu przezeń jego kluczowej roli w skali rozpoznanego przez ludzkość wszechświata. Co prawda w tym samym czasie galaktyczne potęgi dalej snują swoje intrygi; cóż jednak z tego skoro w skali nadciągających zmian zdawać się one mogą niewiele tylko wartymi mrzonkami. A wszystko to raz jeszcze „uplastycznione” wyrazistą i pewnie prowadzoną kreską. Choć uczciwie trzeba przyznać, że w stylistyce zaproponowanej przez zespół zaangażowanych do tego projektu znowuż znać swoistą sztywność, zapewne wynikłą z przesycenia skrupulatnością w ujmowaniu każdego detalu świata przedstawionego.

Odpowiedzialni za adaptowanie fabuły tytułowej powieści Kevin J. Anderson i wspominany już Brian Herbert nie ingerowali w jej strukturę i ogólną wymowę. Stąd dzięki temu otrzymaliśmy faktycznie wierną jak tylko to możliwe adaptację, co współcześnie nie jest wcale częstym przypadkiem. Szkoda tylko, że na dopełnienie gruntownych zmian w strukturze galaktycznego imperium przybliżonych w tym właśnie przedsięwzięciu przyjdzie nam poczekać aż do roku 2024.

 

Tytuł: Diuna. Powieść graficzna księga 2

  • Tytuł oryginału: „DUNE: The Graphic Novel, Book 2”
  • Adaptacja oraz przedmowa: Brian Herbert, Kevin J. Anderson  
  • Ilustracje: Raúl Allén, Patricia Martin oraz Jesús R. Pastrana
  • Dodatkowe kolory: Mónica Jaspe Garfia
  • Ilustracja na okładce: Bill Sienkiewicz
  • Ilustracje na wklejkach: Jesús R. Pastrana i Raúl Allén
  • Tłumaczenie z języka angielskiego (na podstawie przekładu Marka Marszała): Sławomir Folkman
  • Redaktor merytoryczny oraz adaptacja polskiej wersji komiksu i projekt okładki: Sławomir Folkman
  • Wydawca wersji oryginalnej: Abrams ComicArt
  • Wydawca wersji polskiej: Dom Wydawniczy REBIS
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 9 sierpnia 2022 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 4 października 2022 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,1 x 25,2 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 69 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus